Latami kułem i hartowałem kajdany idealne. Ciężko nad tym pracowałem, obmyślając coraz to nowe sposoby zniewolenia. Zniewolenia mnie samego, własnej świadomości. W końcu złapałem się na tym, że nie mam ani chwili dla siebie. Ani chwili dla rodziny.
Lampka LED w telefonie błyska na niebiesko. Dostałem e-mail, ale prywatny. Może poczekać. Hmm, a może to coś ważnego? Sprawdźmy.
Lampka LED błyska na pomarańczowo. O-o, e-mail służbowy. To czekać nie może. Sorry, zaraz wracam!
Lampka LED błyska na biało. SMS! To musi być pilne!
Bzyk wibracji – ktoś coś na Twitterze do mnie napisał. 30 sekund i Procent jest na posterunku!
Ping! Komentarz na fejsie. Trzeba odpowiedzieć
Ekran zamigotał – ktoś coś na Snapie chce, muszę zobaczyć.
Wiadomo, że danie nura w sociale, świat wirtualny, nigdy nie trwa “tylko pół minutki”.
Raptem 5 minut po przebudzeniu…
…a ja już jestem przytłoczony. Zerkam na telefon, żeby sprawdzić godzinę albo wyłączyć budzik. A tam, od razu na ekranie głównym…
Tego się nie da odzobaczyć:
- 15 nowych maili!
- na liście todo 10 zadań do zrobienia!
- w kalendarzu dwa spotkania online!
Jeszcze rzęsy Morfeusza łaskoczą mój policzek jak kocie wąsy, a mięśnie już zwarte i gotowe do działania.
Jeszcze ostatnie senne cienie rozmywają się na wewnętrznej stronie powiek, a myśli już wędrują w cyber-świat. Podbój!
Jeszcze nie doszedłem do siebie, ryja nawet nie ochlapałem zimną wodą!, a ciało już całe napięte.
To nie jest dobre “wejście” w dzień. Przez lata wmawiałem sobie, że jest, ale… Nie, nie jest. To wykańcza.
“Tata, ty się ze mną nudzisz?”
Ciągle gdzieś indziej. Ciągle nie tu i nie teraz. W dzikiej pogoni za mglistą przyszłością. Ona jest już tuż tuż, za rogiem! I ja chciałem być tam, w niej. Tylko po to, by od razu zacząć myśleć o tym, co będzie jeszcze dalej.
Bez przystanku. Bez umiaru. Bez końca.
Moja Córeczka ma teraz nieco ponad 4 latka. Wniosła w moje życie bardzo wiele. Między innymi: opamiętanie. Półtora roku temu nastąpiło dziwne zdarzenie. Bawiliśmy się jakimiś klockami czy innymi puzzlami, jak co dzień. Nagle ona – trzyletnie wówczas, małe dziecko! – podnosi głowę i niewinnie pyta:
– Tata, a ty się teraz ze mną nudzisz?
Nie wiem skąd znała pojęcie “nudy”. Nie wiem skąd przyszedł jej do głowy pomysł zadania takiego dziwnego pytania. Wiem, że był to bardzo brutalny sygnał ostrzegawczy. I mało mi łzy nie pociekły.
“Kurwa, stary! Ciągle gonisz to swoje wymyślone, lepsze życie, podczas gdy… już je przecież masz!”
Właśnie tu, właśnie teraz! A nie w tych kalendarzach, listach, notatkach i powiadomieniach.
Ucho wyczulone na każdy bzyk dochodzący ze strony telefonu. Oko zerkające w tamtym kierunku co 10 sekund, wypatrujące migającej diody. Wirtualny ćpun na wiecznym głodzie.
Krok 1
Zacząłem delikatnie. Żeby mnie szok nie zabił. Wyłączyłem diodę LED w telefonie.
“Co teraz będzie???”
Nic nie było. Świat kręcił się dalej. A ja po kilku dniach przestałem nieustanie obracać głowę, wypatrując kolorowych sygnałów.
Pierwsze ogniwo zostało poluzowane.
Krok 2
Po kilku miesiącach delektowania się brakiem objawów “odstawienia LEDa” skoczyłem na głęboką wodę. Wyłączyłem powiadomienia mailowe w telefonie. Sprawdzenie maila wymaga teraz ode mnie kliknięcia w ikonkę aplikacji GMail – bez tego nie dowiem się o nowych wiadomościach.
“WYMAGA ODE MNIE” – jak to brzmi, prawda? Brzmi, jakbym coś MUSIAŁ. A właśnie jest odwrotnie! To mi przywraca KONTROLĘ nad moim czasem. To JA, a nie cały świat, decyduję kiedy przeczytam maile i na nie odpowiem. Sporo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do widoku telefonu bez magicznej kopertki w górnym pasku. Ile bym w telefonie nie siedział, ona i tak cały czas tam tkwiła, bo dostaję do setki maili dziennie.
Ostatnio na imprezie dowiedziałem się, że część moich znajomych nie ma w telefonie maila! W XXI wieku! I normalnie żyją, nie duszą się… Nie wiem, czy jestem w stanie pójść AŻ TAK daleko.
Ale i tak jest już dobrze. I katastrofa nie nastąpiła, nikt się nie obraził, żaden biznes nie przeszedł koło nosa. Fascynujące.
Młot opada po raz kolejny.
Krok 3
Telefon co prawda pochłaniał moją uwagę przez całą dobę, ale sporo czasu siłą rzeczy spędzam przed komputerem. Długo łudziłem się, że WIEM co wtedy robię. Że nie tracę bezwiednie życia na mejle czy socjale przeróżne tam, przed monitorem.
Ale postanowiłem to zweryfikować: pozamykałem wszystkie takie aplikacje (do tej pory były ciągle otwarte, no bo przecież jak można inaczej?). Okazało się, że co kilka minut podświadomie szukam zakładki z napisem “GMail” czy “Facebook” w przeglądarce. Oj, więc jednak… nie było tak różowo.
Dość tego. Już się odzwyczaiłem. Mało tego, niedawno odkryłem (ale ze mnie power user) “wirtualne pulpity” w Windows 10. I teraz, gdy mam coś zrobić (na przykład napisać te słowa) to przełączam się na taki pulpit, który zawiera tylko i wyłącznie edytor tekstu. Nic więcej. Bye bye, rozpraszacze! Ten pomysł podrzucił Michał Śliwiński w niedawnym podcaście “DevTalk#44 – O produktywności z Michałem Śliwińskim“.
BUM! Ogniwo pęka. Teraz trzeba się tylko wyplątać z łańcuchów.
Krok 4
Kolejny krok był prosty. Wyłączyłem absolutnie wszystkie powiadomienia. Nie tylko wizualne (światełka, LEDy) i dźwiękowe, ale także wszelkie ikonki pokazywane przez dowolne aplikacje.
Na komputerze nie ma prawa nigdy wyskoczyć mi żaden popup mówiący że “gdzieś coś się stało, bo ktoś coś zrobił“.
Na telefonie: zostały tylko te notyfikacje, do których telefon pierwotnie służył, czyli połączenia przychodzące oraz SMSy. Hmm… SMSy właściwie niczym nie różnią się od innych przeszkadzajek, więc od razu teraz, w tej chwili, wyłączę powiadomienia i w nich.
DONE!
Co dalej
Zostały mi jeszcze dwa kroki.
Pierwszy ma spowodować, że już nigdy nie usłyszę od Córeczki tak druzgocącego pytania. Ono się co prawda nigdy więcej nie pojawiło, ale… Ultimate solution, ostatecznym i finalnym rozwiązaniem wydaje się włączenie “airplane mode” w telefonie podczas czasu “dla rodziny”. Albo chociaż wyłączenie zarówno WiFi jak i “mobile data transfer”.
Drugi krok powinien zagwarantować spokój z samego rana. Tak, żebym podczas wspomnianego wyłączania budzika nie był od razu wrzucany w te wszystkie taski i appointmenty. Czyli: wywalić z ekranu widgety wyświetlające elementy na liście TODO oraz kalendarz.
Hmm… właściwie to to również zrobię od razu. Dzięki pisaniu dla Ciebie tego tekstu wykonałem kolejne czynności przybliżające mnie do miejsca, w którym chcę być. Jakże miło z Twojej strony, Drogi Ziomku bądź Ziomkini!
FIN
Myślałem, że temat produktywności w kontekście swojego życia posiadłem kompletnie. I tak faktycznie było. Tyle, że to nie jest skończona księga, którą się raz przeczyta i wie się wszystko. Zaakceptować trzeba, że to ewoluujący proces. Proces zmienny w czasie.
Polecam co kilka miesięcy zastanowić się nie tylko nad tym CO robisz oraz DOKĄD zmierzasz, ale także: JAK to robisz. Nawet jeśli masz pełne przekonanie, że wszystko zostało już przez Ciebie całkowicie ogarnięte. Lata lecą, zmienia się życie, zmienia się otoczenie, zmienia się kontekst i zmieniamy się my. Dostosować do tych zmian powinniśmy także proces przejmowania kontroli nad własnym kawałkiem wszechświata.
Uff, zrzuciłem to z siebie.
No to teraz w pełni świadomie mogę sprawdzić co się działo na świecie w czasie pisania tego tekstu.
P.S. Linki
To nie jest nic nowego. Nowość to zaaplikowanie tego wszystkiego w mojej szaro-różowej codzienności.
O “porankach bez elektroniki” poczytasz u Gutka.
O “życiu bez powiadomień” pooglądasz u Mirka (którego kanał i codzienny VLOG na YT nieustannie polecam).
O szeroko rozumianej produktywności poczytasz i posłuchasz także tu u mnie. Kategoria “Produktywność” nie jest zbyt regularnie uzupełniana, ale czuję, że to się wkrótce zmieni.
O planowaniu i realizacji celów posłuchasz u Michała Szafrańskiego w podcaście “WNOP 090: Jak przygotować plan roczny“.
Powodzenia,
Procent-Spartacus
Ja nie mam w telefonie internetu. Nigdy nie miałem.
P.S. Takie spostrzeżenia i refleksje tylko w czwartej dekadzie życia. Potem jest tylko lepiej :)
Paskol,
Do kolejnej dekady jeszcze trochę brakuje, ale że “tylko lepiej” to nie wątpię :).
Nawiązując. Od lat bawi mnie następujący dowcip:
Do pracy zmierza dwóch mężczyzn. Jeden starszy, w sile wieku, drugi młodszy, pracujący od niedawna. Młodszy niesie na plecach pokaźnych rozmiarów plecak, a w nim książki i różne materiały związane z pracą, a starszy ma niewielką reklamówkę z kanapką i jabłkiem. Młodszy patrząc z podziwem na starszego zagaja:
– Pan to po tylu latach pracy to musi mieć już to wszystko w głowie.
– W dupie mój drogi, w dupie.
Paskol,
To pewnie w wielu przypadkach prawdziwe, choć wcale nie dobre :).
Ja po 40-stce pozbyłem się całkowicie internetu z mieszkania (BTW, nigdy nie miałem smartfona, a telefon mam domyślnie wyciszony cały czas poza grupą ważnych numerów). Z “nowości” zaadaptowałem tylko KIndla jako namiętny czytelnik wszelkich książek.
Ja zdecydowanie odradzam włączony transfer non-stop w telefonie. Moi znajomi wiedzą że odbiorę zawsze telefon jeśli dzieje się coś ważnego, a nie tracę czasu na “zobacz ten filmik hehe”. Kontrola i ustalanie sobie bloków czasu na takie bzdury to podstawa ;)
Chotkos,
Kontrola i świadomość: tak jest! Piona!
Umiar jest dobry ale w obie strony. stanu całkowitego odcięcia od czegokolwiek też nie lubię tak bardzo jak przytłoczenia tym wszystkim. Swoją drogą nie znam nikogo kto by jak ja miał dzwonek telefonu NONSTOP 100% czasu wyłączony, jest tylko wibra ;)
Ja za to polecam ocięcie się od wiadomości (głównie krajowych): przestałem oglądać, słuchać, czytać, oczywiście jakimś rykoszetem do mnie poprzez znajomych czasem coś trafi – jak obecnie coś o jakimś San Escobar czy coś (nie mam pojęcia co) ale nie marnuje czasu na wiadomości, które są zupełnie zbędne, dzisiaj są, jutro ich nie ma.
Nrm,
Wiadomości: jak najbardziej. Czasami oglądam jakąś politykę żeby popatrzeć jak się żrą, ale to bardziej w charakterze igrzysk niż informacji.
A San Escobar jak zobaczyłem to myślałem że może nowy sezon Narcosa wyszedł i przegapiłem :).
też się odciąłem od wszystkiego. Wszystkie powiadomienia oprócz SMS i połączeń są poukrywane. Jak coś jest mega ważne to zadzwoni lub napisze SMS, wszystko inne ma mniejszy priorytet. Od fb się odzwyczaiłem, nie siedziałem pół roku i teraz wchodzę raz dziennie i patrzę co tam na tablicy lub na swoje branżowe grupy.
Na telefonie mam też messengera, jak mam chwilę czasu to sobie sprawdzam co tam jest.
Wcześniej miałem powiadomienia o mailach, z Messengera, Slacka, SMS, połączenia, coś z kalendarza. Teraz mam te aplikacje ale wchodzę jak mam chwilę czasu, ale też rzadko.
Wyłączenie powiadomień uwalnia człowieka od tego wszystkiego, to jest dobre!
Sebastian,
Pozostaje problem: jak jednak niczego nie przegapić. Póki co rozwiązałem ten problem układając ikonki aplikacji “do sprawdzenia” obok siebie i jadę po kolei, w zależności od tego ile mam czasu: mail, facebook, snapchat, twitter.
ja nigdy nie przekonałem się do telefonu w internecie, i tak dużo czasu spędzam przed kompem a widzę, że ludzie gapią się w telefony wszędzie, nawet w towarzystwie zamiast rozmawiać. to uzależnia. tak jak komputer, ja jako programista nie mogę się od niego uwolnić, ale zastępuje mi też telewizor i gazety.
reset elektroniczny planuje, ze względu na zawód ciężko będzie, ale się uda :)
powodzenia
ABSOLWENTZAOCZNY,
Uzależnienie jest faktycznie straszne i wszechobecne, nie ma przed tym ratunku na większą skalę. Zaraz pojawią się czipy wszczepiane bezpośrednio w ciało, jak w serialu Black Mirror, i będzie jeszcze gorzej. Korzystajmy z wolności póki się jeszcze da :).
Maila w telefonie miałem przez jakiś czas, ale wywaliłem. Nie przyszło mi natomiast do głowy wyrzucać powiadomienia o smsie – ale i smsy wysyłam i odbieram może raz na tydzień…
Poranki bez elektroniki – coś podobnego ostatnio robię, chociaż jednym z punktów (ale nie w pierwszej dziesiątce!) mojego poranka jest sprawdzenie todo-listy. Za to w pierwszej dziesiątce (dokładnie na szóstym miejscu) jest zrobienie kompletnego backupu z poprzedniego dnia.
Marcin,
U mnie SMS to też rzadkość, ale jak wszystko to wszystko. Szczególnie, że większość otrzymywanych przeze mnie SMSów to informacje o jakichś promocjach.
Backup z poprzedniego dnia – dobra sprawa. Także wracam do tego po długiej przerwie. To jedyne, co piszę ręcznie długopisem na papierze.
Maciej,
dlaczego jest to jedyna rzecz którą piszesz na papierze? Popełniłem artykuł nt. pozytywnego wpływu pisania ołówkiem na czystym papierze ;) Jeżeli masz ochotę to zapraszam na mojego bloga do poczytania.
Moje marzenie, ale wiem, że to nie przejdzie. Rano podobnie jeszcze zanim zacznę robić kawę >10 maili. Mała ilość wynika z tego, że te które przychodzą między 20 a 2 w nocy mam już odhaczone (przeczytane i przygotowane odpowiedzi do automatycznej wysyłki po uruchomieniu pc). ;) Opcja wirtualnych pulpitów jest świetna gdy człowiek na chwilę pragnie się oderwać i zwyczajnie skupić.
Sebastian,
Ano maile to masakra, choć to ciągle i tak najlepszy kanał komunikacji dla mnie. Koszmarem jest Slack, który miał niby maile zastąpić, ale 100x bardziej wolę maile jednak.
Do skupienia polecam poczytać o Pomodoro, może pomóc. Przez lata ignorowałem, a teraz bawię się tym od kilku dni i efekty są ciekawe.
Od czasów kiedy mam smartfona o wiele bardziej stałem się przywiązany do sieci… ale po jakimś czasie postarałem się sprawić aby mój smartfon nie był taki smart :D
Usunąłem konta mailowe, więc np nie mam możliwości sprawdzenia poczty z telefonu.
Usunąłem wszystkie apki społecznościowe
Jedynie co mi zostało to zwykła przeglądarka, z której czasem korzystam oczywiście, ale przynajmniej bariera wejścia na portale/skrzynki jest większa.
Pamiętajmy, że serwisy społecznościowe są specjalnie zaprojektowane do tego aby spędzać tam jak najwięcej czasu, więc to nie koniecznie nasza wina, że chcieliśmy coś tam tylko sprawdzić… a wyszła godzinka :D
Bartek,
To bardzo fajny pomysł: pokasować wszystko i wchodzić tylko przez przeglądarkę. Wymaga to więcej zachodu, więc będziemy to robić zawsze w pełni świadomie… Dzięki za tip!
Tak, dzieci zmieniają perspektywę. Sporo złych nawyków łapiemy. Ciągle. Teraz przychodzi etap brania przykładu z rodziców i pytań – dlaczego mi coś zabraniasz a sam tak robisz ?
Ludzie przy końcu swojego życia najbardziej żałują straconych chwil z najbliższymi, a nie niezrealizowanych projektów. Pamiętajmy o tym.
Andrzej,
Córeczka to jedno z najlepszych… zjawisk, jakie mi się przytrafiło. Naprostowała bardzo wiele rzeczy.
O końcu życia kiedyś już pisałem (http://devstyle.pl/2016/08/01/kim-chcesz-byc-jak-dorosniesz/), a na fejsie szerowałem piękny artykuł: https://www.facebook.com/devstylepl/posts/1498466390169034.
Nie wiem czy bym tak zdecydowanie się odciąć ale jestem mocno przekonany że rozpraszające przypomnienia nie tylko rozwijają dzień ale są wstępem do stanu przeddepresyjnego. Szeruję ten wpis, myślę że niejednej osobie pomoże.
Kamil,
Nie wiem czy nazwałbym to stanem przeddepresyjnym, ale na pewno można się wpędzić w niezbyt pozytywne samopoczucie. Bo przez takie przeszkadzacze zdarzały się dni, w których nie zrobiłem kompletnie NIC, mimo siedzenia przed kompem przez 6h.
Ja wyłączyłem już dawno temu wszystkie tego typu rzeczy – pewnie trzeba do tego dojrzeć. Jedno co zostawiłem na telefonie to Skype – używany do pracy.
Ostatnio z dziedziny usprawnien: mam wyciszony telefon caly czas a ewentualne telefony itp widze na fitbit. Niby to samo ale nie przeszkadzam nikomu dzwonkiem a też widze że łatwiej ignorowac telefon ktory po cichu “brzeczy” na ręcę niż dzwoni sygnalem.
Oprocz tego na nos wyłączam w telefonie WiFI\Data i nie włączam go do momentu aż nie wychodzę do pracy z domu. I telefon nie leży na noc obok łóżka a w kuchni.
Tomek,
Z opaską dobry myk, zastanawiam się czy sobie takiej nie sprawić tylko nie potrafię jakoś znaleźć dobrego powodu, a samo pokazywanie powiadomień to (szczególnie teraz, gdy ich nie chcę) niewystarczająca wymówka.
Telefon trzymam w wyrze, żeby mi “jakość snu” mierzył. W sumie nie wiem czy to potrzebne, bo używam Sleep Time od chyba sierpnia, a nigdy nie spoglądam wstecz na raporty :).
Opaska mierzy Ci też sen :) dlatego telefon nie musi już leżeć obok .
Co do powiadomień – to nie chodzi o to że chce mieć je na oapsce. Dzieki temu mogłem wyciszyc telefon – wtedy nawet jak ktoś dzwoni to po cichu decyduję czy chce to odebrać czy nie w danym momencie. Wbrew pozorom to robi różnicę.
Oprocz tych rzeczy po prostu patrzę na to ile dziennie się ruszam. Jak za mało vs średnia – czas się poruszać :)
Też to popieram i od dłuższego czasu w androidzie mam ustawione priorytety a tak miedzy 22 a 8 nic a nic nie ma prawa mi przeszkadzać – poza najbliższymi. Wkrótce i u mnie taki post pojawi ;-)
Czesto mi to przeszkadzało, jak jezdziłem rowerem w teren czy na szosie i było mnóstwo przeszkadzajek, które nie umożliwiało mi skupienie na przyjemności i treningu. zainwestowalem w opaskę miband, ustawiłem sobie, aby informała mnie o sms / tel od ważnych personów i wsio.
Można też pewne procesy zaautomatyzować. np. dodać zadania odnośnie odpisywania smsów czy maili na kolejny roboczy dzień. :)
Bobiko,
O tak, to potrafi zepsuć wszystko: trening, film, kolację, rozmowę… Brak umiejętności skupienia jest katastrofalny.
Z tymi zadaniami… staram się znaleźć balans pomiędzy “zadaniowością” a chociaż odrobiną spontaniczności. Cały poprzedni rok miałem “spontan” i to było fajne, choć nie najlepsze rozwiązanie. Nie chcę przegiąć w drugą stronę – w takim przegięciu żyłem latami.
Piękny artykuł. Mamy bardzo dużo wspólnego, chociaż nie jestem tak daleko jak Ty w kwestii pracy dla siebie :)
Dziękuję za linki do kanału i bloga.
Mirek,
Dzięki!
Dobre treści, to i linkować trzeba :).
Brawo za dojście do wniosków oczywistych i witamy w klubie :) duży plus z artykułu to może inni zauważą ten sam problem u siebie, pozdrawiam
Cold,
Dzięki, choć jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że nie ma “wniosków oczywistych”. A potencjalny wpływ na zachowanie innych jest prawie zawsze jakimś tam czynnikiem powodującym chęć pisania, jak najbardziej.
Fajnie tylko ja o Twojej historii dowiedzialem sie wlasnie z Twittera, wiec mimo wszystko wspomagasz te machine dalej :) A moze tylko starasz sie znalezc zloty srodek :) Slow life, and keep going
Maximalist,
Nie tyle “wspomagam machinę”, co korzystam z niej – jak najbardziej. To duża część mojego biznesu. Nie napisałem, że wypisuję się z internetów, tylko że odzyskuję nad nimi kontrolę.
Slow life – jak najbardziej.
Gratuluję zrzucenia kajdan. Sam jestem na tej drodze, zacząłem od odinstalowania facebooka, wyłączenia synchronizacji na tel. Dodatkowo ostatnio firma zablokowała gmaila w pracy wtedy oduczyłem się sprawdzania skrzynki co 10 minut :D Teraz muszę się jeszcze oduczyć sprawdzania social mediów co chwilę ale myślę, że i to uda się jakoś ogarnąć :)
Kamil,
O tak, fejsbuka to odinstalowałem już bardzo dawno, zostawiając dostęp przez www.
Jak mi się udaje ogarnąć (z dobrymi perspektywami) na i Tobie się uda, powodzenia :).
Opisałeś zwyczajny proces wyjścia z poważnego uzależnienia. Gratuluję sukcesu. Polecam jeszcze jeden krok: kup telefon starej daty i po problemie.
Dziękuję :).
Ale nie ma czegoś takiego jak “zwyczajny proces wyjścia z uzależnienia”, no co ty.
Telefon starej daty: rozważałem to, ale nie wymyśliłem jeszcze jak miałoby to działać w praktyce. Do rozważenia w przyszłości.
Niedawno na Planete+ był dokument dotyczący tego problemu: “Cyfrowy detoks. 90 dni bez internetu.” Warto obejrzeć. Może nic strasznie odkrywczego, jednak zawsze to kolejne spojrzenie na problem.
Marcin,
Dzięki! Wygląda ciekawie. Takiego eksperymentu osobiście bym się nie podjął :). Co jest trochę przerażające, zważywszy na to, że przed telefonem komórkowym bardzo się opierałem i kupiłem go sobie dopiero na studiach, będąc chyba ostatnią osobą w gronie znajomych.
Co będzie za kolejne 10 lat?
Z tego powodu nigdy kijem nie tknęłam gier internetowych toczących się w czasie rzeczywistym. Nie chciałabym doczekać dnia, w którym nie dam rady umyć zębów za jednym podejściem, bo a nuż w tym czasie ktoś podbije moją galaktykę albo przegapię żniwa na wirtualnym polu. Co do kajdanów maili, to ostatnio bodajże na LinkedIn przeczytałam, że ktoś woli być zagadywany mailowo, bo taką wiadomość można odczytać w wygodnym dla siebie momencie, a dzwoniący telefon to chamski przerywnik, który wymaga reakcji natychmiast. I tego osobiście też się trzymam – jeśli coś ważnego, to daj znać przez telefon w starym tego słowa znaczeniu, bo maile odbieram, kiedy mi się podoba. A jeżeli ktoś się obraża, bo nie chcę być zniewolona przez jego wiadomości przychodzące, to mam go gdzieś.
Mała,
Ojezu też nawet nie spróbowałem żadnej takiej gry, to by była masakra. Miałem kumpli co nawet na imprezę szli z nastawionym budzikiem, “bo flota” :).
Odnośnie telefonów: jak najbardziej się zgadzam, mam szkic na ten temat. Niezapowiedziany dzwoniący zakłada, że w danej chwili rozmowa z nim jest dla mnie najważniejszą rzeczą na świecie. Co ekstremalnie rzadko pokrywa się z rzeczywistością.
Kilka rad, które nie dublują się z tymi w artykule:
1) Wypisz się ze zbędnych newsletterów, np. powiadomienia o nowych komentarzach na devstyle :-)
2) Zainstaluj sobie dodatek blokujący strony internetowe, na których tracisz czas, np. FocusBlocker na Firefoxa. Albo wpisz je sobie w hosts.
3) Planuj czas z użyciem Macierzy Eisenhowera. Ja ją stosuję tak że mam 3 todo-listy: ważne-pilne, ważne-niepilne, nieważne-pilne.
4) Biegaj. Bo gdy masz chwilę dla siebie, w trakcie której twój mózg jest dobrze dotleniony, serce bije szybciej a ty czujesz się bardziej żywy niż kiedykolwiek – to najlepszy moment by spojrzeć na swoje życie. Przemyśleć czego ci brakuje, co robisz bez sensu, co trzeba pielęgnować, co można usprawnić. Wtedy o wiele łatwiej panować nad swoim życiem, a nie że budzisz się nagle w cyber kajdanach.
Klaudia,
Dzięki!
Bieganie rozważałem, ale nie bardzo się komponuje z moim “idealnym dniem”. Zamiast tego od ponad roku na orbitreku zasuwam w domu i sporo fajnych pomysłów w tym czasie wpadło do głowy. M.in. nazwa “devstyle” :).
[…] Zrzuciłem cyber-kajdany. I czuję się świetnie. […]
Zrzuciłem cyber-kajdany. I czuję się świetnie. | devstyle.pl
Dziękujemy za dodanie artykułu – Trackback z dotnetomaniak.pl
Cześć!
Powodzenia w odśmiecaniu swojej uwagi :)
Jeśli to Cię pocieszy to Tim Ferriss nie ma poczty w swoim telefonie ;)
Ja mam chyba dość podobne strategie – normalnie mam wyłączone dane mobilne i WiFi w telefonie i jak chcę, żeby spłynęły maile i powiadomienia to włączam. Tak, jak bym za starych lat schodził na klatce do skrzynki na listy ;-)
A przeciw rozproszeniom polecam kombo do Chrome timeStats + stayFocusd + Momentum.
P.S. Popraw, jeśli chcesz drobną literówkę w treści – “notyfiakcje”