Mój ostatni post na temat krzesła Grospol Ioo spotkał się z wielkim odzewem i zainteresowaniem. Nie wiem czy przypadkiem nie jest to post z największą jak do tej pory liczbą komentarzy uzbieraną w tak krótkim czasie. Dzisiaj zatem kontynuacja tematu, tyle że z innym bohaterem w roli głównej. I tak jak zwrócił uwagę Tomek-komentator :) – postaram się w miarę rzetelnie przedstawić swoje trzytygodniowe już wrażenia z używania nowego krzesła, żeby nikogo w pole nie wywieść ani mętnego obrazu nie namalować.
Jak wiecie, przygoda z Ioo nie zakończyła się dobrze. Po kilku dniach używania odwiozłem go z powrotem do firmy i odzyskałem kasę. Stanąłem wówczas przed dylematem: co dalej?
Pierwsze co zrobiłem to zmieniłem swoje wymagania względem komputerowego siedziska. Dotarło do mnie, że oczekuję… zbyt wiele. Wcześniej chciałem czegoś, co będzie wygodniejsze niż… fotel wypoczynkowy. A to przecież bez sensu. Dopiero kupując, mniej więcej w tym samym czasie, właśnie sofę z fotelami zauważyłem, że właśnie to jest wygoda o jakiej marzę! Ale na tym nie siądę przy komputerze. No i takiego fotela nie kupię a 2 tys. Dlatego bez sensu jest podobnego komfortu oczekiwać od krzesła na kółkach.
Zamawiając więc DXRacer OH/D03/N oczekiwałem tylko jednego: że siedzenie 8-10h przy komputerze nie będzie męką jak do tej pory spowodowaną bólem pleców i nóg (pod poprzednim postem pojawiło się bardzo wiele komentarzy na temat walczenia z takimi bólami, innymi niż wymiana krzesła – zainteresowanych zapraszam do pouczającej lektury). Czy cel ten został osiągnięty? Krótko mogę napisać: w sumie tak.
Po zdecydowaniu się na firmę pozostał wybór konkretnego modelu fotela. Kontakt z obsługą klienta utwierdził mnie w przekonaniu, że jeżeli do wyboru mam trzy krzesła w cenach 800, 850 i 900zł to najbezpieczniej będzie wziąć ten najdroższy i tyle. Po pierwsze – ten model jest obity przyjemną w dotyku i sprawiającą wrażenie porządnej ekoskórą, a po drugie – jest najbardziej napchany gąbkowym “nadzieniem” co podobno sprawia, że jest najwygodniejszy z całej oferty.
25 godzin po kliknięciu “Kup teraz” na Allegro (jakoś wolę kupować w ten sposób jeśli sprzedawca daje taką możliwość niż przez standardowe sklepy online) miałem pakę u siebie. Niecała godzinka – i fotel skręcony. Pewnie zajęłoby to krócej gdyby w przesyłce nie zabrakło imbusów, których w takiej sytuacji musiałem szukać po całym domu… ale nieważne, bo oto moim oczom ukazało się coś naprawdę ładnego.
Pierwsze wrażenie fotel zrobił na mnie piorunujące. Oglądałem masę zdjęć i filmików prezentujących jego możliwości, ale on na żywo wygląda naprawdę zajebiście. Chwila w siedzisku – i wydaje się, że będzie okej.
Ciekawie rozwiązano tutaj problem zagłówka oraz “wygięcia” oparcia na odcinku lędźwiowym. W DXRacer są to po prostu poduszki na gumkach (produkt1, produkt2), które można z niemałą dowolnością przesuwać na fotelu. Podchodziłem do tego raczej sceptycznie, ale bardzo szybko okazało się, że jest to najlepsze oparcie pod plecy z jakim miałem do czynienia! Możliwość przesunięcia go w górę i w dół jeszcze bardziej sytuację poprawia. Z kolei zagłówek… Wystarczy powiedzieć, że teraz po raz pierwszy mogę na czymś bez wysiłku oprzeć kark, nie gapiąc się jednocześnie w sufit. Wypas.
Bardzo imponująca jest też możliwość regulacji oparcia. Można ustawić je pionowo, można nawet pochylić do przodu, a można też rozłożyć całkowicie na płasko. Ba, oparcie da się zablokować praktycznie w każdej pozycji, a nie tylko w 3 czy 4 wybranych punktach. Muszę powiedzieć, że pozycja “na płasko” całkiem fajnie sprawdza się podczas nocnego słuchania muzyki z butlą wina. Jest po prostu wystarczająco wygodnie.
Właściwie jedyne do czego mogę się przyczepić to podłokietniki. W Ioo można było je regulować w każdej płaszczyźnie i ustawić praktycznie dowolnie w stosunku do położenia fotela. Tutaj już niestety tak nie jest. Jedyna regulacja to góra/dół… ale nawet najbardziej podniesione podłokietniki połączone z najwyższą pozycją całego krzesła wjeżdżają mi pod stół. Może mam za wysokie biurko? Tak czy siak nadal nie wiem jak się z nich powinno korzystać i w dalszym ciągu nie potrafię sobie wyobrazić nietrzymania łokci na biurku (a wizyta w salonie z krzesłami i rozmowa ze sprzedawczynią-niby-ekspertem-od-ergonomii-idiotką nic mi nie pomogła) więc w sumie mała strata. Ale warto mieć to na uwadze.
Prawdziwy chrzest bojowy krzesło przeszło podczas drugiego czy trzeciego dnia. Wtedy programowałem od 7 rano do 1 w nocy z niewielkimi przerwami. I ku mojemu zdziwieniu… było po prostu dobrze. Bez jakichś tam rewelacji, bez cudownego uleczenia ze wszystkich dolegliwości, ale nie czułem tak bardzo tylu godzin przed monitorem.
Nie łudzę się, że samo krzesło rozwiąże moje problemy nabyte przez lata kurczenia się przed komputerem. Tak jak pisaliście poprzednio w komentarzach – potrzebny jest ruch, czy to będzie basen czy bieganie czy coś jeszcze innego. Ale po prawie miesiącu mogę stwierdzić, że DXRacer wydaje się być pierwszym krokiem w dobrym kierunku. Nie jest idealne, ale siedzi mi się o wiele lepiej niż na opisywanym Ioo, że o moim wcześniejszym pseudo-krześle nawet nie wspomnę. Do tego wygląda szałowo (i ku mojemu zdziwieniu udało się tak wytresować kota żeby mi go nie zniszczył w ciągu tygodnia)…
Więc krótko mówiąc: polecam. Ale koniecznie z oboma poduszeczkami – pod plecy i pod głowę. Co aktualnie nie robi różnicy, bo obie są dodawane jako gratisy do każdego zamówienia.
Chętnie poczytam o wrażeniach innych osób z tym krzesłem – dość ciężko na jego temat znaleźć coś w, szczególnie polskim, internecie.
Update 20/08/2012: dopisałem kolejnego posta z wrażeniami o DXRacer po kilku miesiącach użytkowania, zapraszam tutaj: “DXRacer – wrażenia po kilku miesiącach“.