Obiecywałem w tym roku otwartość. A może nawet: ekshibicjonizm? Zwał jak zwał. Słowa dotrzymując: otwieram przed Wami swą kieszeń i swój portfel. Pokażę ile kasy wpadło programiście podczas rocznej przerwy od programowania. I z czego ta kasa.
Kilkanaście miesięcy temu bardzo wiele osób życzyło mi powodzenia “na nowej drodze”. Chciałem kroczyć niezbadaną ścieżką, eksplorować i ryzykować. Tak też czyniłem. Doszły mnie słuchy, że inni mogą również zechcieć zrobić podobnie. Ten tekst może być dla nich pomocny.
Tekst pomocny będzie również dla mnie. Zwykle nie robię podsumowań finansowych, bo w tym kontekście interesuje mnie bardziej przyszłość niż przeszłość. Ale w tym akurat roku… przydałoby się. W tej chwili – pisząc te słowa – sam nie znam jeszcze numerków. I jestem autentycznie ciekaw co za chwilę wyjdzie, gdy skończę skrobać słowa a zacznę ryć liczby na excelu.
Fajnie, że udało się to zrobić jeszcze przed Świętami. Będzie temat do rozmowy przy stołach, gdy już polityczne paliwo się wyczerpie :).
Więc… ile może zarobić nieprogramujący programista? Zaczynamy.
(To jest pierwsze z trzech podsumowań roku 2016. Tutaj można poczytać o moich porażkach, a tutaj o tym co się działo w 2016 i co będzie się działo w 2017.)
Założenia
Rok temu dotarło do mnie, że w 2016r ani jeden grosz nie wpadnie mi z programowania. Kodowanie mnie wówczas znudziło, zmęczyło, zmełło. Nie chciałem się w tym babrać przez jakiś czas. Odszedłem z roboty (“Pasja zabija. Spowiedź.“).
Główny cel: odpocząć. Tak też czyniłem. Zwykle robiłem to, na co aktualnie miałem ochotę. Nie wywierałem na samego siebie presji. Żadnej.
Ale miałem też dzikie tygodnie, gdzie non stop robiłemrobiłemrobiłem. 35 wyjazdów “służbowych”, w sumie 78 dni poza domem… te liczby mówią same za siebie.
Tak czy siak: spokojnie dało się wycisnąć więcej z tego roku pod względem finansowym. Nie robiłem tego. To nie był priorytet. Priorytet to: spokojnie, powoli, do garnuszka, byle na wszystko starczyło, a nie żeby się nachapać.
Z czegoś jednak żyć trzeba. Pomysły rodziły się i umierały. Inne wchodziły w dorosłość i generowały tony satysfakcji. Rzadziej: kasy.
Finalnie wszystkie moje zarobki z ubiegłego roku można podzielić na trzy grupy: blog, szkolenia i scena.
Szkolenia są biznesem: to wiadomo nie od dziś. Ale blog i scena? W tych aspektach jestem trochę pionierem, jeśli chodzi o “kolesi z IT”.
Więc jak wyszło? W poniższym kółeczku mieszczą się 173 tys zł. A rozłożyło się to o tak:
Konkretne kwoty dla każdego kawałeczka podaję poniżej.
Szkolenia
Moja oferta szkoleń nie jest bardzo rozbudowana, są tam raptem trzy tematy. Gdyby całość złożyć do kupy i powiedzieć ciągiem, to wyszłoby w sumie może z 5 dni. Zasadę mam prostą: nie szkolę z tematów, w których nie jestem ekspertem.
I… na dobre to wychodzi. Może właśnie dzięki temu zainteresowanie moimi usługami w tym zakresie czasami przekraczało moje możliwości? Nieraz musiałem proponować terminy tak odległe jak “za 4 miesiące”, przez co część szkoleń mi przepadła. No ale niestety: nie jestem nomadem i jak najwięcej czasu chcę jednak spędzać w domu, z rodziną.
Większość szkoleń poprowadziłem jako “wysłannik” Bottegi. Kilka: jako samodzielny Pan Maciej z devstyle.pl ;). I jedno szkolenie otwarte.
Najbardziej cieszą mnie zgłoszenia od firm, które chcą KONKRETNIE MNIE z KONIECZNIE MOIM tematem. Takie zapotrzebowanie może być po trosze wynikiem mojego amatorskiego, ale jednak, marketingu. Kilka razy (np. tutaj czy tutaj) publikowałem wyniki poszkoleniowych ankiet, z których wniosek jest jeden: wszyscy są z moich szkoleń zadowoleni :). Swego czasu napisałem też tekst z wizją “szkolenia idealnego”, którą to wizję staram się przenosić w praktyce do sal szkoleniowych (“Najlepsze szkolenia programistyczne“).
Nie jest to dla mnie praca marzeń na dziesiątki lat, ale to właśnie dzięki szkoleniom mogłem w tym roku realizować się w tak wielu innych obszarach. Tym samym zachęcam do zamawiania szkoleń na rok 2017. Szczerze mówiąc: mimo zdecydowanego powodzenia tego typu działalności nie wiem, kiedy przestanę to robić. Więc korzystajcie, póki się da.
Z prowadzenia szkoleń w 2016 zarobiłem 111 920 zł.
Poniesione koszty: 10 190 zł (benzyna, hotele i koszty szkolenia otwartego).
Blog i podcast
To była dla mnie największa zagadka. Zdanie “chcę się utrzymać z prowadzenia bloga kierowanego do programistów” częściej spotykało się z uśmiechem pełnym politowania niż czymkolwiek innym. Owszem, masa osób życzyła mi “powodzenia”, ale… chyba nikt nie wierzył, że da się coś z tego wycisnąć. W końcu szafiarz czy kucharz ze mnie średni.
Więc po roku (będącym raczej “rozbiegówką”) oznajmiam: da się. Z jednym dużym “ALE”.
O tym napiszę kiedyś pewnie trochę więcej, ale “życie z bloga” nie polega na siedzeniu na dupie, ładnym pachnieniu Diorem Homme i czekaniu, aż zgłosi się firma z worem złota do wydania na reklamę. Niestety ;). To jest tak naprawdę kupa roboty. I to nie tylko “kreatywnej”. Ileż godzin spędziłem w tym roku na negocjacjach czy czytaniu (i pisaniu!) umów! Ile setek maili trzeba powymieniać, żeby choć jedna akcja doszła do skutku! Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Teraz: zdaję. To nie jest łatwy kawałek chleba. Choć satysfakcjonujący i w dużej mierze: całkiem przyjemny.
Dorobiłem się nawet profesjonalnej oferty reklamowej i uber-pro PDFa przedstawiającego moją osobę i moją działalność. Jedno i drugie do obejrzenia na stronie Reklama.
Budujące jest to, że po kilku miesiącach wlewania litrów prawdziwej miłości w bloga dało się zauważyć wymierne efekty. Efekty w postaci zainteresowania firm komercyjnymi współpracami. Rok temu – po prawie 8 latach prowadzenia bloga – ani jedna firma nie napisała do mnie z propozycją “zrobienia czegoś razem na blogu”. A przez kilka ostatnich miesięcy dostałem takich zapytań bez mała kilkadziesiąt. Bardzo niewielki % kontaktów faktycznie prowadzi do transakcji – bo często firmy nie są przygotowane na profesjonalną wycenę usług promocyjnych “na jakimś programistycznym blogasku” – ale to nic.
Z przedstawionego poniżej efektu jestem ultra-mega zadowolony. To więcej niż bym się sam spodziewał. I raczej więcej niż ktokolwiek byłby w stanie przewidzieć jeszcze rok temu. A perspektywy na 2017 są o wiele lepsze, bo wiele tematów (prawie na drugą taką kwotę) jest “w trakcie dogadywania”. Będzie fajnie.
Z bloga w 2016 zarobiłem 53 000 zł.
Poniesione koszty: 34 000 zł.
Fuck, jakie koszty! Żeby prowadzić bloga? Prawda???
Tutaj kilka słów wyjaśnienia: postanowiłem, że blog to moja przyszłość. Że chcę wypłynąć z nim naprawdę szeroko. I że nie będę żałował na to kasy. Widać to po ogromnej kwocie kosztów związanych z devstyle. Część z tych wydatków to nagrody w konkursie Daj Się Poznać i usługi grafika, część (ok 2500) to reklama na Facebooku, część (ok 2000) to kubeczki i rollup DevTalk, ale większość to… coś innego.
Coś, o czym pewnie napiszę w niedalekiej przyszłości. Zrobiłem coś dziwnego, o co sam siebie jeszcze rok temu bym nie podejrzewał. Wszystkie decyzje wydania tak dużej kasy były przemyślane i żadnej nie żałuję, ale… rodzi się pewne pytanie: czy udało się osiągnąć wszystko, co te pieniądze miały zdziałać? I smuteczek: niestety nie. Właściwie to wręcz przeciwnie: nie udało się osiągnąć prawie niczego z moich “wielkich wizji”, które miały być sfinansowane tą kasą. Wizji, którymi mamiłem się miesiącami.
Ale znowu: to nic! Zamiast efektów otrzymałem za te pieniądze tony doświadczenia. I fajny temat do rozmów i postów na przyszłość ;).
Scena
To temat na osobnego posta, ale w skrócie: organizatorzy eventów płacą za PRAWIE wszystko: lokalizacja, katering, torby, koszulki… Nie płacą tylko za to, co najważniejsze: prelegenci, ich czas i wyjątkowe umiejętności. Czyli konferencyjne mięsko. To, po co się tak naprawdę spotykamy.
Jako współorganizator Programistoku wiem, jak trudna jest to kwestia organizacyjna. Od tej strony: nie wymyśliłem jeszcze jak to dobrze rozwiązać.
Natomiast jako “regularny prelegent” (w 2016 wystąpiłem na scenie ok 25 razy!) mam perspektywę inną. Prowadzenie dobrych prezentacji i przyciąganie ludzi na wydarzenia to trudna sztuka, wymagająca MASY czasu i lat pracy. Za to po prostu należy się wynagrodzenie. Bez żenady wybranym (komercyjnym, promującym jedną firmę bądź niepozwalających mi “spełnić innych celów”) inicjatywom wysyłałem więc cennik. Przez to nie wystąpiłem w kilku fajnych miejscach, ale… trudno. Coś się musi zmienić w tym zakresie!
Ale dobra, o tym rozpiszę się kiedy indziej. A to co niżej to skromny początek. Począteczek. Początunio.
Na scenie w 2016 zarobiłem: 8 000 zł.
Poniesione koszty (niezwrócone): 400 zł (absolutne minimum, którego wymagam od wszystkich inicjatyw, to pokrycie kosztów dojazdu i ewentualnego noclegu).
I… jak to wszystko wygląda?
Z głodu nie padam, Ferrari nie jeżdżę, …
… ale na GT86 starczyło ;). Co pięknie ten rok podsumowuje.
Jest lepiej niż oczekiwałem. To mój pierwszy rok w 100% “na swoim”. Rok, na który zupełnie nie miałem pomysłu. Rok, który miał dać odetchnąć i po prostu spalić poodkładane oszczędności. A wyszło: całkiem całkiem!
Ale… w przyszłości musi być nieco lepiej. Jako “bardzo doświadczony programista” pewnie mógłbym zarobić więcej. Jednak nie takie było założenie mojego tegorocznego eksperymentu. I… miałem w sumie ze 2 miesiące “wakacji”. Więc średnia miesięczna wychodzi, jak na moje potrzeby, bardziej niż satysfakcjonująca. A i żonka Joanna swoją część dorzuca, co daje sumę zupełnie wystarczającą.
Dodatkowo: czy w “normalnej pracy” byłbym tak spełniony, jak jestem teraz? Raczej nie. Czy cieszyłbym się z mniejszych i większych sukcesów, które sam sobie wymyśliłem i zrealizowałem? Nie. Czy nauczyłbym się tak wiele na całej masie poniesionych w tym roku porażek (o nich też będzie osobny tekst, bo nie ma się czego wstydzić! update: tekst już jest)? Też nie.
Nie mówię, że do normalnej pracy nie wrócę. Ba, może to będzie nawet wcześniej niż później. Ale nawet jeśli, to nie będzie to podyktowane tylko i wyłącznie finansami.
Za różnicę w zarobkach kupiłem sobie wspaniały rok. Rok pełen wyzwań, problemów i zmartwień, ale jednocześnie: najlepszy rok w moim życiu. Rok, jakiego życzę każdemu.
Już dawno (na szczęście!) zrozumiałem, że kasa to nie wszystko. O wiele ważniejsze jest z kim i na co się ją wydaje. No i… czas! Żeby cieszyć się pieniędzmi, trzeba mieć czas na ich wydawanie. W podobnym duchu powstał tekst “5 kroków do lepszego programistycznego życia“.
Tutaj skupiłem się na mamonie, a osobny post podsumowujący rok z szerszej perspektywy dopiero powstanie. Ale to już po Świętach.
Póki co: dobrego karpia!
Czy tam jarmużu, co komu.
Kurde, jak tak patrzę na to co robisz, to zaczynam wierzyć, ze ja też tak mogę ;) Dzięki za inspirację!
Anonimek,
Bo możesz, do roboty :).
Każdy może ! Wystarczy trochę systematyczności i samozaparcia. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Strasznie interesujące są te koszta bloga. Patrząc na moje poczynania nigdy do takich kwot nie doszedełm. Czekam z niecierpliwością na dalsze informacje.
Genialna robota i szacun za podzielenie się. Dajsze dużo inspiracji, że się da. A to jest cholernie ważne !!! Dziękuję !!!
Mirek,
Właściwie to klikając “publish” nie zakładałem inspiracji, bo do niej brakuje tam jednego zera z tyłu :). Ale skoro tak to gites.
A koszty bloga… To nie tylko blog, ale raczej “blog & me”, w myśl zasady “jestem startupem”. Ale nie ma co się teraz rozpisywać :).
Część kosztów z bloga można uznać za koszty marketingu, który możesz “odebrać” w postaci ekstra szkoleń.
Gratulacje, oby następny rok był jeszcze lepszy!
Paweł,
Wszystkie koszty to marketing w tej czy innej postaci. Jednak nie, to się nie przekłada na szkolenia. Już bardziej na reklamy na blogu.
Dzięki !
Świetna robota i wielki szacun za udostępnienie takiego raportu :). Który z tych trzech tematów pochłania najwięcej czasu i energii? I czy np. nie opłaciłoby Ci się ograniczyć scenę i włożyć więcej wysiłku w bloga? PS. to kwoty netto czy brutto?
Maciek,
Thx :).
Czas i energia to zdecydowanie blog, bo jest to też mój priorytet nr 1. Odpowiadając na drugie pytanie: więcej wysiłku raczej w niego nie jestem już w stanie włożyć. Scenę na pewno ograniczę, bo to się wymknęło spod kontroli, ale niekoniecznie zaoszczędzony czas “wpakuję” w bloga.
Kwoty netto (tzn. na FV, więc +vat, choć nie wiem dlaczego ma to mieć znaczenie :) ).
Otwierając artykuł myślałem “nie no to pewnie jakaś ściema. przecież gościu nie napisze ile faktycznie zarobił”. A tutaj – proszę bardzo. Dobrze wiedzieć jakiego rzędu to mogą być kwoty, dzięki za podzielenie się!
Btw jeśli chodzi o transparentność płac to z kolei buffer opublikował pełną listę płac swoich pracowników: https://open.buffer.com/transparent-salaries/. Co też wygląda na przyjemną inicjatywę i generalnie b. rzadko spotykane, bo to przecież takie nie dżentelmeńskie :)
Adam,
Na devstyle nie ma ściemy ;). Żadna umowa mnie nie krępuje, więc czemu nie?
Odnośnie jawności płac w firmach to… sam nie wiem. Kiedyś byłem za pełną transparentnością, ale to może powodować konflikty. Gdybym miał firmę to bym chyba nie chciał, żeby pracownicy znali swoje pensje.
Myślę, że taką jawność można by było jasno oprzeć o oficjalny wzór wyliczania wysokości wynagrodzenia – coś na zasadzie tego co wyżej zamieścił Adam.
Emil, to nie chodzi o liczby czy formuły ale o mentalność i sposób myślenia. W skrócie – w PL nie dorośliśmy jeszcze mentalnie do tego żeby płace były jawne. Można ogłosić ile na danym stanowisku można zarabiać (czytaj widełki) ale ogłoszenie jawne kto ile zarabia dokładnie wyzwoli tylko problemy.
Z różnych przyczyn, trochę o tym jest w książce którą właśnie czytam (recenzja na dniach na blogu)
Adam, problem z upublicznianiem swoich zarobków czy innego rodzaju dochodów bierze się najprawdopodobniej jeszcze z czasów komuny (nie wiem, za młody jestem) i zaglądania sąsiadowi do kieszeni. Inną kwestią jest nasz kodeks pracy (jeśli ktoś pracuje na etacie) – i wymachiwanie nim przez pracodawców w stosunku do pracowników i jawności wysokości wynagrodzenia (aby pewnie koledzy nie zazdrościli) np. http://ozzip.pl/porady-prawne/item/1899-tajnosc-wynagrodzen
“takie nie dżentelmeńskie” – to chyba też jeszcze z dawnych lat powiedzenie :(
Ja z kolei mam to nieszczęście, że pierwszą poważniejszą pracę dorywczo-wakacyjną odbyłem w Szwecji, gdzie nie ma tajności wynagrodzenia i nie jest tajemnicą jaką stawkę godzinową mają twoich towarzysze pracy. Jak nieraz słyszałem – “u nas w Polsce” jawność taka jest niemile widziana i mówienie otwarcie o stawce godzinowej odbija się przeważnie o zgrzytające zęby słuchaczy :(
A wracając do Macieja – dobra robota! Czekam na artykuł o stawkach wynagrodzenia na konferencjach :)
Maciej, już kiedyś to pisałem, moim zdaniem jesteś Szafrańskim w wersji programistycznej. Gratulację świetnego wyniki i odwagi publikacji danych. Takie posty są bardzo cenne i dużo wnoszą do społeczności. Myślę, że jako stały szkoleniowiec Bottegi miałeś jednak zawsze takie “plecy”, przez co mogłeś podejmować większe ryzyko, co i tak nie umniejsza twoim dokonaniom. Powodzenia w 2017. Na pewno będę śledził.
Arkadiusz,
Porównania do Michała pojawiają się często i o ile faktycznie robi on kawał niesamowitej roboty i jest źródłem inspiracji, to wolę jednak patrzeć na każdego… osobno ;). “każdy sobie skrobię skrobie” i do jego skali jeszcze mi dużo brakuje. W sumie to jest ona raczej nieosiągalna :). Ale dzięki!
Odnośnie Bottegi i ryzyka: to raczej w drugą stronę zadziałało. Z pracy odszedłbym niezależnie od wszystkiego, a dzięki temu odejściu mogłem bardziej skupić się na szkoleniach. W podlinkowanym tekście (o “5 krokach…”) piszę o tym, że do podjęcia ryzyka potrzebne są oszczędności. Oszczędności budowałem zanim związałem się z Bottegą.
Co nie zmienia faktu, że mój związek z Bottegą wielce cenię i za zaszczyt uznaję możliwość mianowania się ich trenerem.
Czy ja wiem czy to 173 to tak duzo… sredni programista w szwajcarji moze lekko wyjsc 2 razy tyle na reke, poswiecajac na to mniej czasu i majac relatywnie mniejsze koszta…
Tomek,
173 to NIE JEST tak dużo i dałem to do zrozumienia w tekście. To… “normalnie”.
Ale co kto może w Szwajcarii, Abudabi czy na Marsie to niewiele mnie interesuje, szczerze mówiąc :). Jestem tu a nie tam i chcę być TU. Dodatkowo akurat argument z poświęcaniem “mniej czasu” jest nietrafiony, bo ty piszesz o pracy na pełen etat. Podczas gdy u mnie wychodzi średnio maksymalnie pół etatu.
Ale średni programista mieszkający w Szwajcarii ma te same koszta utrzymania i życia co w polsce? Bo pewnie siła nabywcza jest inna dla franka w Szwajcarii a inna po przewalutowaniu w Polsce (x4) . Ostatnio czytałem ciekawy artykuł jak to jest w stanach. Jeżeli miałbyś przeliczać na złotówki to eldorado, ale jak masz tam mieszkać to nie wygląda to już tak obiecująco.
@Maciej: Z czystej ciekawości: Kapitalizm, czy socjalizm i dlaczego?
Jan,
Pozwolę sobie się nie ustosunkować do pytania, którego geneza i cele są dla mnie owiane tajemnicą. W debaty tego typu nie chcę wchodzić, z WOSu nigdy dobry nie byłem i generalnie to mnie takie rzeczy nie bardzo interesują. “Robić swoje” – do czego to pasuje?
Świetne podsumowanie. Poza Twoją satysfakcją i efektami finansowymi kryje się też ogromna wartość, którą otrzymuje community, co z pewnością zaprocentuje w dłuższym okresie czasu. Życzę powodzenia i satysfakcji na dalszej drodze!
Piotrek,
Dzięki!
A “dłuższy okres czasu” to… już teraz, bo blog zaraz będzie świętował 9. urodziny :). A ja, w community: chyba już ze dwunaste!
Wychodzi na to, że właśnie rzeczona satysfakcja, a nie kasa, jest najważniejsza.
HOWGH!
Czołem,
gratuluję raportu jak i całego roku. Wydaje mi się, że jeżeli chcesz coś zmienić w sferze wynagradzania za prezentacje, to już robisz dobrą robotę: zadajesz pytanie i pokazujesz dane dotyczące szkoleń, podcastów – trochę zbliżonych domen. Mam nadzieję, że w 2017 pod tym tagiem http://devstyle.pl/tag/raport/ znajdę kolejny wpis z jednym zerem więcej na końcu ;-)
Tak trzymaj!
Szymon,
Dzięki! :) Co będzie za rok to nie wiem, bo nie wiem nawet co będzie za miesiąc. Ale za zero bym się nie obraził.
Powodzenia wzajemnie!
Pierwsze moje wrażenie to wooow, bo kwota jest niezła, ba- dla większości Polaków astronomiczna i nieosiągalna. Z drugiej strony gdyby wziąć pod uwagę jaką ilość czasu poświęciłeś na to wszystko (plus dojazdy, przygotowanie do szkoleń, odpisywanie na komentarze na blogu;), to pewnie stawka godzinowa już nie będzie aż tak oszałamiająca. W sumie troszkę wiem jak to wygląda- niedługo prowadzą kilkudniowe szkolenie i kiedy zobaczyłem ile dostanę za godzinę, to byłem zachwycony, ale potem pojawiła się myśl: “zaraz, zaraz, Ty się musisz jeszcze do tego szkolenia przygotować”. No i wychodzi mi, że np. jeden dzień szkolenia to dwa dni przygotowań albo i więcej, zależnie od tematu. To jest naprawdę masa roboty, której bezpośrednio nie widać, klient/ czytelnik widzi tylko super prelegenta czy ciekawy wpis na blogu, nie mając pojęcia o tej mozolnej, back-endowej pracy, bez której nie ma efektów;) Podsumowując Maćku- gratulacje za kawał świetnej roboty i oby przyszły rok był jeszcze lepszy:)
Miguel,
Sama kwota szczerze mówiąc nie powinna robić wielkiego wrażenia i bynajmniej nie napisałem tego żeby się chwalić. Bo naprawdę uważam, że w kontekście samej wysokości zarobków – absolutnie nie ma czym. Będzie czym jak zarobię bańkę w rok, tylko nie wiem jeszcze na czym :).
Najważniejsze to robić to co się chce robić, kasa jest drugorzędna.
Przygotowanie szkoleń: oczywiście że to masa, MASA czasu. O tyle fajnie, że takie odpowiednio przygotowane szkolenie można prowadzić potem latami :).
Dzięki i wzajemnie!
Gratuluję! To bardzo inspirujące i ważne. Trzymam kciuki, oby tak dalej :)
Rob,
Dzięki i wzajemnie! Będzie dobrze bo jak ma być :)
Ogromny szacun za pokazanie danych finansowych! W Polsce ludzie sie tego strasznie krepuja a taka informacja moze byc ogromnie przydatna przy planowaniu jakiejs zmiany. PS: Tak netto/brutto i uscislenie tego co to oznacza (tylko VAT czy podatek dochodowy) ma znaczenie bo kwota sie znaczaco zmienia ;) Gratki i jak najlepszego 2017!
Łukasz,
Wiem że ludzie się krępują, ja przestałem się krępować czymkolwiek rok temu :). To na pewno może się przydać innym, którzy chcieliby kiedyś na taką ścieżkę wkroczyć. Mi się udało tyle zarobić po 9 latach blogowania, ktoś kto dopiero zaczyna może oszacować swój potencjał na podstawie tych danych.
O problemach z tym związanych będę jeszcze pisał (bo nie jest tak różowo jak się może wydawać).
Dzięki najlepszego również!
Czekam na rozwinięcie tych blogowych kosztów :)
Kamil,
O a pan skąd tutaj? :)
Rozwinięcie będzie, ale pewnie dopiero w styczniu/lutym bo czuję, że ten tekst będę pisał dniami całymi.
Z Wykopu dotarłem, ale chyba zostanę na dłużej :)
Czekam dokładnie na to samo. Jestem ciekawy czym jest to “coś dziwnego” w kosztach blogowych.
Gratulacje gościu! Nie wiem jakie miałeś plany ale to jest super wynik jak na pierwszy rok działalności.
Udała Ci się jedna rzecz – nie wpadłeś (albo wydaje mi się) w typową pułapke samodzielnej działalności czyli “zyt dużo do zrobienia”. IMO to dlatego że masz to przemyślane i tak naprawdę skupiasz się na blogu ale Ty już to wiesz najlepiej.
Na freelancer da się zarobić dużo więcej tak jak ludzie piszą. Mój pierwszy rok na freelance to był wynik dużo większy ale to był zapieprz po czubek nosa – zresztą wiesz bo byłeś częścią tego :).
Jeżeli w Szwajcarii dev zarabia dwa razy więcej … to nie ma co jechać do Szwajcarii :). Można zostać w PL :). Ale nie o to chodzi. IMO znalazłeś balans.
A wyniki będą przychodzić lepsze z czasem. IMO interesujący będzie rok 2 i 3 Twojego działania i jak będzie się zmieniała struktura przychodu.
Napieprzaj do przodu.
Tomasz,
Dzięki!
Planu nie miałem, szacowałem tylko że musi wyjść minimum 100k żeby nie pójść z torbami od razu.
Odnośnie “zbyt dużo do zrobienia” – w tej pułapce tkwiłem latami, więc mam to za sobą. Tak naprawdę więcej w tym roku NIE zrobiłem niż zrobiłem i… tak to powinno właśnie wyglądać, żeby się nie zarżnąć.
A co do lat 2 i 3 działalności to… zobaczymy, czy działalność jeszcze będzie, o czym ci zresztą pisałem :). Póki co się nakręciłem i znowu chce się zawojować świat, co tylko potwierdza żeby nie podejmować żadnych pochopnych decyzji.
Jeśli chodzi o taką finansową otwartość, to ludzie potrafią to bardzo docenić (ja również). To pokazuje, że można prowadzić taką, a nie inną działalność i sensownie zarabiać na życie – niejako “przy okazji” (satysfakcji i doświadczenia nie wyceniam w żadnej walucie). Pomaga to też w rozwijaniu własnych pomysłów biznesowych – konkretne liczby zawsze są przydatne ;)
Michał,
Nie chodzi nawet o docenianie, raczej o robienie tego co się obiecało :). Rok temu zapraszałem do wspólnej “podróży w nieznane”, nęciłem pełną otwartością… i tego dotrzymuję. A dodatkowo, co napisałem w poście, sam się dzięki temu dowiedziałem jakie są liczby, bo gdyby nie ten post to bym takiego podsumowania nie zrobił :).
Czytałam ten raport z wypiekami na twarzy, no uwielbiam takie jasne i klarowne teksty. Życzę Ci z okazji świąt nie tylko dobrego karpia z jarmużem, ale też odwróconych proporcji – więcej kasy z bloga, mniej ze szkoleń, żebyś nie musiał z chaty wyjeżdżać za często. Mi Twój zarobek zaimponował i jestem pod wrażeniem. Gratuluję:)
Olga,
Odwrócenie proporcji – taki jest plan, bo blog jest “najbardziej mój” i wiąże mnie z nim głębokie uczucie :).
Dzięki i najlepszego również!
Po tym, że podajesz koszty rozumiem, że wszystkie kwoty brutto?
Maciek,
Kilka razy już na to pytanie odpowiadałem: nie ma to znaczenia. Jest niecałe 200k, więc do miliona tak samo daleko niezależnie od tego czy brutto czy netto.
Kwoty to FV bez vatu.
Gratuluję i życzę dalszych sukcesów – nic tak nie przekonuje że robisz dobrą robotę jak to że ludzie chcą za nią zapłacić.
RG,
A to prawda, robota jest tyle warta ile ktoś jest gotów za nią dać :).
Dzięki!
Z punktu widzenia blogera, jestem pełen podziwu zarówno za transparentność (raport i dochody) jak i za efektywną pracę, jaką włożyłeś w minionym roku w ramach devstyle.pl i innych projektach, w których współuczestniczyłeś. Nie każdego blogera, youtubera czy podcastera stać na to, żeby podzielić się z publiką z tabelkami czy wynikami dochodu / rozchodu – by nie narażać na hejterstwo czy posmiewisko.
Z punktu widzenia programisty, również jestem pełen podziwu za odwagę w podjęciu pracy na własne konto, dzięki czemu powstały inne, szersze możliwości, których nigdy nie było gdy sie pracowało na etacie.
Ale nie nazwę Cię Szafrańskim czy tam x-skim. Szanuję pracę Michała, tak samo jak Twoją, Maćku. Tak samo jak Gutka czy Mirka Burnejko.
Dzięki za inspiracje w tym roku i licze na kolejne w nastepnym :)
Zdrówka!
Bobiko,
Bardzo ładnie to wszystko ubrałeś, że aż nie mam nic do dodania :). Hejterstwo/pośmiewisko może być zawsze, trzeba z tym żyć, kastrować to i tyle :).
Dzięki i powodzenia również!
Fajnie poczytać że da się “inaczej” w naszej branży :) Ale żeby próbować tego stylu życia chyba mimo wszystko trzeba swoje przed monitorem odsiedzieć i zdobyć cenne doświadczenie. Myślę że fajną informacja byłby twój końcowy zysk netto. Wg moich obliczeń to ~104000zł (przy założeniu dochodowego 19%, jednoosobowej DG) ale nie wiem w jakiej formie prowadzisz działalność i jak się rozliczasz z US.
Marek,
O dokładnie w punkt: przez cały ten rok chciałem pokazać że “da się inaczej” jeśli się chce. Doświadczenie i lata przepracowane są oczywiście konieczne. Warto jednak przez te lata zdobywać kompetencje różne, a nie tylko samego kodowania.
Końcowy zysk netto – to przekracza moje możliwości, nie wnikam w takie rzeczy, jeśli ktoś chce to może sobie popracować z liczbami które już podałem. To są kwoty z faktur, bez vatu.
Czasami zmiany na prawdę są dobre, ale chyba większości oczekujemy stabilności dlatego większość ludzi pracuje za najniższą i marudzi że mało, a nic z tym nie robi.
Carplan,
Zmiany czasami wychodzą na dobre, a niebezpieczne są prawie zawsze. Ja zaryzykowałem i na szczęście nie skończyło się katastrofą. Brakuje mi stabilizacji i bezpieczeństwa, ale zamieniłem je na fajniejsze rzeczy (bo nie na większą kasę, rok temu więcej wpadło na konto).
Bardzo optymistyczna puenta, ciekawy artykulik. Powodzenia Procent i trzymam kciuki za następny rok ;]
Sarin,
Dzięki :). I z wzajemnością życzenia.
Fuck yeah, alleluja i do przodu :D
Nrm,
Tajest!
Maciej chyba dzisiaj będzie rekord odsłon bloga :) Oby infrastruktura wytrzymała. Powodzenia w nadchodzącym roku!
Grzegorz,
Tak, rekord jak nic, ale Webio daje radę :).
Dzięki i wzajemnie!
Gratulacje !
Inspirujący wpis, sam od jakiegoś czasu igram z myślą żeby zabrać się za szkolenia programistyczne “na serio” i taki post jest pomocny przy podjęciu drugiego kroku :)
Pozdrawiam
Paweł,
Nie jest to łatwy kawałek chleba, ale jak się uda to zdecydowanie warto, przynajmniej na jakiś czas. Powodzenia!
Udowadniasz, że jednak można zarobić na programowaniu nie programując. :)
No i tylko Ci co się boją pracy na swoim mówią, że nie można na tym zarobić.
Pablo,
Można można, tylko trzeba się wcześniej o to latami starać. Zresztą pisałem o tym w podlinkowanym tekście “5 kroków…”. Nie samym kodem koder żyje.
Maciek, trzymam mocno kciuki za Twój sukces. :) Wesołych Świąt :)
Pozdrowienia dla Joanny!
Dominika,
Dzięki, jest git i będzie jeszcze lepiej :). Następnym razem trasa z Białegostoku do Gdańska w 50% bokiem!
Pozdro wzajemnie :).
Procenciku, jak zwykle, kawał dobrze zrobionej roboty – zarówno z podjęciem ryzyka/wyzwania zostania “nieprogramującym” programistą, jaki i z podzieleniem się nie tylko informacją o kasie, ale też przemyśleniami (ważne!) o tym, jak zrobić “improvement”. Szacun i najlepsze życzenia na przyszły rok.
Paweł,
Dzięki. Przemyślenia zawsze na propsie :).
Dobrego roku również!
czyli oko 50 dni to byly szkolenia, liczac ze jednak nie kazdy dzien to szkolenie to okolo 25 dni szkoleniowych bylo choc poznam chetnie dokladna liczbe, kazde szkolenie wiec za okolo 5-7-10k
ech kochane korpo maja czym placic
czy skoro przez rok nie programowales to nie czujesz ze jestes 12ms do tylu, w sensie moze rozwine – bardzo czesto mozna spotkac opinie ze dobry programista to pisze kod a nie czyta ksiazki, a ty skoro nie pisales kodu to chociac chyba trzymales reke na pulsie z artykulami
nie czujesz ze straciles czas
nie tracisz pozycji jesli chcialbys wrocic do kodowania
czy nie idzie to w tym kierynku ze faktycznie lepiej szkolic ale moze kiedys byc zalamanie rynku szkoleniowego i wtedy nie bedziesz juz sprawnym programista ale zawsze jednak uda ci sie z praca bo potencjalny pracodawca bedzie przekonany ze choc nie napisales linijki kodu od 3lat to jednak latka szkoleniowca zaslepi pracodawce ?
Witek,
Moja stawka szkoleniowa nie jest tajemnicą i dzieliłem się nią na snapchacie i youtube: 4700 + vat za 1 dzień jeśli jadę bezpośrednio “z bloga”. Z tego co się orientuję to jest to dość tanio. Jeśli z Bottegi to oni negocjują i ustalają ceny, których nawet nie znam.
A szkolenia prowadzę nie tylko w korpo – płacą wszyscy tyle samo.
Nie jestem do tyłu z powodu nieprogramowania. Trzymam rękę na pulsie i orientuję się “co się dzieje”. A akurat tematy moich szkoleń są ponadczasowe i mogę nie programować przez kolejne 10 lat, jednocześnie będąc najlepszą osobą do prowadzenia kursów z tej tematyki. Już dawno przeszła mi chęć na pogoń za najnowszymi blbliotekami czy frameworkami, zajmuję się bardziej uniwersalnymi praktykami.
Czasu nie straciłem, co to to nie. A czy chcę wrócić do kodowania? Tak, coraz bardziej mi się chce. To była świadoma przerwa, a nie zerwanie z programowaniem na stałe. Ale to trudne sprawy, więc nie będę rozwijał ich tutaj w komentarzu.
Cześć!
Ciekawe – też jestem “nieprogramującym programistą” i odszedłem z etatu w podobnym czasie :)
Nawet kwoty “wyciągnąłem” dość podobne i podejście z wakacjami podobne! W razie czego u mnie na blogu (podlinkowałem) też podsumowanie roku, też z kwotami i z wyciągniętymi lekcjami.
Do usłyszenia zatem i powodzenia w 2017! :)
Piotrek,
Dzięki, pozdro i powodzenia również!
Motywujesz do tego, aby rzucić ten cholerny etat. I po przeczytaniu tego jeszcze bardziej przybliżyłeś mnie do próby podjęcia takiej decyzji. Muszę się wziąć za siebie, bo raz się żyje.
Marcin,
Etat nie musi być “cholerny” :). Są prace bardzo fajne i przez lata ich doświadczałem. Robiąc sobie rok przerwy odchodziłem właśnie z fajnej, a nie cholernej, pracy.
A że “raz się żyje” – to prawda! Z tym, że moje życie wcale nie stało się prostsze w tym roku. Przyjemniejsze – tak. Prostsze – nie. Ale do eksperymentów zawsze zachęcam.
Od kilku lat wszelkie szkolenia są po prostu w modzie: Forex, Motywacja, Uwodzenie kobiet, NLP, Biznes, Rozwój osobisty itd.
Świetnie trafiłeś w punkt i odnalazłeś się w rzeczywistości. Gratuluję wyniku finansowego, jednak widać, że jesteś profesjonalistą w swoim fachu, świetnie zarządzasz swoim wizerunkiem i myślę, że bycie “szkoleniowcem” nie jest po prostu dla każdego kto tego nie potrafi robić w sposób umiejętny, bo zaraz się może okazać, że w 2017 roku będziemy mieli wysyp na rynku “kołczów od programowania”.
Culturva,
Moje szkolenia nie mają nic wspólnego z tematami, o których piszesz. Zawieram materiał wyciśnięty z wielu lat zgłębianiu pracy programisty pod bardzo wieloma kątami. I… w nic nie “trafiłem”, do szkoleń wciągnął mnie Sławek z Bottegi, który szkolenia prowadzi od wielu już lat i jest w tym mistrzem.
Profesjonalistą jestem jeśli chodzi o programowanie – to zdecydowanie tak. Ale “budowanie wizerunku” i prowadzenie szkoleń to amatorka z mojej strony, nigdy nie edukowałem się w tych kierunkach. Okazuje się, że mam po prostu intuicję, która podpowiada co robić.
Bycie “szkoleniowcem” faktycznie nie jest dla każdego, ale skoro ja się takim stałem z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że jest dla PRAWIE każdego. Warunek jest jeden: najpierw trzeba stać się w czymś ekspertem, a dopiero potem zabierać się za szkolenie innych.
A odnośnie “kołczów od programowania”: już teraz jest ich sporo. Sam zresztą jestem takim. Tyle, że ja chcę być “tym jedynym”.
Ale moje szkolenia nie mają z tym nic wspólnego.
A mnie zastanawia jak się promowałeś, że zdobyłeś klientów? Przecież pozycje w google są w większości zajęte. Filmiki?
Dev,
Zaraz rozpocznie się 10-ty rok życia mojego bloga. Beat this.
No tak to wyjaśnia wiele. Dzięki.
A chciałem się jeszcze zapytać czy miałeś duży problem z copywritiniiem, czyli pisaniem ofert, czy po prostu marka i prestiż zrobiły swoje?
Dev,
Nie piszę ofert (szkoleniowych), to firmy zgłaszają się do mnie.
Inaczej sprawa wygląda w przypadku zarobków z bloga, a nie szkoleń, tutaj faktycznie trzeba się postarać i zainwestować trochę w odpowiedni dokumencik.
Pomysł, pełne zaangażowanie, determinacja.
I jest wynik.
Gratuluję! Teraz już zawsze poradzisz sobie w życiu. Finansowo i materialnie :)
Krzysztof,
Akurat wynik nie jest wcale jakiś niesamowity, co zresztą podkreślam w tekście. I kompletnie szczerze: nie do końca rozumiem szum, jaki się wokół tego zrobił :).
Ale dzięki!
Czy sobie poradzę to się okaże, póki co nie narzekam.
[…] A na koniec jeszcze dobre podsumowania minionego roku i planach na kolejny u kilku naszych rodzimych blogerów, których treści czytam ze szczególną uwagą: Andrzej Tucholski – Jak dobrze zakończyć rok Paweł Lipiec – W życiu ważne są 3 rzeczy Michał Szafrański – Jak zaplanować rok i dobrze określić cele Maciej Aniserowicz – Projekt DevStyle – raport 2016 […]
[…] Projekt devstyle: raport finansowy 2016 […]
[…] Projekt devstyle: raport finansowy 2016 […]
[…] jest druga część moich podsumowań. Pierwsza to raport finansowy. Trzecia pojawi się wkrótce, jako standardowe zerknięcie na rok mijający i rok nadchodzący […]
[…] jego mierzeniu. Na kształt tego co zrobili u siebie wspomniany wyżej Kuba Gutkowski czy Maciek Aniserowicz zainstalowałem nawet Toggl, aby przypominał mi o tym zadaniu. Nieskutecznie […]