Przejdź do treści

DevStyle - Strona Główna
…staraj się mieć taką, która jego jest

…staraj się mieć taką, która jego jest

Maciej Aniserowicz

8 kwietnia 2013

Na miękko

Jeśli jest źle, i wiadomo że jest źle, to jest dobrze. Bo może być tylko lepiej. I czas na zmiany.
Najważniejsze, aby być zadowolonym z siebie. Czerpać radość i satysfakcję z codziennych obowiązków i nie czuć się “gorszym” względem otoczenia. Wykorzystywać ogromne możliwości rzucane przez naszą profesję.

Kilka lat temu miałem niemały kryzys odnośnie swojej roli w zawodzie. Niby kiedyś bardzo lubiłem programowanie – i przestałem. Niby kręciło mnie poznawanie nowych rzeczy, rozwój, blogowanie – i przestało. Niby byłem świadom szczęścia, że mogę na swój własny sposób dbać o urozmaicanie dnia codziennego, a nie kopać kilofem w kopalni… ale czułem jakbym robił właśnie to: tłukł kilofem po 8 godzin dziennie a potem zwijał się w kłębek i z przerażeniem czekał na kolejny beznadziejny dzień w pracy.
Nie dawało mi spokoju to, że kiedyś mogłem nazwać siebie prawdziwym pasjonatem – i utraciłem to prawo. Programowanie jako hobby? Już nie…
Spoglądałem w internetowe czeluści i znajdowałem co rusz to kolejnych szczęściarzy, których takie refleksje ominęły. Którzy nie nacięli się na straszące zardzewiałymi, krzywymi kolcami, zaciskające się powoli ściany wypalenia zawodowego z przybitymi tabliczkami “twoja profesja nie ma sensu”. Jak to możliwe?

Jakkolwiek bezsensownie by to nie zabrzmiało, na odpowiednie tory wtoczył mnie jeden prosty cytat. Nie jestem nawet pewien, czy ten cytat miał takie zadanie. Pisałem już o nim dość dawno temu (“Słowo na niedzielę, o pasji, take 2“):

Passion is something that likes to be conquered

Hę? Jak to? Pasja to pasja, hobby to hobby. Albo się to ma, albo się tego nie ma. Nie?

Ano nie. Wszystko wróciło u mnie do wypełnionej satysfakcją i zadowoleniem normy, gdy zastanowiłem się nad tym co JA robię aby czerpać przyjemność z pracy. Co świadomie staram się zmienić? Co mi daje narzekanie na nudę i bezsensowne zadania? Jak powinna wyglądać moja kariera, moja codzienność, biorąc pod uwagę moje plany i wyobrażenia ze studiów (“Zawód – programista. Nadzieje.“), kiedy to nie mogłem doczekać się normalnego żywota prawdziwego programisty? Zrobiłem tabelkę z dwoma kolumnami: “jak powinno być” oraz “jak jest”. Żadna z pozycji nie pojawiła się w obu kolumnach. Skoro jest tak źle, skoro aż flaki mi wykręca sama wizja włączenia komputera, to gdzie tu miejsce na jakąkolwiek pasję? O czym my w ogóle rozmawiamy? Problem sam się nie rozwiąże.

Właśnie: rozwiązanie problemu. Codzienność musi spełniać pewne wymagania aby przeplatać się z pasją. Czy to proste do osiągnięcia? Nie. A czy chociaż jest to konieczne do spełnienia zawodowego? Też nie, o czym pisałem kiedyś w poście “Czy programista musi być pasjonatem?“. Błogosławieni niepasjonaci, albowiem to oni sędziwego wieku bez siwizny doczekają. Jeżeli jednak czujesz, że coś jest nie tak, że potrzebujesz zmiany, że udusisz się w teraźniejszości, to…

Podejmij ryzyko! U mnie jedynym sposobem na uwolnienie się od złych myśli i ponowne stanięcie na twarde programistyczne nogi, a zarazem rozwiązaniem wszystkich problemów na długi czas, było zwolnienie się z wszelkich etatów-sratów i przejście na własną działalność. Sam sobie panem. Dość ludzi mówiących mi nie tylko co zrobić, ale też dokładnie jak to zrobić… bo nie wiedzą co czynią. Nie jest to krok dobry dla każdego, bo skończyć może się różnie (u mnie skończył się średnio, trochę z braku mojego doświadczenia, o czym pisałem tutaj: “Freelancing i okrutna rzeczywistość. Koniec devDream?“). Ale jest to tylko jedna z wielu opcji. Może u ciebie wystarczy zorganizować godzinkę dziennie na ZABAWĘ z programowaniem? Tak jak TY chcesz, wykorzystując wybrane przez CIEBIE metody, narzędzia, biblioteki? Żeby najzwyczajniej w świecie znowu sprawiało to przyjemność?
Zastanów się co byś CHCIAŁ robić. Czego ci w pracy brakuje. Co odbiera ci motywację, co sprawia, że nie budzisz się każdego ranka podekscytowany wizją nadchodzącego dnia. Wypisz to sobie w punktach (pomocny może okazać się mój dawny tekst “Zawód – programista. RAK kreatywności i satysfakcji.“), a następnie powoli, po kolei, jeden po drugim, zmieniaj te punkty. Jeżeli problemem jest praca to nie zwlekaj – weź tą swoją listę i przedstaw ją managerowi, szefowi, komukolwiek. Powiedz wprost: tego mi brakuje do szczęścia. Zrób to od razu jutro.

Nie daj się pożreć marazmowi i stagnacji! Jak się poddasz, im dłużej będziesz płynął niesiony nurtem tego szamba, tym trudniej będzie się z niego wykaraskać. Zorientuj się czym różnią się od ciebie ci wszyscy, którym pasji czy zadowolenia zazdrościsz. Wybierz jedną jedyną najmniejszą rzecz przybliżającą cię do celu – i zrób ją. Nie za tydzień, nie za miesiąc. Zrób to w ciągu 24 godzin. Może to być nawet wspomniana wyżej “wish-list”: czego brakuje mi w codziennej pracy, co powstrzymuje mnie przed czerpaniem z niej radości? U mnie decyzja o przejściu “na swoje” zapadła długo przed faktycznym rozpoczęciem działania jako freelancer. Ale to od momentu podjęcia decyzji, a nie otwarcia freelancerskich wrót na tabuny klientów pragnących mego kodu, było mi dobrze. Taką pierwszą małą rzeczą jaką zrobiłem było wylistowanie wszystkich znajomych – ze studiów, z wszystkich projektów, z wszystkich “prac” – i skomponowanie do wybranej garstki maila z informacją o mojej decyzji i prośbą o rekomendację u potencjalnego pierwszego klienta. Ten mail mógł nie przynieść żadnych efektów (chociaż przyniósł), ale fakt jego wysłania wprowadził mnie w tryb działania. Satysfakcja płynąca z tego jednego głupiego faktu – wreszcie ROBIĘ coś żeby było lepiej, nieważne czy się uda czy nie – była przeogromna.

DO ROBOTY! Nie ma co się łudzić, że wszystko będzie samo z siebie perfekcyjne. Nigdy nie jest. Kluczowe jest podjęcie działania w takim kierunku, aby było. Po raz trzeci podkreślę: nie zwlekaj! Wykonaj jakąś akcję od razu, póki masz choć trochę zapału.
Zwykle zmiana nie jest prosta i wymaga poświęcenia. I dobrze, bo inaczej ciężko byłoby docenić efekty. Znowu siebie w reflektor “przykładu” wstawię. Właściwie od początku mojej kariery uzupełnieniem pracy zawodowej był niniejszy blog. Moją “pracą” było wykonywanie obowiązków programisty oraz pisanie postów. Czasami to drugie miało nawet wyższy priorytet. W ubiegłym roku przez wiele miesięcy nie miałem czasu, sił i zdolności skupienia się na tej czynności…. czego mi brakowało. Tak, tęskniłem za Wami, misiaki;). Czy udało się temu zaradzić? Tak. Jak? Wydłużając swój dzień. Czy było to proste? Nie było i nie jest. Ale wystarczyło zidentyfikować problem i skupić się na znalezieniu rozwiązania. Efekt jest dla mnie zadowalający. U ciebie może być podobnie: jeśli coś uwiera, coś przeszkadza, to konieczna może być zmiana, pewnie bardziej bogata w skutki niż podany przeze mnie przykład. Nie bój się zmian. Kontrolowane zmiany są dobre. A stabilizacja – przereklamowana.

Znajdź w codzienności radość. Znajdź w swoim zawodzie hobby. Nie jest to konieczne do porządnego wykonywania swojej pracy, ale… zdecydowanie warto.

Develop with passion! (by Jean-Paul S. Boodhoo)

P.S. W ruszeniu z miejsca może Ci pomóc GTD – Getting Things Done.

P.S. 2 A natchnąć do działania – ta prelekcja, którą znalazłem ponad miesiąc po napisaniu posta: “Pełna moc możliwości“.

Zobacz również