“Ciągły rozwój” jest, zdawałoby się, charakterystyczną cechą dla naszego zawodu. Nie tylko naszego oczywiście, ale my, programiści, szczególnie lubimy myśleć o sobie jako o tych, którzy nigdy nie stoją w miejscu i ciągle poznają nowe/lepsze techniki, rozwiązania, praktyki.
Warto jednak zatrzymać się czasem na chwilę i zastanowić: czy ja sam nie odstaję od tego autopromowanego pozytywnego stereotypu? Kiedy ostatni raz nauczyłem się czegoś nowego? Czy mój dzisiejszy kod jest lepszy niż ten napisany na przykład rok temu?
Dobrą wymówką może być codzienna praca. Niejeden z nas spędza 8 lub więcej godzin dziennie na nudnym klepaniu ciągle tego samego. Wiadomo – większość programistów pracuje utrzymując wieloletnie, kobylaste systemy, które zwykle nie świecą przykładem jeśli chodzi o optymalne podejście do rozwiązywania problemów czy jakość kodu. Wielu programistów odbębnia te osiem godzin, idzie do domu, i szluss. I po prostu nie chce się robić nic więcej.
Czy tak być powinno? Nikt nikogo do niczego nie zmusi, ale ulepszenie swoich umiejętności, nawet jeśli nie przydadzą się w codziennych obowiązkach, może po prostu dać satysfakcję, być inwestycją w przyszłość. Dostaję sporo maili z pytaniami typu “jak stać się dobrym programistą?“. Odpowiedź jest zawsze jedna i ta sama: przez robienie czegoś.
W necie można spotkać wiele teorii na temat “jak powinien wyglądać rozwój programisty”. A to każą uczyć się przynajmniej jednego nowego języka rocznie. A to każą czytać jedną książkę techniczną miesięcznie. A to każą chodzić na spotkania lokalnych grup pasjonackich…
Ale tak naprawdę nie ma większego znaczenia CO robisz. Ważne żeby robić COKOLWIEK. Niech to będzie faktycznie lektura książki. Niech to będzie hobbystyczny projekt open source, który nigdy nie zostanie skończony. Niech to będzie czytanie blogów. Niech to będzie oglądanie sesji z wypasionych konferencji. Niech to będzie zapoznanie się z cudzym działającym kodem. Niech to będzie posłuchanie podcasta.
Po prostu: inwestuj w siebie. To nie musi być dużo. Efekt poznasz bardzo łatwo: jeśli za kilka miesięcy spojrzysz na swój kod i pomyślisz “dzisiaj napisałbym to lepiej” – wygrałeś. I nic nie powstrzymuje cię przed wygrywaniem dalej. Jak cytowałem w “Słowie na niedzielę, o lenistwie” – wystarczy zacząć. Potem pójdzie z górki.
Będąc programistami otrzymaliśmy pewnego rodzaju dar. Dar wychodzący poza łatwość znalezienia pracy oraz absurdalnie wysokie zarobki (w porównaniu do innych zawodów, szczególnie na początku kariery). Otrzymaliśmy dar możliwości nieustannej walki z nudą i codzienną rutyną. Jako jedni z niewielu mamy możliwość łyknięcia nowej wiedzy i natychmiastowego wypróbowania jej w praktyce. Nie pozwólmy takiej szansie się marnować – jako programista jesteś warty tyle, ile twoja wiedza. Stąd już tylko krok do praktycznego doświadczenia, najbardziej cennego zasobu w kieszeni każdego deva.