Z reguły nie chwalimy się porażkami, bo i nie jest to powód do chwalenia. Z zewnątrz ich często nie widać. Przez to różne przedsięwzięcia mogą wyglądać idealnie. Tak je zresztą sami przedstawiamy: trochę idealizujemy, trochę spiłujemy ostre kanty, trochę podkoloryzujemy.
W tym poście będzie inaczej. Opowiem, co mi się w minionym roku NIE udało. Zastanawiałem się przez dość długi czas, czy taki tekst publikować – w końcu nie zadziała on dla mnie “na plus”, bo wyglądam tu jak luzer. Ale ważniejsze okazało się, aby rok 2016 pozostał rokiem otwartości. Dodatkowo: postanowiłem się nigdy niczego nie wstydzić.
Niektóre prezentowane niżej pomysły mogą się wydać… szalone. Pamiętaj jednak, że miałem zasadę: “there’s no limits“. I dobrze mi z nią było.
To jest druga część moich podsumowań. Pierwsza to raport finansowy. Trzecia pojawi się wkrótce, jako standardowe zerknięcie na rok mijający i rok nadchodzący (update: już jest, tutaj). A potem już będą normalne treści, jak zwykle. Zapraszam!
Teraz patrzę na większość poniższych akapitów z uśmiechem, choć momentami groszki lśniące prawie po licu płynęły, pod kołnierz się wślizgując.
Kolejność chronologiczno-losowa.
Fail #1: Blog Roku
Blog Roku to taki plebiscyt dla blogerów. Wszelkiej maści. Coś mnie podkusiło i się zgłosiłem, wbrew wszelkiej logice. A potem bardzo ładnie prosiłem Czytelników o głosowanie SMSami.
Prosiłem wielokrotnie.
Postami. Tekstami w social media. Mailami.
Czasami nawet wiadomościami prywatnymi.
Aż poczułem się z tym źle. Bo wtedy wydało mi się, że było tego za dużo.
Uznaję to za porażkę, bo nie udało się wejść do grona “finalistów”. Jednak z drugiej strony: konkurencja była bardzo silna, a zabrakło raptem ok 10 głosów!
Potem trochę poanalizowałem tę sytuację. Doszedłem do wniosku, że nie zrobiłem jednak niczego złego. I – TADAM – w tym roku spróbuję ponownie. I będę znowu prosił o SMSy. Wiem, że pomożesz. Tym razem się NAM uda.
Fail #2: Promocja konkursu “Daj Się Poznać”
Kto nie wie co to za konkurs: niechaj się dowie tutaj. Z… więcej niż jednego powodu ;). W skrócie: najfajniejsza inicjatywa mojego życia.
Próbowałem dobić się do uczelni, do radia, do gazety jakiejś. Nie po to, żeby lansować siebie (akurat tym razem) – ale żeby lansować konkurs i jego Uczestników. Poległem, całkowicie. Nawet moja alma mater zlała prośbę o choćby pościka na fejsiku, jednocześnie promując hackaton oddalony o 500km.
To było takie zderzenie z rzeczywistością. “Odejdź, młodzieńcze, nie jesteś tu mile widziany“.
Co prawda finalnie udało się “pójść szeroko”, ale to dzięki pomocy specjalistów z tej dziedziny.
Rozczarowałem się trochę, ale też i sporo nauczyłem. W przyszłości być może umiałbym sam lepiej ogarnąć temat.
Fail #3: YouTube
Z YT bardzo chciałbym podziałać coś więcej. Założyłem kanał, zaliczyłem falstart, skonfigurowałem kilka list, wrzuciłem swoje wystąpienia, nagrałem kilka odcinków o YeTi (pisaniu własnego kontenera DI) i… zdechło.
Wiem, co chcę zrobić. Ale zabrakło czasu, motywacji, umiejętności. Niewiemczegojeszcze. Na plus: nie zniechęciłem się, po prostu padłem. Teraz trzeba powstać.
Fail #4: DevTalk – jeden szczególny odcinek
Bardzo, bardzo chciałem zrealizować niecodzienny pomysł. Wpadł mi on do głowy w maju, starania rozpocząłem w czerwcu… a poległem w grudniu.
Wymyśliłem sobie, że nagram podcast z Julią Marcell. To byłoby takie osobiste zakreślenie pewnego koła. Czy tam ośmiokąta, nieważne.
Miałem temat, miałem ciekawe pytania. Jestem pewny, że rozmowa byłaby interesująca dla wielu Słuchaczy. A może nawet Widzów? Bo planowałem to zrobić w trochę inny, bardziej “telewizyjny sposób”.
Niestety – z różnych w 2016 nie wyszło. Może kiedy indziej?
Fail #5: Książka
Od lat chodzi mi po głowie książka. Chodzi, tupta, szeleści, frywolnie stukając okładkami. Moja własna, piękna księga. To jest coś, co muszę zrobić. Ale póki co: ni widu, ni słychu.
Najpierw nie miałem wymyślonego tematu. Potem miałem tematów wymyślonych aż siedem i nie wiedziałem, za który się złapać. Jeszcze później poddałem się i wziąłem się za inne rzeczy. Co prawda nic mnie w tym temacie nie goni, ale ambicjonalnie… jest to mega-porażka.
Nauka na przyszłość: to nie takie hop-siup. Pisanie książki trzeba porządnie zaplanować. A potem – wreszcie – usiąść i to zrobić.
Fail #6: Konferencje blogerskie
Chciałem pozwiedzać konferencje “blogerskie”. Wejść trochę w to środowisko, zobaczyć z czym to się je i czym różni się od naszej programistycznej blogosfery. Nie jeżdżę jednak na eventy, na których nie jestem prelegentem (z dwoma chlubnymi wyjątkami: WROC# i DevDay).
Odezwałem się do kilku takich zlotów, przedstawiłem propozycje tematów i dowiedziałem się, że nie mam niczego ciekawego do powiedzenia. Chciałem opowiadać albo o produktywności, albo o technicznych niebezpieczeństwach czyhających na blogerów (większość towarzystwa nie jest przecież techniczna, ani trochę).
Moja interpretacja jest taka, że mam jeszcze za mało punktów lansu. Nie wiem jednak, chcę mieć więcej. W każdym razie powód nie ma znaczenia, efekt jest ten sam: żadnego takiego spędu nie zaliczyłem.
Póki co czarną polewkę przyjmuję, akceptuję, dziękuję i chłepczę zanim skrzepnie. Temat zostawiam.
Fail #7: Konferencja zagraniczna
Byłem dwukrotnie na CraftConf. W 2014 i 2015. Wielka konferencja w Budapeszcie, przepięknym mieście. Ogromny rozmach, masa gwiazd na scenie, ale mimo to: bardzo średni poziom prezentacji.
Chciałem wśród tych gwiazd pobłyszczeć za kilka miesięcy. Wysłałem zgłoszenie na CFP. Nie przyjęli. Chlip.
Z tego akurat powodu to łezkę przełknąłem i mocno żałuję, ale trudno. Widocznie prelegencką karierę poza krajem muszę zacząć od mniej prestiżowych eventów.
Fail #8: Parentingowy Procent
Mam blogaska parentingowego, który dawno temu fajnie się zaczął rozkręcać. I przestał.
Mam portal z treściami z blogów parentingowych – prywatny projekcik, który dał mi dużo radości.
Jedno i drugie umiera i gnije. Przez ponad rok nie zrobiłem nic ani w jednym ani w drugim miejscu. Trochę szkoda, bo jest tam pewien potencjał (i bardzo dużo pomysłów). No ale: priorytety. Niestety.
Fail #9: Furka, fureczka, furunia…
Najbardziej szalony z moich pomysłów od lat: a gdyby tak ktoś dał mi mój wymarzony samochód na jakiś czas? Żebym nie musiał go kupować, a mógł pośmigać, co bym tak bardzo bardzo bardzo mocno chciał…
Wymyśliłem piękne tło do całej inicjatywy: jestem przecież rozpoznawalnym programistą. Piszę na blogasku, nagrywam podkaścik i – co najważniejsze – bardzo dużo jeżdżę po różnych programistycznych eventach. A programiści to z reguły ludzie dość młodzi, mający niemało kasy i sporo fantazji. Idealny scenariusz na reklamę pięknej sportowej fury! Odbiorcy: idealni!
No ale po miesiącach starań… nie wyszło. I musiałem sobie po prostu kupić. Plus: mam na własność. Minus: puste konto.
Chociaż i tak byłem zaskoczony pozytywnie! Mazda (MX5) chciała nawet w coś takiego wejść, tylko terminy nam się niestety nie pokrywały. Toyota (GT86) kulturalnie nawiązała komunikację, tyle że nie byli zainteresowani. Jedynie Subaru (BRZ) nawet nie odpowiedziało.
Fail #10: Wysokie, nie do końca przemyślane inwestycje
W poprzednim podsumowaniu pokazałem, ile wydałem na “koszty związane z prowadzeniem bloga”. Zdecydowanie za dużo. Powód jest akurat prosty: w 2016 nie szanowałem pieniędzy, nie zastanawiałem się zbytnio nad nimi i działałem bez planu. Improwizorka, luz i beztroska. Tak miało być, więc nie żałuję, ale…
…ale zawsze to lepiej, gdy kasa robi to, co powinna :).
Nauczka na przyszłość: rozsądniej planować wydatki (proces już zacząłem, więcej info wkrótce).
Fail #11: Demony
Okazało się, że mam w swoim życiu demony. Groźne, z zębiskami, cuchnącym zgnilizną oddechem, ślepiami nienawistnymi i mocą czarnoksięską. W minionym roku zaczęły wypełzać i momentami brać nade mną górę. Miały ku temu perfekcyjne warunki.
Przeraziłem się z lekka i wojnę im wydałem.
To akapicik dla mnie, na przyszłość – bo wracam czasami do takich postów. Szczegóły nie są tu potrzebne.
Fail #12: Tajny Projekt X
Miałem piękny plan na rok 2017. Inicjatywę trwającą od zimy -> przez wiosnę -> i lato -> aż do końca jesieni. Coś, co mogłoby być pamiętane latami. Coś, co służyłoby pokoleniom programistów. Coś, co potencjalnie dałoby wielu osobom lepszą przyszłość. Coś, co mogłoby bardzo pozytywnie wpłynąć na polską branżę IT w dłuższej perspektywie.
No i kupa.
Realizacja ogromnego, wielomiesięcznego przedsięwzięcia, wymaga sporo kasy. Skądś tę kasę trzeba wziąć. Nie udało się jej uzbierać.
Ze wszystkich rzeczy, tego projektu najbardziej mi żal.
Temat pozostaje do analizy i podejścia do całości z lepszym przygotowaniem i większym zacięciem. Nie piszę szczegółów, bo być może uda się to zrobić w przyszłości. Byłoby super.
“Otrzyj łzy, gibki junaku, weź głęboki oddech i do dzieła…
…albowiem przyszłość świetlana czeka, aż ktoś ją dosiądzie i ujeździ!”
Nie wszystko będzie się udawać. Zawsze można wypaść z zakrętu, potknąć się, a nawet wyłożyć mordą w piach. Życie.
Następnym razem będzie już bez smutków. Powodów do wesołości jest zdecydowanie więcej. Na szczęście.
Nowego Roku przepięknego życząc… do przeczytania ponownie niebawem,
Procent w Refleksji Pogrążon
Super, że taki post powstał – niektórzy podążają podobną drogą, a jak wiadomo najlepiej uczyć się na błędach… zarówno swoich jak i cudzych :D
Pozdrawiam!
Burczu,
No to gites :). Po to w sumie to jest, żeby ktoś skorzystał, enjoy!
Jeżeli z tych wszystkich przedsięwzięć które ci nie wyszły mogłeś się czegoś nauczyć, to nie nazwałbym tego porażkami tylko lekcjami :) Porażkę ponosi ten kto już odpuszcza i przestaje walczyć (a ty chyba nie zamierzasz). Powodzenia w 2017!
Marek,
Oczywiście, że większość to po prostu nauczki. Ale nauczka od sukcesu różni się tym, że… jest porażką ;).
Dzięki i wzajemnie!
Piękna konwencja i pięknie się to nadaje na FuckUp Nights! :)
Jedno mi się tu nie skleja: chciałbyś mówić o produktywności, a wygląda na to, że… próbujesz zrobić za dużo?
Szkolenia, blog, podcast, konkursy, wystąpienia, youtube, książka, blog parentingowy, ogarnianie demonów, życie rodzinne, relaks, tajny projekt X, … coś pominąłem? :)
Piotrek,
Fuckup Nights – ciekawe, nie znałem :).
O produktywności mówię od lat, z powodzeniem (poszukaj “getting more done”). Dawno przestałem “próbować” robić za dużo, zamiast tego robię po prostu robić tyle, ile się da. Wyjątkiem był rok 2016, gdzie przez połowę życia nie robiłem nic. Teraz wróciłem do formy.
Maćku,
Gdybyś kiedyś potrzebował zainteresować jakimś tematem środowisko akademickie, to oferuję swoją pomoc w kontaktach z moją Alma Mater (WAT). Wiem, że paru studentów słyszało o Twojej inicjatywie i chyba nawet ktoś brał udział, jednak nie było żadnych ogłoszeń lub tego typu informacji.
Bartek,
O super, dzięki! Na pewno odezwę się jak będzie potrzeba (z może będzie :) ).
Z Twoich kilku ostatnich postów wyłania się kilka rzeczy, ale jedna z ważniejszych(o ile nie najważniejsza) to: “jak się nawala to nawet jak nie wychodzi to wychodzi” ~ Krzysztof Gonciarz https://www.youtube.com/watch?v=PyBuKSpwkAU Jednaym słowem Twoje sławne już: “do roboty!”. Trzymam kciuki za 2017 :)
Michał,
Jestem ciekaw jakie jeszcze rzeczy się wyłaniają z tych postów :). Ale to co piszesz to jak najbardziej prawda. A Gonciarza jeszcze kwartał temu nie znałem, a teraz co prawda nie oglądam, ale lubię :).
Dzięki!
A “DO ROBOTY” nabiera właśnie rozpędu po roku przerwy :).
Na demony polecam sprawdzony duet: post i modlitwa. Podaję namiary: Mk 9, 29
Michał,
Może nie do końca tak, ale nieco w ten deseń zamierzam czynić.
“I never lose… I either win or learn.” Tak mi się skojarzyło :)
Michał,
Ano to prawda :). Skąd to, kto to?
W oryginale: Nelson Mandela.
“z dwoma chlubnymi wyjątkami: WROC# i DevDay” … duma, siła, itp :)
PS. post fajny i potrzebny … szacun!
Łukasz,
Dzięki i dozo już wkrótce na miejscu! :)
Jak się dużo robi, to nie wszystko się udaje ale i tak udaje się więcej niż jak się robi mało! Fajnie, że to wypisałeś. Mnie to osobiście nawet trochę pociesza – skoro innym nie wszystko się udaje to i moje porażki stają się bardziej swojskie. Ot taka dola gdy próbuje się coś robić :)
“Nauka na przyszłość: to nie takie hop-siup. Pisanie książki trzeba porządnie zaplanować. A potem – wreszcie – usiąść i to zrobić.”
Oj tak, oj tak…
Konrad,
Ano jak ktoś napisał wyżej cytat z Gonciarza: “jak się nawala to nawet jak nie wychodzi to wychodzi”.
A to w sumie ciekawy efekt tego posta: “skoro innym nie wszystko się udaje to i moje porażki stają się bardziej swojskie”. Najs.
Odnośnie książki to może się zgłoszę na konsultacje :). Chociaż materiał mam gotowy i w głowie i na slajdach i w kodzie i w notatkach, tylko trzeba go odpowiednio poukładać i zredagować, dodać narrację itd.
Planuję artykuł/prelekcję o tym więc kiedyś może mi się przydać cytat “chociaż materiał mam gotowy i w głowie i na slajdach i w kodzie i w notatkach, tylko trzeba go odpowiednio poukładać i zredagować, dodać narrację itd.” jako przykład optymistycznej wizji planowania książki :)
Jeśli chodzi o yt to liczę i na czekam na dalszy rozwój Twojego kanału. Lubię sobie słuchać czegoś ciekawego do herbaty.
Ja w chwilach zwątpienia oglądam starego Conana jak ten pchał koło bólu przez wiele lat. A wiadomo jako kto skończył. Jeśli on mógł to każdy może.
Tak w ogóle to bardzo dziękuję za Twoją pracę w wkład dla programistycznej społeczności. Jeśli byś potrzebował pomocy w jakiś przedsięwzięciach informuj nas. Z pewnością zawsze ktoś znajdzie się kto zechce pomóc.
Projekt X – ciekawie brzmi. Zacznij go robić bez kasy. Brzmi durnie, wiem. Ale robię coś podobnego ideologicznie sam bez wsparcia a nawet z szeroką opozycją.
Chińczycy mają takie przysłowie: Kiedy powinno się sadzić las? 20 lat temu.
Jest początek roku a Ty się poddajesz z tym projektem? Masz jeszcze 363 dni na porządną porażkę. A w myśl zasady mądry głupiemu ustępuje polecam brnąć dalej i być nieprzeciętnie głupim.
Rafał,
Dzięki! Bardzo miłe słowa :).
Odnośnie Projektu X: on jest teraz pogrzebany. To nie jest tak, że “poddaję się 1. dnia”, prace nad nim rozpoczęły się jakoś w czerwcu. A startować bez kasy nie mogę, bo to miało być dla mnie jedno z głównych źródeł utrzymania, więc muszę szukać innej (także zajebistej) drogi. A szukając innej drogi – nie będę miał czasu na X.
[…] jest pierwsze z trzech podsumowań roku 2016. Tutaj można poczytać o moich porażkach, a tutaj o tym co się działo w 2016 i co będzie się działo w […]
[…] Coś podobnego (nie konkretnie o nieudanych projektach, tylko porażkach z danego roku) wrzucił niedawno Maciej na swój blog DevStyle.pl. […]