Ostatnio było tak poważnie na blogu, więc dziś po prostu: hehesznie. Nie motywacyjnie, nie inspirująco, nie pouczająco, nie refleksyjnie. Niechaj rubaszny śmiech wzbije się pod niedzielny nieboskłon!
Któż nie parał się nigdy CSSami? Większość programistów w ten czy inny sposób miało ze stylami do czynienia. Ja ich tykam regularnie od jakichś 10 lat. A czy umiem? Nie bardzo. Czy lubię? Bardzo nie.
Znaleziony niedawno cytat pięknie podsumowuje moją cssową przygodę. uHAHAłem się zdrowo.
Też się pod tym podpiszecie?
CSS is easy. It’s like riding a bike, which is on fire and the ground is on fire and everything is on fire because it is hell.
I Am Devloper na Twitterze
s/CSS/JavaScript/
Unikam jak ognia…;)
Nie jest tak źle
Dopóki nie trzeba zrobić coś, co ma wyglądać podobnie na IE6 i najnowszym FF :-D
A ja lubię, nawet bardzo. Lubię wyzwania, a użeranie się z CSS kategoryzuję jako wyzwanie. Chyba jestem masochistą… :D
A ja nawet lubię. Tylko trzeba robić z głową. Czasami trzeba robić jakieś haxxy, ale mimo wszystko gdy CSS’y pisze ktoś kto nie uważa CSS za zło konieczne, i dba żeby było to logicznie ułożone i schludnie napisane – style to fajna zabawa ;) Odkryłem że największy problem to hierarchia pojemników – gdy tam jest bałagan to faktycznie, jakakolwiek zmiana może wszystko rozwalić. Ale wystarczy odpalić sobie dev toolsy w przeglądarce, i sprawdzać czy gdy najedziemy na jakiś element w DOM’ie, to podświetli nam się odpowiednia część ekranu. Wystarczy chcieć :)
Używam i podobnie jak u autora jest to dla mnie zmora. Nie dlatego, ze ich nie umiem. Właśnie dlatego, ze podchodzę zbyt ambicjonalnie i chcę wszystko mieć perfekt. Wtedy się zaczyna jazda…..
Ostatnio w ramach małych projektów używam podstawowych flexów. Świetnie, minimalistycznie – i działa jak należy. Z drugiej strony jestem pełen podziwu dla twórców layoutów, którzy robią CSS majstersztyki. Płynne animacje/przejścia/fade’y/slide’y itp…
Pozdrawiam
Ja tez sie uHAHAłem :D Szkoda tylko, że podczas usypiania córki :P
Piekielnie trafne porównanie ;). Też nie chcem ale muszem :(
W moim przekonaniu wszystkie docinki i żarty na temat CSS biorą się z niewiedzy. Zazwyczaj zabiera się za to gość od lat siedzący w back-endzie, bo przecież “co może być trudnego w widoczkach”. Krew mnie zalewa jak widzę tego typu kod. Bardzo podoba mi się tendencja coraz powszechniejszego podziału w firmie na front-end i back-end developerów. W dobie thick clients i SPA zaczęło to mieć znacznie większe znaczenie.
Prawda jest taka, że dobry frontendowiec skorzysta z dobroci Preprocesorów SASS czy LESS, do tego dołoży modułowość i porządny grid, jak na przykład flexbox, oprze się na architekturze BEM albo SMACSS i już jest w stanie uniknąć 90 procent problemów, które pojawiają się zazwyczaj, gdy ktoś nie mający pojęcia spieprzy cały box model i na koniec doda jeszcze kilka !important dla pewności. Zapewne w jednym pliku css mającym ponad 1000 linijek. Wtedy faktycznie się zgodzę – witamy w piekle.
Coraz powszechniejszy? Mnie się wydaje odwrotnie – pracuję w backendzie, tzn. chciałabym, ale ostatecznie i tak muszę dziubać front w takim czy innym stopniu. Tylko raz w życiu spotkałam się w pracy z wyraźnym wydzieleniem obróbki widoków przez ludzi innych niż programiści backendu. Teraz zauważam (przynajmniej w .Necie), że trend idzie w stronę robienia programisty specjalistą od wszystkiego, bo przecież lepiej zatrudnić jedną osobę niż dwie i co z tego, że czegoś nie lubi. Mam też wrażenie, że znajomość samego CSS-a odchodzi do lamusa na rzecz Bootstrapa.