Dzisiaj będzie o ludziach. Aż sam się dziwię, że taki post spod ręki mej wychodzi… ale jednak.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że robiąc COKOLWIEK ponad normę, jesteś źródłem wielkiej inspiracji? Tak, TY!
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że wokół znajdziesz niewyczerpane studnie głębinowe motywacji, tylko czekające na odkrycie? Tak, przez CIEBIE!
Kilka historii pewnych znajomości…
Dawno temu, w roku 2007, jako student ostatniego roku, zgłosiłem się do tworzenia portalu ITCore – zapomnianego już, najbardziej nieudanego wdrożenia Sharepointa ever. Nie ma znaczenia kto i po co to wymyślił. Znaczenie ma, że w 40-osobowym zespole byli sami pasjonaci, gotowi na wszystko. Napędzaliśmy się, cały zespół, było zajebiście. W końcu: nie wyszło nam. Zdarza się i tak. I na tym by się skończyło, ale…
Przy okazji ITCore poznałem Gutka – kolesia, z którym od 8 już lat gadam prawie codziennie. Jesteśmy fellow-dev-soul-mates. Mniej więcej w tym samym czasie założyliśmy blogi, twittery i inne takie. Mniej więcej razem rozpoczynaliśmy na serio kariery “prelegenckie”. Wymieniamy się doświadczeniami, motywujemy się wzajemnie, recenzujemy swoje inicjatywy. Gdy jeden ma pomysł na coś fajnego to od razu leci do drugiego z prośbą o feedback. Jeśli jeden z jakichś powodów rezygnuje z fajnej akcji to podrzuca ją drugiemu do zrealizowania. Poprawiamy swoje wizje, zachęcamy do dalszych działań. Chwalimy się – gdy jest za co – i krytykujemy się nawzajem – szczerze i bez fałszywych ugrzecznień. Non stop jesteśmy w kontakcie mimo, że już od dawna mieszkamy w innych miastach. To Gutek otworzył mi drogę do świetnej pracy, gdy przez dwa miesiące siedziałem na smutnym bezrobociu, dzięki czemu poznałem kolejną grupę zajebistych ludzi. Nie bez przyczyny to właśnie Gutek był gościem w pierwszym odcinku DevTalka – nie wyobrażałem sobie stracenia audio-dziewictwa z kimkolwiek innym. Trochę bolało, ale i tak było fajnie. I dzięki temu teraz jest już naprawdę dobrze -obrze -brze -rze -eeee -eeeeee -eeeeeeeee (ktoś oglądał Predatora i załapał aluzję?;) ). A skąd to wszystko? Ano znikąd, ot po prostu zgłosiłem się do projektu, w zespole był taki koleś co jarał szlugi i krytykował otoczenie. Zgadaliśmy się i zaczęliśmy jarać i krytykować razem, i… I tak już zostało.
Jakieś 4 czy 5 lat temu zetknąłem się z Rafałem i Michałem – dwoma wulkanami dev-energii, których na pewno kojarzycie między innymi z organizacji prześwietnej konferencji DevDay. Od samego początku, od pierwszego kontaktu, byłem w szoku. Na tym etapie postrzegałem już siebie jako “pasjonata”, ale gdy wtedy porównałem siebie do nich, to byłem po prostu smutnym trollem siedzącym pod zapyziałym mostem, pobierającym dev-myto. Po wymianie kilku maili, nie pamiętam już nawet w jakim kontekście, dotarło do mnie, że to co robię – nie wystarczy. Że trzeba trochę wyjść do ludzi. Że fajnie jest siedzieć w domu, ale do pełnego udziału w życiu społeczności to za mało. I że można to wszystko robić zachowując kompletną szczerość względem siebie i innych – z pełną bezpośredniością uderzając do ludzi, których się nie zna. Dodatkowo Rafek pokazał mi, że można mieć małe dziecko i jednocześnie znajdować czas i siły na pełne zaangażowanie w dev-hobby. Z kolei Michał, rzygający tęczą i skittlesami, uczy uśmiechu i mega-pozytywnego nastawienia niezależnie od okoliczności. Ba, zainspirował mnie nawet pół roku temu do wytrwania w moim skromnym miesięcznym “driathlonie”, podczas którego narodził się DevTalk!
Nieraz opadając z sił, czując że niby “nie dam rady przygotować kolejnej prezentacji”, że “może odłożę nagranie DevTalka na kiedy indziej”, że “po co mam pisać posta teraz skoro mogę go napisać kiedy indziej” zadaję sobie pytanie: “co by zrobili Rafek i Michał?” (“What would Brian Boitano do?“). Odpowiedź jest zawsze ta sama: spięliby poślady, walnęli shota Jaggera, zakasali rękawy i JUST FUCKIN DO IT! “To nie jest kraj dla starych ludzi”. To nie jest świat dla tych, co niby nie mają sił. DO ROBOTY, GODDAMMIT!!
Mogłem nie mailować z nimi? Mogłem. Mogłem nie zagadać podczas BuildStuff 2012, gdy spotkaliśmy się “w realu” po raz pierwszy? Mogłem. Ale na szczęście zrobiłem jedno i drugie. Jedyne czego żałuję to odrzucenia zaproszenia do wystąpienia na pierwszym DevDay. Ale za to kolejne DevDaye sprawiły, że teraz – w kontekście prelegenckim – jestem tam, gdzie chciałem być od bardzo wielu lat (o czym pisałem jakiś czas temu i napiszę znowu wkrótce). Kolesie ci mają jedną wadę: nie potrafią podać ręki na przywitanie jak normalni ludzie, tylko od razu rzucają się na szyję z dzikim okrzykiem “MAAAACIEEEEEK!!!”. Ale i tak zawsze ryj mi się szczerzy na każdą okazję spotkania.
Albo Basia. Z Basią spotkaliśmy się na żywo po raz pierwszy przy okazji 4Developers 2013. Wiedzieliśmy kim jesteśmy, powiedzieliśmy sobie “cześć” przed hotelem i się rozeszliśmy, zamiast pójść razem na browara i pogadać – takie z nas były introwertyczne cioty. Pół roku później, przy okazji Łódzkiej Grupy .NET, na której wraz z Gutkiem daliśmy czadu, Basia dołączyła do nas podczas dzikiego afterparty. Nie pamiętam co się wtedy dokładnie działo, ale – kilka tygodni poźniej na moje zaproszenie Basia przybyła na wschód w roli prelegenta bstoknet. A za parę kolejnych tygodni – gościliśmy ją u siebie w Sylwestra. Okazało się, że podobnie jak ja – chce być Prelegentem przez duże P. Wtedy też zawarliśmy pakt – będziemy się wzajemnie wspierać, ulepszać i motywować. I tak się też działo. Robiliśmy sobie review prezentacji. W miarę możliwości uczęszczaliśmy na swoje wystąpienia i dawaliśmy najbardziej szczery i negatywny feedback jak to możliwe. Bez obrażania, bez pretensji – po prostu wytykaliśmy sobie nawzajem wszystko co powodowało, że prezentacje nie były perfekcyjne. Od niej dostawałem najbardziej wartościowe uwagi i chcę wierzyć, że ja odwdzięczałem się tym samym. Cel był jeden: abyśmy oboje byli na topie. Teraz, kilkadziesiąt miesięcy później, widzę, że przysłużyło się to nam obojgu. Ja skupiłem się na skali krajowej, a Basia szaleje na świecie: NDC, BuildStuff, różne konferencje w UK. Wiecie jak to jest: nakręcać się z kimś w tym samym celu? Bez konkurencji, bez rywalizacji, trzymając za siebie wzajemnie kciuki przy każdej nadarzającej się okazji? Nie? To wam powiem: jest dobrze i każdemu tego życzę. A jak to wyszło? Ot tak po prostu… niechcący.
Chwytaj okazje
To nie są jedyne osoby, które wpłynęły (i nadal na co dzień wpływają) na wszelkie moje aktywności. Ten post miałby o wiele za wiele stron, gdybym chciał wymienić wszystkie. Jeśli czytasz to i myślisz, że powinienś/powinnaś się tu znaleźć, to pewnie masz rację! Ale jeśli obrażasz się, że cię tu nie ma – to NIE MASZ RACJI. Bo nie zadaję się z osobami, które się obrażają.
To co chcę pokazać to to, że w pojedynkę jesteś tylko prochem na wietrze. Że marnujesz swój potencjał. I… że nic nie dzieje się samo – trzeba poszukać okazji. Ale też: że nie trzeba się specjalnie wysilać! Codziennie spotyka nas masa różnych przypadków. A w wielu z nich czai się takie coś, taka sposobność, na nakręcenie się. Na zmotywowanie kogoś, albo zainspirowanie się. Grzechem jest ignorowanie tego.
Czy ty masz takiego swojego Gutka, Rafka, Michała czy Basię? Jeśli nie – to współczuję. I szczerze radzę: otwórz gały, rozejrzyj się. Bo oni tam są. Czekają na kogoś dokładnie takiego jak TY. Sparujcie się, twórzcie coś zajebistego. Idźcie i grzeszcie, i zaludniajcie nasz dev-świat świetnymi pomysłami. Bo możecie. Bo dano wam taką szansę. Bo tak jest lepiej… Bo tak trzeba!
A gdy widzę, że moje działania mają realny wpływ na to co się dzieje (jak np. mój niedawny post spowodował napisanie tej relacji przez Emila), to po prostu niczego więcej mi nie trzeba. Nie ignoruj tego, że każda akcja powoduje reakcję. A każde działanie może być inspiracją, motywacją dla kogoś innego.
Rób i pomagaj robić innym.
Widzę że z bloga programistycznego zrobił się blog motywacyjny i że wszyscy jesteśmy zwycięzcami ;)
no i dobrze ;)
Thaven,
Z bloga mojego zrobił się blog dalej mój, tylko może mi się trochę w głowie poprzestawiało :).
A zwycięzców jest tylko kilku, tyle że przed nikim drzwi nie są zamknięte.
Świetny post i prawdziwy, pozostaje każdemu życzyć znalezienia swoich “fellow-dev-soul-mates”!
Inspiruj i czerp inspirację……
Dziękujemy za dodanie artykułu – Trackback z dotnetomaniak.pl…
A mi się podobają Twoje ostatnie posty. Jest dokładnie tak jak w tytule. Inspirują i dają trochę do myślenia.
To mi się w takim razie podoba fakt podobania :). Gites.
Fajny post, trzymaj tak dalej!