Każdy potrzebuje lekarza. Wielu: adwokata. A programistę? Od jakiegoś czasu prawie tak samo… i póki co, w najbliższym czasie, sytuacja się nie zmieni.
Firmy prześcigają się w wymyślaniu coraz to bardziej oryginalnych sposobów na zwabienie nowych kandydatów. Nic dziwnego! W końcu za “zrekrutowanie” jednego deva płaci się ciężkie kokosy!
Gdzie idzie siła?
Czasami odnoszę jednak wrażenie, że wysiłki są kierowane nie do końca tam, gdzie się ich oczekuje.
Siła przyłożona w Nieodpowiednim Miejscu powoduje Nieprzewidziane Skutki
– Siódma Zasada Rekrutacji Aniserowicza
Brałem udział w wielu rekrutacjach, po obu stronach. Obserwowałem zarzucanie siatki na całe stada niczego nieświadomych programistów, spokojnie pasących się na fejsbukowo-konferencyjnych polach. Widziałem także precyzyjne akcje, godne najlepszego snajpera, nastawione na przyciągnięcie do zespołu jednego, najbardziej odpowiedniego, specjalisty.
Od kilkudziesięciu już miesięcy cały na proces patrzę nieco z boku. I rozdziawiam japę ze zdziwienia, jak usilnie, z uporem maniaka, powtarza się te same fatalne, schematyczne operacje… tylko mocniej. Bardziej. Oczekując efektów nie “tak samo fatalnych, tylko bardziej”, a zupełnie odwrotnych. JEEEEAAA, JA nie dam rady???!!!
Podczas gdy już dawno temu ktoś (podobno Einstein) powiedział:
Insanity – doing the same thing over and over again and expecting different results
Czy programistę zwabi stół do piłkarzyków? (który to temat poruszałem zresztą w tekście “Nie sprzedawaj się za piłkarzyki“). Czy na pewno firmie zależy na przyciągnięciu programistów, którzy rzucą projekt i zespół dla karty MultiSport?
Co jest ważne dla programisty?
Co jest zatem najważniejsze dla programisty, o którego WARTO zabiegać? Zastanawiałem się nad tym przez długi czas. Analizowałem firmy, w których pracowałem. Obserwowałem ogłoszenia, które mnie samego kusiły. Widziałem zespoły otrzymujące więcej CV, niż mają stanowisk do obsadzenia… nawet bez oficjalnej rekrutacji! I to CV od doświadczonych, midów, seniorów i architektów. Bez obiecywania gruszek na wierzbie, mamienia masażami i rozdawania “półnagich kalendarzy”.
Co wyróżnia te firmy? Pokazują się w środowisku jako specjaliści. Ci do zadań specjalnych… rozumiejąc przez to zadania “ciekawe i ambitne”, a nie dowolne szambo do przeorania.
Przez ostatnie lata odwiedziłem wiele firm, prowadząc swoje autorskie szkolenia. Niektóre z tych firm prezentowały autentycznie wysoki poziom. Świetni ludzie, pełne wyzwań projekty, ogromne możliwości rozwoju. Ale dowiadywałem się o tym dopiero odwiedzając ich biura! Ta atmosfera, to zaangażowanie, te umiejętności giną. Nie są w żaden sposób widoczne na zewnątrz. A szkoda.
W rekrutacji nastawionej na jakość kluczową rolę odgrywa POSTRZEGANIE firmy przez społeczność. To w aktywnej programistycznej społeczności można znaleźć najlepszych reprezentantów, heroldów dobrej nowiny, przyciągających kolejnych speców. Pokaż firmę w społeczności, a znalezienie kolejnych ekspertów będzie prostsze. Bo… ciągnie swój do swego.
Pomysły na skuteczną promocję firmy można mnożyć. Jednak one działają w odpowiednim kontekście, przy dobrze skonstruowanej komunikacji. Mamy dość marketingowego bullshitu! Takiego rodem z reklam lecących w przerwach Kiepskich na Polsacie. Kierowanego do półgłówków.
Wymyślaniem i wdrażaniem nieszablonowych pomysłów w świecie IT zajmuję się od lat. Pozwól, że zabiorę Cię w podróż:
Potrzebujesz dodatkowej motywacji? Poczytaj informacje na tej stronie.
Dopisz się do listy. To do niczego nie zobowiązuje, a może mocno ułatwić Ci pracę! Uwaga, te treści NIE SĄ kierowane do programistów! Ostrzegałem ;).
Do przeczytania, po drugiej stronie!
Dodałbym, że nic tak nie denerwuje, jak zaproszenie do rekrutacji, bez konkretnej oferty. Kiedyś startowałem w takich rekrutacjach, ale gdy moje wymagania znacznie rozbiegały się z tym co może mi zaoferować potencjalny pracodawca, szybko nauczyły mnie, że to strata czasu, a czas to waluta, szkoda mi ją trwonić na jakieś rekrutacje, które nie rokują, bo rekruter próbuje ukryć tak reprezentowaną przez siebie firmę, jak i widełki na określonym stanowisku.
Fakt, łatwo jest w trakcie rekrutacji zmarnować czas. I widełki są mile widziane. Jednak mogę zrozumieć, dlaczego czasami ich nie ma – sztuka negocjacji :).
Będzie coś dla Team leaderów rekrutujących do zespołów ? ;-)
Niedawno czytałem “Software Craftsmanship” – wspominane są tam lokalne społeczności programistów, dzielących się doświadczeniem itd. Odnoszę wrażenie, że “u nas” tego jest bardzo mało. I nie mówię o dużych eventach jak konferencje czy targi – bo na to trzeba i czas i kasę. I organizacyjnie to hardkor.
Ale np. w Trójmieście zdarzyło mi się do tej pory być na kilku wieczornych prezentacjach organizowanych przez kilka rożnych firm, na których pojawiali się programiści “z okolicy” by posłuchać o jakiejś nowej technologii, narzędziu czy podejściu. Super sprawa.
Wiem też, że wiele firm organizuje takie cykliczne, warsztatowe spotkania wewnętrznie. A chyba nie jest dużo większym wysiłkiem / kosztem upublicznienie ich – nawet w niewielkiej skali? Nie trzeba od razu wynajmować sali konferencyjnej czy knajpy (chociaż neutralny grunt na pewno będzie mniej kojarzony z nagonką ;-))
Uważam jako promocja kultury firmy, jej zespołów, technologii i projektów to bardzo sprawne narzędzie.
U nas jest mało “lokalnych” inicjatyw? No coś Ty! W Trójmieście to nawet sam raz występowałem na takim spotkaniu.
Wpadaj na meetup.com i szukaj :). Nawet w Białymstoku mamy takich grup z 10.
A że to sprawne narzędzie… jak najbardziej! I o tym też na pewno w mailach będzie ;).
Zresztą… jak nie ma, to możesz zrobić. Serio! Kilku gości z Tarnowa zgadało się w – uwaga! – komentarzach pod moim jutubem. I od miesięcy działa w Tarnowie grupa programistów spotykających się po godzinach.
Nie trzeba wiele. Rękawy zakasać i do roboty! :)
Macie tam wkrótce swoją edycję 4Developers. Znajdź tam chętnych i działajcie!
Maciej ma rację, jest tego naprawdę dużo w trójmieście, tylko musisz szukać na meetup’ie lub przeglądając newsy na uczelniach np. UG czy PG. Zresztą dzisiaj nawet rozmawialiśmy z Maćkiem o konferencji ITAD UG na której był prelegentem. Jako jeden z organizatorów mogę powiedzieć, że było ponad 700 osób i praktycznie zabrakło nam miejsca, w nowym roku zapewne będzie większa ilość osób, tak samo PG i ich NetVision. Plus jest taki takich konferencji, że są w większości darmowe bo miejsce i część kosztów pokrywa uczelnia, dlatego warto szukać po kołach naukowych czy grupach na FB.
Witam
Hurra, wreszcie się dostało pracodawcom na devstyle :)
Ja bardzo nie lubię tracić czasu na jałowe dyskusje, w których większość pracodawców próbuje mi udowodnić, że jestem wielbłądem i bez pracy u nich i uch “cennej” wiedzy jak programować w “R” umrę z głodu.
Nie podawanie widełek to w dobrych firmach sztuka negocjacji, w złych zasada – pracuj za ile dajemy, albo tam są drzwi. Wiele dobrych technik negocjacyjnych, sensownych, znalezionych na portalach internetowych nie działa, bo tak i już. Dobre argumenty są zbijane słowami – dla nas to nie argument.
Wiele firm przypomina firmy udzielające chwilówek – dają pewną kwotę pieniędzy i chcą je pomnożyć od zaraz 5 krotnie. Nie chcą zainwestować w rozwój człowieka, jego talent, naukę danej technologii itp, chcą efektów natychmiast.
Wielu kierowników z głowami w chmurach nie ma pojęcia o zarządzaniu zasobami ludzkimi, myślą, że człowiek jest kosztem jak serwer w Amazon, trzeba optymalizować koszty. Kierownicy łamią prawo (bo go nie znają, nie specjalnie), łamią zasady przyzwoitości i postępowania z drugim człowiekiem (rozumiem, że nie są humanistami, ale są granice)
Również z boku się przyglądam z uśmiechem temu co się dzieje, jako freelancer dostaje łatwiejsze i lepiej płatne zadania niż jako programista na etacie, co się powoli zmienia, etat staje się elitarny w tym zawodzie – ciężko znaleźć kogoś na stałe, no ale jak ktoś popsuł rynek, to jego sprawa, teraz niech pracodawcy płaczą :)
Pozdrawiam czytających.
Myślę, że to temat-rzeka działający jak płachta na byka. ;) W kwestii tego, co jest ważne – chwyciła mnie kiedyś za serce firma, w której rozmowa techniczna była na świetnym poziomie i uwaga: nie pisałam na niej żadnego kodu ani żadnego nie dostałam do omówienia. Samo mięcho, bez wstrzykiwania wody. Pytania otwarte przekrojowe z różnych technologii oraz o programistyczny światopogląd (wow, ktoś naprawdę stosuje dobre praktyki?!), a nie czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej. Ponadto rozmowa z panią z HR nie została rozdmuchana do osobnego etapu rekrutacji, tylko obie były razem. Da się?
To polowanie na programistów to śmieszna sprawa. Płaci się teraz ogromne sumy świeżakom, którzy właściwie nie mają żadnego doświadczenia i nic nie potrafią. Wiadomo, iż w momencie jak taki Junior ma okazję świetnie zarabiać to skorzysta. Pytanie czy to się opłaca pracodawcom? Na szczęście ja w developerce nie działam i programistów nie zatrudniam, więc nie moje zamartwienie. Niech ktoś inny mi odpowie :)
Firmę najlepiej promują pracownicy. Jeśli jej programiści prezentują coś na konferencjach czy lokalnych spotkaniach to o firmie też słychać. Jeśli kolejka np. na JUG jest już pełna to można spróbować ruszyć z własnymi spotkaniami.
Warunki w niektórych firmach i rozmowa rekrutacyjna to osobna sprawa.
Byłem na rozmowie w firmie, gdzie widziałem ludzi upchniętych w domku jak śledzie w puszce, a prezes na dzień dobry proponuje minimalną krajową i życie z premii :(
A ja może tak z drugiej strony… Ostatnio byłem poproszony kilkukrotnie o weryfikację umiejętności technicznych naszych kandydatów. Powiem szczerze, że na 8 rekrutacji może jedna lub dwie osoby rokowały. Nie chodzi tutaj o znajomość API platformy i tak dalej, ale ludzie często nie wiedzą jakie są dobre praktyki, prawie nic o bazach danych, dlaczego programista powinien podać testy, jakie są ich rodzaje, jak się to integruje, znajomość translacji niemal żadna, poziom izolacji nieznany… Nie wiedzą czy robota jest dobrze zrobiona i jak to sprawdzić, jakie metryki Sonara zna… A na koniec mityczne kilkanaście tysięcy żądania.
Przyznam że na tych rozmowach staram się zobaczyć, czy ktoś się interesuje branżą ogólnie, ale słabo to widzę.
I na koniec dorzucę kontrowersje: jeśli przyjmujesz do pracy ciamajdy, lub osoby niesamodzielne w zdobywaniu wiedzy to dokładasz cegiełkę do utraty swojego seniora.
Zapotrzebowanie na programistów obecnie jest ogromne no i podejrzewam, że będzie rosło cały czas, zgadzam się w 100 procentach z tym co pisze Maciej. Jeśli chodzi o pracodawców , kierowników to mam wrażenie, że nieodpowiedni ludzie znajdują się na nieodpowiednich stanowiskach.
Programiści są w wyjątkowo komfortowej sytuacji na rynku pracy, kiedy to pracodawca poszukuje ich, a nie na odwrót, jak to bywa w większości przypadków. Zazdroszczę im tego, że nie muszą odpowiadać na pytania w stylu “Którym superbohaterem chciałbyś być?” albo “Wymień 10 zastosowań klawiatury” ;)
Czasem musza ;-) Albo zagadki w stylu “kul maharadży”…
O bycie jakimś zwierzęciem czy planowanie ciąży mnie jeszcze nie pytano, ale zdarzały się już inne rekruterskie klasyki np. moje wady, moja największa pomyłka i jej efekt oraz oczywiście jak to: kobieta i programowanieee?!!!!1111oneone Raczej dużo zależy od miejsca zamieszkania. Ja nie jestem ze stolicy i pomimo kilku lat doświadczenia oraz wyraźnego zainteresowania zmianą pracy nie dostaję prawie żadnych ofert na LI.
Oj tak, teraz dobry programista, który wykonuje zadania na czas i pryz tym jest uczciwy jest na wagę złota. Wcale się nie dziwię!
A co nieuczciwego programiści robią? Ja kojarzę chyba tylko spędzanie czasu pracy na niesłużbowych czynnościach, ale jeśli ktoś i tak się wyrabia w czasie, to chyba niweluje efekt.
Dobry programista jest obecnie na wagę złota, co raz mniej takich. Np jeden z przykładów u mojego kolegi na ostatnim roku zostało 8 przyszłym programistów, gdzie zaczynało ponad 40 osób.