Czyż napisanie Kodu Ogólnego Przeznaczenia, Który Służyć Będzie Przez Wieki nie jest marzeniem każdego dewelopera na jakimś etapie jego rozwoju? Swego czasu bawiłem się w pisanie bibliotek mających w założeniu robić za podstawę wszystkich przyszłych projektów, niesamowicie ułatwić życie i czynność tworzenia softu zmienić w “dołącz referencje, skompiluj i zainkasuj”. Życie to jednak co nieco zweryfikowało i… teraz już tak nie robię. Nie mam żadnego Procent.Common.dll, MAniserowicz.AllFrameworks.dll etc. Większość czasu zainwestowanego w dostosowywanie kodu “do użycia kiedyś, na zapas” została po prostu zmarnowana.
Po takim wstępie właściwa część, czyli cytat:
There is no such thing as reusable code, only code that is reused
Źródło: Reuse Myth – can you afford reusable code? (a raczej podlinkowany tam artykuł, polecam lekturę obu)
Zgadzam się, przeszedłem niedawno taką samą ewolucję. Warto też przeczytać artykuł Udiego: http://www.udidahan.com/2009/06/07/the-fallacy-of-reuse/
@rafalb:
Tak jest, dzięki za link – zdecydowanie lektura godna polecenia (jak zresztą cały blog Udiego:) ).
@rafalb
Uprzedziłeś mnie:)
@all
Według mnie podobnie wygląda sprawa korporacyjnych bibliotek. Przeszedłem osobiście trudną "ścieżkę zdrowia" od entuzjasty firmowych aż do obecnego stanu — ich zagożałego przeciwnika. Dobrą lekcją dla mnie było zauważenie faktu, że w mojej firmie najwięszy sukces (jeśli chodzi o reużywalność) odniosła biblioteka, która nigdy nie była biblioteką — była kawałem kodu, który był kopiowany i wklejany od systemu do systemu, spontanicznie i tanio.