To pytanie zadajemy dzieciom, więc je zmodyfikujmy: “kim chcesz być w chwili swojej śmierci“?
Albo jeszcze inaczej: czy chcesz robić to samo, co robisz dzisiaj, za… 30 lat? Za 5 lat? Za miesiąc?
Za górami…
Zadawałem sobie takie pytanie po kilku tygodniach w każdej pracy “etatowej”, dawno temu. W każdym wypadku odpowiedź brzmiała “nie“. I za każdym razem w tym momencie podświadomie odchodziłem z tamtego miejsca. Faktycznie zwolnienie następowało trochę później.
Zadałem sobie takie pytanie po kwartale pracowania przy znienawidzonym systemie. Czy chcę na swoim nagrobku widzieć tabliczkę z napisem “poległ dłubiąc w Sharepoincie“? Nie chciałem.
Zadałem sobie takie pytanie po 2 latach fajnej pracy, w której mogłem się rozwijać w różnych kierunkach. Ale okazało się, że niekoniecznie tych, które mnie aktualnie ciągnęły (i ciągną nadal) najbardziej.
Ty – teraz
Nie musisz być programistą – jak ja – aby na ten temat podywagować. To ćwiczenie dla każdego.
Może jesteś team leadem, ex-devem, który kochał programować, ale jedyną drogą awansu było “w górę menedżmentu” zamiast… “w bok”?
Może masz własny biznes, prowadzony z sukcesem i poważaniem, ale Ci się po prostu… znudziło? Albo zabija Cię harowanie w nim po 15 godzin na dobę?
A może jest jeszcze gorzej i te 15 godzin dziennie wyrabiasz na cudzy rachunek?
A może inaczej: zamiast X lat doświadczenia zdobywasz 1 rok doświadczenia X razy, i Cię to męczy?
Albo… po prostu jesteś młodym bogiem, jak ja, i tak naprawdę możesz wywrócić w swoim życiu kompletnie wszystko do góry nogami? Bo tak obiektywnie rzecz biorąc, naprawdę masz czas na całkowicie dowolne plany.
Co wtedy?
Todo
Napisałem kiedyś smutny tekst “Skazani na Devshank“. To było 6 lat temu. Na szczęście się okazało się, że byłem młody i głupi. Rzadko to przyznaję, ale: myliłem się. Teraz jestem tylko młody. Albo i to nie.
Nie namawiam do rzucania papierami i szukania nowej pracy ot tak. Nie namawiam do bezmyślnego zakładania kolejnego durnego startapu-fakapu. Ani do wysyłania maila do bossa o temacie “dawaj więcej albo nara” (pamiętacie “Jak nie odchodzić z pracy” i “Lojalność w IT“?). Wszystko trzeba przemyśleć, przygotować.
Namawiam natomiast do zadania sobie pytania z początku tekstu: “czy chcesz robić to samo, co robisz dzisiaj, za X czasu?“. I jeżeli odpowiedź brzmi “nie“: do rozpoczęcia zastanawiania się nad jej rozwinięciem. Niech z tyłu głowy zacznie kręcić się trybik obmyślający Twój sposób na… “generowanie satysfakcji”.
Nie musi to być od razu plan przejęcia kontroli nad wszechświatem. Ale chociaż nad małym jego kawałkiem. TWOIM kawałkiem.
Jutro możesz wpaść pod autobus. Za tydzień ktoś może zarąbać Cię na ulicy maczetą. Możesz szukając pokemonów wleźć na pole minowe, i nara. To wszystko może dopiero nastąpić kiedyś, za jakiś czas. A czas na zadanie sobie tego ważnego pytania jest dzisiaj, teraz.
Ja – teraz
Mogę umrzeć choćby teraz – i będę zadowolony z siebie. Robię dokładnie to, co chcę robić. Zminimalizowałem robienie tego, czego robić nie chcę.
Nie osiągnąłem jeszcze celów, do których dążę, ale nie o to chodzi. Najważniejsze, że wreszcie, po latach marszu na azymut, mam mapę. Jestem przygotowany do realizacji. I wkroczyłem na odpowiednią ścieżkę – na dobre i złe. A dokładnie dziś, 1 sierpnia 2016 an nodo mini, osiągam kolejny checkpoint, co i dla Was powinno być wkrótce zauważalne.
W końcu celów nie wyznacza się, aby cieszyć się z wyników. Cele wyznacza się, aby delektować się drogą do nich.
A czy naprawdę muszę wiedzieć kim chce być w chwili śmierci? Bardzo dużo myślę o swoich celach, regularnie robię rachunek sumienia i zastanawiam się co mi idzie dobrze, a co powinienem poprawić, ale nawet moje najdłuższe plany nie przekraczają pierwszych 5 lat. To co już jest później to tylko bardzo abstrakcyjne marzenia bez szczegółowego planu, jak na przykład założyć rodzinę czy pracować tak, aby to była sama przyjemność bez finansowej konieczności (wystarczająco wysoki dachód pasywny). Jestem ciekaw, jakie zdanie mają na ten temat inne osoby, mi to się regularnie zmienia wraz z każdą kolejną przeczytaną książką.
A poza tematem to bardzo podoba mi sie kierunek w jakim zmierza ten blog, coraz wiecej tematów “miękkich”, którę imo są ogromnie wartościowe. W sprawach mocno technicznych zawsze mamy pluralsighta, SO czy mase innych stronek. Chętniej się czyta takie tematy związane z naszym rozwojem czy to umiejetnosci miekkie czy na przyklad sprawki architektoniczne, niż tą cała mase contentu zwiazanego z problemami, jakie komus sie przydarzyly, bo to akurat moim zdaniem w wiekszosci przypadkow strata czasu (zbyt szeroka branza, ogromne tempo wzrostu, brak mozliwosci siedzenia we wszystkim naraz).
Pawel,
Pisałem o maczetach, pokemonach, polach minowych – to pytanie wcale nie odnosi się do >5 lat. Ja rzadko planuję dalej niż 1 rok.
A odnośnie kierunku rozwoju bloga: dzięki :).
[…] Kim chcesz być jak dorośniesz? […]
Wszystko fajnie, ale… jak? W artykule jest napisane “Namawiam natomiast do (…) rozpoczęcia zastanawiania się”. Zastanawiać się… ale jak w praktyce przeskoczyć zmianę z finansowego punktu widzenia? Pozwolę sobie przytoczyć jeden komentarz (nie mój) spod artykułu “Skazani na Devshank”:
“Oczywiście jako tester mam już lepszą pozycję wyjściową, zmian pracy, większe zarobki itd
Jako programista muszę zaczynać od zera i piąć się dopiero po szczeblach w górę.(…)
Jak do tego całego równania dodamy sobie zmienne typu: kredyt na to czy tamto, rodzinę to się okazuje że porzucić coś “od tak” nie jest takie łatwe jak by się wydawało. Tak więc Robert nie jest to takie łatwe.
Mimo że więcej radości daje mi pisanie programów to jestem skazany na ich testowanie.”
No właśnie… jak przetrwać kilkukrotne czasem zmniejszenie wysokości przychodów?
Arkadiusz,
Od rozpoczęcia zastanawiania się do wdrażania czegokolwiek w życie mogą minąć lata. A lata to… bardzo dużo na zaplanowanie takiej zmiany. To NIE WYDAJE SIĘ łatwe, NIE MA BYĆ łatwe i NIE JEST łatwe. Nigdy nie będzie.
Na moim przykładzie: nieco ponad 3 lata temu rozpoczynałem pracę w kolejnej firmie (Ultrico) jako programista. Wiedziałem, że będzie fajnie, bo to świetnie miejsce dla… programisty właśnie. Ale też już wtedy czułem, że… być może nie będę chciał tak pracować do końca życia. Dlatego od samego początku umówiłem się na 6 a nie 8 godzin dziennie, żeby mieć czas na inne rzeczy.
Odszedłem stamtąd po 2,5 roku i od stycznia nie pracuję w “normalnym” znaczeniu tego słowa. Nigdy nie było mi lepiej.
A przez te 2,5 roku:
* odłożyłem tyle **kasy**, żebyśmy mogli przetrwać całą rodziną przez rok bez żadnych przychodów z mojej strony (nie było wyjazdów na wczasy, nie było kupna fajnej fury, nie było luksusów – było odkładanie)
* zdobyłem **nowe kompetencje** poprzez występowanie na scenie (ok 30 dni urlopu w ciągu roku, z czego 3 dni na odpoczynek a resztę na wyjazdy konferencyjne) – co było dla mnie niezmiernie trudne, ale niechcący dzięki temu okazało się, że nadaję się do prowadzenia dobrych szkoleń
* szkolenia spowodowały, że mogę zarobić tyle samo co w dotychczasowej pracy poświęcając na to 3-4 dni w miesiącu
* odpaliłem podcast, który będzie generował przychody – poświęciłem na to masę czasu
* mocno zainwestowałem w blog i rozwinąłem go, dzięki czemu przychody już generuje – na nic w całym swoim życiu nie poświęciłem tyle czasu co na bloga właśnie
Więc… oszczędzanie i dywersyfikacja przychodów poprzez **ciężką pracę**. Ale pracę w słusznym celu, dla siebie i swojej rodziny, dla swojej pasji i swoich marzeń.
To jest sposób.
Hm… Tekst trochę jak z poradnika młodego amwayowca.
Dobrze jest się zastanowić nad tym co się robi i co się chce robić, ale Twoja droga sprawdziła się Tobie. Bardziej podobały mi się twoje teksty (i filmy z różnych imprez) o technicznych aspektach realizacji Twojej zmiany i planu. Konkretne, prawdziwe (produktywność)
Nie każdy jest w stanie zarobić na blogu, podcastach itp. Rozumiem, ze wskazujesz na swoim przykładzie, że są inne możliwości niż kodowanie po 15h/dobę i fajnie. Jest to prawdziwe, ale niewielki procent ludzi jest do tego zdolny (i dobrze, ktoś jednak musi kodować :).
BTW, nie skumałem o co chodzi z tym “an nodo mini”.
PS. Na wykładach czasami wpadasz w wysokie rejestry i brzmi to trochę dziecinnie. I IMHO nie powinieneś używać stwierdzeń typu “ja się na tym znam” tylko opisać (tak jak to robisz) jak działasz a ludzie ocenią czy się na tym znasz a jak będzie to ich ocena to w to uwierzą.
Jacek,
No oczywiście że moja droga sprawdziła się mi… a komu miała się sprawdzić? :) I to nie jest jeszcze tak, że się sprawdziła – dopiero się sprawdza.
Akurat na blogu i podkaście zarobić może każdy, ale na szczęście nie każdy to robi. Byłoby nudno. Sam dopiero zaczynam.
A co do tego które teksty się podobają – des góstibós non diskutantóm… Raz jest tak, raz inaczej, bez sensu byłoby pisać w kółko to samo, tak samo.
“an nodo mini” = A.D.
A co do P.S. – to lepiej przenieść na priv, tym bardziej że nie bardzo wiem o czym piszesz :). Zapraszam na maila albo na /kontakt.
Dzięki za odpowiedź.
Zarobić na czymkolwiek nie może każdy. Gdyby tak było to wszyscy byliby bogaci. Trzeba mieć jednak pewne predyspozycje. Niektórych rzeczy można się nauczyć czy wytrenować ale nie wszystkie. temat nieco psychologiczny, nie pamiętam dokładnie ale wg jakichś badań ok 10% (chyba) ludzi jest w stanie np. prowadzić własną działalność i tu nie chodzi o kompetencje techniczne tylko raczej o psychologiczne. ja np. nie jestem w stanie napisać tekstu w stylu interesującym czytelników a Twoje czyta się ciekawie.
Co do mojej oceny to założyłem, ze w komentarzach oczekujesz też informacji zwrotnej o Twoich tekstach. Myliłem się?
A.D. pisze się “anno Domini” dlatego nie skumałem.
Co do P.S. to wyślę na kontakt ale chodzi mi o twój występ o GMD na infoShare.
“Zarobić” to nie to samo co “być bogatym”. I właśnie że każdy może, tylko trzeba się starać. Sam widzę różnicę w swoim pisaniu na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy, ale to nie bierze się z niczego: przeczytałem kilka książek kierowanych do redaktorów i dziennikarzy, dużo ćwiczę, nie publikuję każdego zdania które napiszę, każdy tekst poprawiam po 3-4x. To jest po prostu praca, a nie talent który wziął się sam z niczego.
A informacji zwrotnej o tekstach: tak, jak najbardziej oczekuję.
Co do A.D. – tak, wiem, czasami piszę rzeczy inaczej niż je się pisze, często bez żadnego konkretnego celu. Jak w tym przypadku.
Czytając komentarze powyżej odniosłam wrażenie, że poruszony temat jest tak zaniedbywany, że co niektórym ciężko już go zrozumieć. Zachęcasz by przyjrzeć się swojemu życiu a tu taki feedback, że “nie planuję dalej jak za 5 lat”, “jak przeżyć zmniejszenie wielkości przychodów”, “poradnik młodego amweyowca” i “nie każdy jest w stanie zarabiać na blogu”. Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że nie o to tu chodziło a to by z kolei świadczyło o tym, że skopałeś temat, skoro ludzie mają problem z wyciągnięciem konkluzji jaką chciałeś przekazać.
Co nie zmienia tego, że temat jest bardzo ważny i cieszę się, że go poruszyłeś. Niejednokrotnie gdy słucham wypowiedzi osób z branży zauważam smutną tendencję do koncentrowania całego życia na dobrach materialnych.
Twój artykuł mocno skojarzył mi się z cytatem z jednej książki: “ucząc się, jak umrzeć, uczymy się, jak żyć”. Zrobiłam zdjęcie całego fragmentu z szerszym kontekstem, link: http://images78.fotosik.pl/791/719e6f42934d4989.jpg – liczę na to że natchnie Cię do dalszych przemyśleń na ten temat :-)
Klaudia,
Temat owszem, mogłem skopać, ale trzeba próbować ;). Od prostowania są komentarze i kolejne lata.
Dzięki za fotki! Kurde sprawdziłem i nie ma tego u mnie w empiku, akurat dziś wyjeżdżam na kilka dni i wziąłbym sobie nad jezioro.
Koncentrowanie się tylko na dobrach materialnych jest równie szkodliwe, jak koncentrowanie się tylko na dobrach “uczuciowych”. Działa to tak, jak każda skrajność, ważne, aby znaleźć złoty środek. I to od nas samych zależy, jakie obierzemy cele, sami decydujemy w jakim kierunku chcemy zmierzać i czego tak naprawdę potrzebujemy. Jeden będzie chciał wielką wille z basenem i kilka milionów na koncie, inny zostać szanowanym programistą na świecie, a jeszcze inna osoba będzie chciała po prostu mieć szczęśliwe życie z rodziną i przyjaciółmi, a aspekty materialny nie będą miały znaczenia. Nie można dyskredytować ludzi na podstawie ich cełów, to jest ich życie i nam nic do tego. A co do tej wypowiedzi to ja zauważyłem inną tendencje, spotykam wielu “knowledge junkie”, któzy po przeczytaniu kilku książek, czują się takimi specjalistami w tej dziedzinie, że czują potrzebe nauczania innych, bo każda inna droga ich zdaniem jest niepoprawna. To jest taki temat gdzie nie ma jednej jedynej słusznej drogi i to, że jednemu się w taki sposob udalo, nie oznacza, ze dla nas to tez bedzie poprawna sciezka.
Paweł,
To nie jest do końca tak jak piszesz, że jeden będzie szczęśliwy do końca życia z bańką na koncie, a drugiemu niczego nie będzie potrzeba tak długo jak długo będzie mógł z dzieciakami piłkę w ogródku pokopać przez 2h dziennie.
Nikt tutaj nikogo nie dyskredytuje! Dyskredytowanie odbywa się w poprzednich postach, tutaj akurat nie :).
Oczywiście że nie ma “jedynej słusznej drogi”. Ja zachęcam jedynie do ŚWIADOMEGO podążania swoją. Jeżeli jest taka jak być powinna to bardzo dobrze.
A wychodzenie ze strefy komfortu… do tego namawiałem od zawsze, bo taka praktyka po prostu procentuje w przyszłości.
Paweł, w swoim komentarzu nie zachęcałam do popadania w skrajności ani do podążania jakąś jedyną słuszną drogą. Zapewne wymaga doprecyzowania, dlaczego wspomniałam akurat o dobrach materialnych. Chodzi o to, że człowiek domyślnie raczej nie ma w zwyczaju codziennie zadawać sobie pytań w stylu “czy gdybym miał dziś umrzeć, czy byłbym zadowolony z tego na co poświęcałem czas w życiu?”. Jednak jeśli ich sobie nie zadajemy, to w kwestii tego lawirowania na których dobrach koncentrować się w życiu, dajemy ponieść się fali – a ta kieruje nas ku temu co kreują media i otoczenie. To z kolei nie przekłada się za mocno na to, co naprawdę może dać nam szczęście. Jak to ładnie ujęto w Fight Clubie: “Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy” :-) Podsumowując, dobrze od czasu do czasu zastanowić się nad sobą właśnie po to, by móc podążać SWOJĄ drogą a nie tą wytyczoną przez media i otoczenie.
Co do książki, naprawdę nie rozumiem skąd to Twoje skojarzenie z “knowledge junkie”. Że co, że niby skoro przypomniała mi się jakaś lekka lektura, którą czyta się dla przyjemności, to staram się udowodnić komuś jakim jestem “specjalistą w dziedzinie”? Nie czaję :-)
Ja odebrałem ten tekst jako wezwanie do zadania sobie pytania:
“czy gdybym miał dziś umrzeć, czy byłbym zadowolony z tego na co poświęcałem czas w życiu?”
Dla mnie “czy chcesz robić to samo, co robisz dzisiaj, za X czasu?“ jest właśnie tą refleksją, czy to na co poświęcam swój czas jest tego warte?
Tak naprawdę to nikt nie pożąda pieniędzy po to aby je mieć, ludzie chcą mieć kasę aby ona pomogła im zaspokoić swoje pragnienia, czy wytworzyła pewne stany emocjonalne: poczucie bezpieczeństwa, przynależności, czy władzy.
Wiele z tych stanów możemy osiągnąć bez pieniędzy, albo jeżeli dobrze się przyjrzymy naszemu życiu to okazuje się że już to mamy albo łatwo możemy mieć.
I właśnie to tytułowe “Kim chcesz być” jest dla mnie ważniejsze.
Artykuł bardzo fajny. Najważniejsza jest droga, którą realizujemy podczas osiągania celów. Na początku zawsze jest trudniej, ale z czasem trzeba się delektować nią. Nie wolno ignorować codziennych aspektów życia. Z nich czerpiemy motywację do działania.
Słowo klucz: strefa komfortu. Każdy ma swoją. Różnica pomiędzy nami a autorem tekstu jest taka, że Maciej wyszedł poza nią. Dla niego jest już łatwiej, ponieważ zmienił swoje przyzwyczajenia. Dalej pewnie zmaga się z tą strefą, jednak wie, że musi z nią walczyć.
Jak osiągnąć sukces? Należy wyjść poza tą strefę. Przed warto spytać się samego siebie czy naprawde chce się tego. Jeśli tak to wystarczy plan i jego realizacja. Nie będzie to proste, nikt tak nie mówi. Potrzeba będzie wyrzeczeń, cierpliwości, wytrwałości.
Tak jak pisałem, fajny artykuł. Brakuje takich “miękkich” jeśli chodzi o środowisko dev. Pisz dalej! Pozdrawiam.
Paweł,
Co do strefy komfortu to masz rację, po prostu trzeba próbować różnych rzeczy. Pojawiają się stwierdzenia, że zmiana nie jest “taka prosta” – ano nie jest :). Żeby daleko nie szukać, o to kosztowało mnie sporo nerwów, coś kompletnie nowego: https://www.youtube.com/watch?v=EcE1pZ3aePc . I efektów nie przyniosło żadnych, poza… nowym doświadczeniem!
Mądrze rzeczesz, thx! Pozdro również.
Problem w tym, że aby stać się “kimś” potrzebny jest czas, a jeśli go nie mamy to idzie to bardzo wolno albo wcale…
[…] Kim chcesz być jak dorośniesz? […]