Kilka tygodni temu zapytałem “Kim chcesz być jak dorośniesz?“. Dzisiaj kontynuacja: jak to zrealizować? Spoiler alert: to nie będzie proste.
Po publikacji wspomnianego posta różnymi kanałami pojawiło się trochę zarzutów. A to że ja mam wyjątkową sytuację i łatwo mi się wymądrzać. A to że nie każdy może robić takie rzeczy jak ja. A to jeszcze co innego. Przez większość sierpnia starałem się planować stosunkowo mało aktywności. Poświęciłem go m.in. na rozmyślania i… urodziła mi się w głowie całkiem zgrabna odpowiedź.
Dobra wiadomość jest taka: poniżej przedstawiam drogę do celu w skondensowanej postaci. Każdy może przygotować sobie jej prywatną wersję, dostosowaną do własnych potrzeb. Tak, TY też!
Zła wiadomość natomiast: nie znam żadnego skrótu. To wymaga czasu, poświęceń. Wyjścia ze swojej strefy komfortu.
I niekoniecznie się “opłaca”. Lecz zdecydowanie warto. Ale o tym za chwilę.
Rozwijaj się
Bycie najlepszym programistą na świecie nie otworzy Ci wszystkich drzwi, do których zamarzysz sobie zapukać. Oczywiście, trzeba być dobrym i dążyć do polepszania swoich umiejętności, ale… ciągłe poznawanie kolejnych języków, frameworków i narzędzi to za mało. Na pewnym poziomie wszystko i tak wygląda podobnie. Wymyślanie architektury, klepanie kodu, optymalizacja – to prędzej czy później sprowadza się po prostu do walki z maszynami.
Spotykam się z rekomendacjami, aby nie uczyć się “wszystkiego” pobieżnie, tylko zgłębiać jedną dziedzinę, aż dotrzemy do jej sedna. Staniemy się ultra-ekspertami. I to jest częściowo prawda: trzeba mieć specjalizację. Ale trzeba również zadbać o poślizganie się po innych powierzchniach. Już sześć lat temu, w “Słowie na niedzielę, o wszechwiedzy“, przytaczałem cytat:
Know something about everything and everything about something
Rozwijanie się wszerz, a nie tylko w głąb, daje ogromne możliwości. I – co niezmiernie istotne! – chodzi nie tylko o kodowanie.
Prawie od początku swojej kariery prowadzę niniejszego bloga. Żyje on już ponad 8 lat. Nie ma zbyt wielu tak starych miejsc, na bieżąco aktualizowanych, w polskim internecie programistycznym. Na rynek w tym czasie weszło całkiem nowe pokolenie programistów. Portale i blogi powstają jak grzyby po deszczu i umierają, bezlitośnie wgniatane w piach przez zaganianą rzeczywistość ich twórców. A mój… ciągle ma się dobrze. Ewoluuje, rozwija się. Jego prowadzenie przez tyle lat było prawie drugim etatem. A jednocześnie: największym hobby. Dodatkowo pozwoliło mi zaistnieć w świadomości szerszej publiczności niż tylko koledzy w pracy.
Dzięki temu zaistnieniu, po wielu latach prób i walki ze sobą, wskoczyłem w rolę prelegenta na wielu, wielu dev-imprezach. To również wymagało masy cierpliwości i ogromnej determinacji. Występowanie na konferencjach to dokonanie, z którego jestem najbardziej dumny. Najwięcej mnie to kosztowało, było najtrudniejsze. Na scenach nauczyłem się mówić do dużych grup ludzi. A co najważniejsze: nauczyłem się improwizować. Nigdy nie jestem w 100% przygotowany, nigdy nie mam wszystkich zdań wyrytych na pamięć. Po prostu: wskakuję na scenę i mówię. Kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia. Teraz przychodzi naturalnie. I bardzo, bardzo się przydało w następnych etapach.
Kolejna inicjatywa: podcast. Dzięki blogowi i konferencjom nawiązałem masę kontaktów, więc nigdy nie było problemu ze znalezieniem chętnych do wystąpienia. Ale DevTalk miał w tle inne zadanie: dzięki prowadzeniu rozmowy z osobami, których nie znam, podszkoliłem się w trudnej sztuce… rozmowy właśnie! Nadal nie jestem w tym mistrzem, ale przez 2 lata moje small-talk-skille wzrosły niezmiernie.
Widzisz tutaj sens i ukryty cel?
Wymienione aktywności splotły się wreszcie w piękny warkocz, który pozwala mi eksplorować życie i cieszyć się prawdziwą wolnością. Na chwilę obecną środkiem do osiągnięcia tego celu jest prowadzenie szkoleń. Nie byle jakich, tylko dokładnie takich, które chcę prowadzić. Blog dał mi pozycję eksperta. Konferencje: skill publicznego gadania prosto z głowy, choćby przez cały dzień. A dzięki umiejętności “prowadzenia rozmowy”, nabytej podczas nagrywania podcastu, często udaje mi się zawrzeć przyjazne stosunki z grupą szkoleniową. Wilk syty, owca cała, a ja mogę teraz zarabiać tylko przez kilka dni w miesiącu. Prowadzenie takich naprawdę dobrych szkoleń to świetna kasa. Resztę czasu przeznaczam na relaks i realizację swoich aktualnych projektów. A może nawet: mrzonek?
Moja droga to tylko przykład. I urywa się na razie tutaj, na szkoleniach, co też może się okazać etapem przejściowym. Twoja ścieżka może być zupełnie inna. Ale wspólny mianownik da się wyciągnąć:
Boisz się czegoś? Zrób to! Nie umiesz czegoś? Zrób to!
Wreszcie: chcesz coś zrobić? Zrób to!
Nie krzycz tylko na mnie, że nie masz czasu. Praca, dzieci, dom – KIEDY to wszystko robić!!??
Chodź, zdradzę Ci sekret. Twój świat wywróci się do góry nogami. A to przecież takie oczywiste: kto powiedział, że masz spędzać w pracy 40 godzin tygodniowo?
Zredukuj etat do 3/4 a zyskasz 10 godzin na… WSZYSTKO inne!
Proste? Bardzo! Ja zrobiłem to w 2012 roku. Od tamtej pory nigdy nie pracowałem więcej niż 30 godzin tygodniowo. I nie planuję do full-time wracać. Nigdy.
Ale to przecież oznacza mniej kasy, czyż nie? No jasne! Przynajmniej na początku.
No i co? Czytaj dalej.
Debugguj życie
Raz na jakiś czas trzeba zadać sobie pytanie, nad którym rozwodziłem się we wspomnianym już tekście: “Czy za 30 lat nadal chcesz robić to, co robisz dzisiaj?“. To wbrew pozorom nie jest żadna “kołczerska” zagrywka, tylko poważna kwestia. Niewiele osób się nad tym zastanawia.
Czy kurs Twojego życia jest taki, jak faktycznie chcesz? Czy wszystko jest IDEALNE? A jeżeli nie, to co możesz zrobić, aby to zmienić?
U mnie lata temu pozytywnie na WSZYSTKO wpłynęło uświadomienie sobie tego:
Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy
Za pieniądze, których nie mamy
Żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy
Dave Ramsey
Sprowadza się to do jednej prostej prawdy: kasa to nie wszystko. Wiem, że szczególnie młodym-gniewnym, pod koniec studiów albo zaraz po nich, ciężko jest to zaakceptować. “Jak to, my, IT-ARYSTOKRACJA, mamy przytaknąć, że kasa jest drugorzędna? Trzeciorzędna? Morda, kapciu, ja jestem na swojej ścieżce do 30k miesięcznie!”
Być może trudno w to uwierzyć, ale to nie jest wcale rzadko spotykana postawa. Zabrzmię trochę jak stary dziad, ale… im wcześniej ta perspektywa się zmieni, tym lepiej. Bo:
Z młodych gniewnych wyrosną starzy, wkurwieni
Jonasz Kofta
Wiem to, znam to, byłem tam.
Praca jako programista nigdy nie uczyni z Ciebie bogacza. Nie zostaniesz milionerem, naparzając w klawiaturę. Zresztą: prawdopodobnie nie chcesz nim zostać. Wystarczy się nad tym tylko porządnie zastanowić.
Zrób czasem STOP. Zweryfikuj cel, do którego – świadomie bądź nie – zmierzasz. I szczerze zdecyduj: podążasz tam, bo chcesz, czy po prostu dryfujesz?
Oszczędzaj
Tak, kasę! Ale banał, prawda? A właśnie, że niekoniecznie. Spotykałem młodych programistów, zarabiających prawie trzykrotną średnią krajową, którym brakowało na opłacenie ZUSu (ok 1000zł)! Co tu poszło nie tak?
Zadawano mi pytanie: jak można “zmienić swoje życie”, skoro często musi się to wiązać ze spadkiem zarobków? Odpowiedź jest naprawdę bardzo, bardzo prosta:
Żyj poniżej swoich możliwości finansowych
Ja odszedłem z pracy wraz z końcem roku 2015. Czyli 8 miesięcy temu. Nie miałem wtedy ekstra-przemyślanego planu “z czego będę żył”. Byłem za bardzo wszystkim obładowany, nie miałem w głowie miejsca na choćby jedną dodatkową myśl. Musiałem zrobić sobie trochę odpoczynku. Ale pieniądze nie stały mi na drodze. Wiedziałem, że nawet gdybym przez cały kolejny rok nie zarobił ani grosza: będzie okej.
Nie miałem umówionych szkoleń na zapas, nie wiedziałem, że na moim konkursie Daj Się Poznać uda mi się zarobić kilkadziesiąt tysięcy. Ale to nic. Bo oszczędzaliśmy. Przez długi czas – latami, podświadomie! – przygotowywaliśmy się z Joanną na ten mój krok.
Nie jeździmy na drogie wakacje – wczasy kosztują nas, 3osobową rodzinę, zwykle ok 2tys zł rocznie.
Nie spełniam swoich “przyziemnych” marzeń, co czasem boli, ale się z tym pogodziłem. Od ponad roku śnię o jednym konkretnym samochodzie, który JEST w moim zasięgu i nie kosztuje pół bańki. Ale kupując go wydałbym coś więcej niż te żmudnie gromadzone PLNy.
Wydałbym swoją NIEZALEŻNOŚĆ. To boli – że po 11 latach w zawodzie programisty nie mam samochodu, który bardzo chcę mieć. Ale trzeba nauczyć się trudnej sztuki kompromisów.
Liczenie ślimaków z Córką rano w lesie
Jest ważniejsze niż porszak i willa
Snap-refleksje o czasie i wolności
Zmiana TYPU naszych oczekiwań od życia to dobry krok do zwiększenia satysfakcji zeń. Nie jest to proste, ale da się zrobić.
A jaki się potem człowiek zen-dojrzały czuje! :)
Ryzykuj
Musimy na chwilę wrócić do kasy, bo to ona często nakłada nam kajdany. Ale jest też druga strona medalu: odpowiednio zarządzana pozwala rozwinąć skrzydła!
Ja ten swój wymarzony samochód zamieniłem na wolność i swobodę. Dodatkowo wierząc, że co się odwlecze, to nie uciecze. Za to mogę podejmować decyzje dziwne, szalone i nie do końca odpowiedzialne.
Rezygnacja z etatu wymagała nieco odwagi. Szczególnie, że mamy dziecko i kredyt. Ale nie bałem się konsekwencji.
Teraz inwestuję tę ciężko odłożoną kasę w… siebie. W bloga, podcast, swoją pozycję, wszystko to, co budowałem latami. Dużo kasy. Niejedna osoba puknęłaby się w głowę. I pukają. Ale to nieważne. Nawet jeżeli moje starania nie doprowadzą do niczego i zamieniam złoto w błoto to… to nic. Bo robię to, co uważam za stosowne. I dzięki wieloletnim przygotowaniom – mogę sobie na to pozwolić. Nadszedł mój czas: robię co chcę.
Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
Rosyjskie przysłowie
Jak wiecie, szampanów się już opiłem w przeszłości, więc nie to mnie “drajwuje”, że tak zaciągnę korpo-mową. Przyczyny i cele będą u każdego inne. Niezależnie od nich: pięknym uczuciem jest robić to, co się chce.
Mam jedną radę: nie pytaj nikogo o opinię odnośnie swoich planów. Nic Ci to nie da. To TY masz wiedzieć co chcesz robić. Inni nie mają pojęcia, co dokładnie dzieje się w Twojej głowie, co tam od lat kiełkuje. Rób to, co uważasz za słuszne.
Proś o ocenę efektów, a nie zamiarów.
Ryzyko to jedyny krok, z którym musisz trochę poczekać. Całą resztę zacznij wdrażać już dzisiaj. Dzięki temu będziesz unstoppable.
Kontroluj zniszczenia
W naszym zawodzie bardzo łatwo jest stanąć nad przepaścią, a potem zrobić kilka kolejnych kroków. Tak jak ja. Pisałem o tym w tekście “Pasja zabija. Spowiedź.”
Od ośmiu miesięcy jestem na etapie oceny zniszczeń i regeneracji. Dochodzę do siebie. Powoli realizuję wszystko, co od dawna chciałem zrealizować, a mimo to: często nie jestem w stanie stuprocentowo się tym cieszyć. Wywróciłem swoje życie do góry nogami w poszukiwaniu szczęścia i ono jest już tutaj, w zasięgu wzroku, na wyciągnięcie ręki… ale jeszcze odrobinę bardziej muszę się postarać. Bo COŚ jest nie tak. I nareszcie wiem co.
Dosłownie kilkanaście dni temu poświęciłem temu problemowi wystarczająco dużo uwagi. Obserwacja jest o tyle zaskakująca, że właściwie oczywista. Powinienem sam to wiedzieć od dawna, ale byłem ślepy. Przez te wszystkie lata: zarzynałem się, harując jak osioł. 8-godzinny sen zdarzał się sporadycznie, może raz w miesiącu. Bo to przecież marnowanie czasu.
O tym będę jeszcze pisał w przyszłości, bo temat jest niezmiernie istotny.
(update: napisałem “Recykling czasu. Czyli: “kto ma dłuższego?”“)
Doceń chwilę obecną. Miej umiar. Nie daj się zwariować.
Jeżeli sam u siebie zaciągasz dług, to rób to świadomie.
Ja zaciągnąłem dług ogromny, nie zdając sobie z tego sprawy. I od ponad pół roku go spłacam, z odsetkami. Jeszcze długa droga przede mną.
Krok 6?
Nie wiem, co jest dalej. Na razie jestem na etapie regeneracji. Muszę się wyleczyć, odbudować utraconą tymczasowo umiejętność działania na 100% swoich możliwości.
A potem: dalsza eksploracja. Jednego jestem pewien: gdy tylko się dowiem, jaki jest kolejny krok, będę o tym pisał. Musi być ciekawie.
To wszystko jest ciężką pracą.
Ale taką, którą zdecydowanie warto wykonywać na co dzień.
Czekałem właśnie na taki post ;)
Sam też jestem obecnie na wypowiedzeniu i następnie planuję zrobić sobie przerwę żeby zastanowić się co dalej – wiem na razie tylko tyle, że musze zrobić wszystko żeby nie wrócić na typowy etat. I też się do tego przygotowałem – odpowiednia suma koncie jest niezbędna żeby się chwilowo nie martwić o przyszłość ;)
Cieszę się, że innym takie podejście wychodzi na zdrowie, może mi też wyjdzie ;)
Witaj w klubie :) Mam dokładnie to samo.
Życzę Tobie i sobie powodzenia.
Pidipius,
Dzięki i wzajemnie :)
burczu,
Wychodzi na ZDROWIE na pewno :) A czy będą plusy inne długofalowe to się okaże w ciągu kilku miesięcy.
30k miesięcznie….. skądś to znam….. 30k miesięcznie do 30tki. Każdy ma również inne doświadczenia, niektórzy chcą się wreszcie “odbić” i pożyć bez martwienia się o to, że jak kupię polędwicę sopocką zamiast mielonki to nie zbankrutuje do końca miesiąca. Świetny artykuł, bardzo wartościowy. Chociaż jestem dopiero na drodze nauki do podjęcia zawodu, to widzę jak z coraz większą ilością wiedzy przychodzi świadomość “przede wszystkim rozwój i spełnienie”
Piotrek,
Spełnienie bym postawił na 1 miejscu. Po to żyjemy.
“Know something about everything and everything about something”
– nie znałem, mega! :)
Damian,
To przejrzyj pozostałe Słowa Na Niedzielę :)
Łatwo Ci mówić Macieju bo Ty już osiągnąłeś pewień poziom doświadczenia zawodowego. A prawda jest taka, że chcąc być dobrym juniorem należy włożyć trochę więcej niż te 40h/tydzień, a później też nie należy odcinać kuponów tylko się rozwijać. Sam niestety robię jak ten osioł, chętnie o umiarze poczytam.
Druga sprawa – tak sobie myślę czy zupełnie odrzucając programowanie czy nie będziesz z czasem oznaczony adnotacją deprecated i trudno będzie Ci zaoferować coś nowego na szkoleniach? No chyba, że to szkolenia czysto architektoniczne, koncepty itd.
Wszystkiego dobrego
Odnosząc się do pierwszej części Twojego komentarza to będąc juniorem właśnie w pracy (dobrej pracy) uczysz i rozwijasz się najbardziej. To o czym Maciek pisze moim zdaniem trzeba też dopasować do siebie. Jak poczytasz jego historię, którą opisuje od kilku tygodni to zobaczysz, że w pewnym momencie zaczął zapieprzać co dało mu niesamowity boost w zdobywaniu umiejętności.
Kajetan,
Oczywiście że każdy powinien wszystko do siebie dopasować :). To blog a nie wiki. I faktycznie odpowiedni kontekst można chwycić przy lekturze Procentografii.
chałturnik,
Swoje trzeba wypracować, nic nie przychodzi samo.
I bardzo proszę, nie pisz więcej że coś mi łatwo mówić :). Przejdź tę samą drogę i potem mów to samo co ja jeśli tak sądzisz.
A jeśli chodzi o szkolenia : moje tematy to moja pasja i musiałbym nie programować przez 30 lat żeby być… “deprecated”. Ofertę można zobaczyć na /szkolenia
Świetny post. Bardzo wartościowy. Nigdy za wiele przypominania o tym, że nie kasa jest najważniejsza, chociaż ważna, bo wymienna na inne bardzo ważne rzeczy jak czas wolny, rodzinny itp. Widzę też słuszną inspirację Finansowym Ninją ;) Fajnie, że wplatasz wartości wyciągnięte stamtąd do swoich postów. Dzięki temu dostają jeszcze dodatkowego kopa!
Lech,
Dzięki :).
A Ninja jeszcze nie czytałem, czeka w kolejce. Tekst to póki co moje prywatne mądrości :) .
Maciek świetny post. Sam chciałbym zmienić swoje życie zawodowe, ale jeszcze nie jestem na tyle odważny żeby zrobić ten kolejny krok. W moim umyśle kreuje się również odejście od programowania, ale potrzebuję jeszcze straasznie dużo przygotowania zanim będę mógł to wprowadzić w pełnoetatowe “życie”.
Jeśli faktycznie tak jak wspomniał LECH inspirowałeś się nieco Finansowym Ninją to chyba i ja muszę się zabrać za tą książkę :)
Kajetan,
Dzięki :).
Wiesz… Trzeba być cierpliwym. “time is on my side”.
Ninja polecam w ciemno mimo że jeszcze nie otworzyłem.
Dobry post, jak zwykle:) Aczkolwiek uderzyła mnie trochę różnica w naszym podejściu do wspomnianych…wakacji. Uważam, że nie da się zrealizować marzeń odnośnie wyjazdów za 2000zł na rok na 3 osoby. Jak tu odwiedzić Portugalię, jak poznać Japonię? Aczkolwiek doskonale rozumiem kwestię tego, że żeby dojść do tego punktu, to coś trzeba w życiu poświęcić (czyli “Żyj poniżej swoich możliwości finansowych”), a najlepiej coś w życiu zmienić, czyli zawsze inwestować w rozwój!
Kamil,
Dzięki za miłe słowo.
Odnośnie podróżowania : dla mnie ono jest dużo mniej ważne niż ten samochód, którego nie kupiłem. Każdy wybiera co warto a co niekoniecznie. W dającej się przewidzieć przyszłości nie pojadę do Japonii :). Gdybym bardzo chciał to miałbym pomysł jak to zrobić za darmo. Zresztą samochodu też to dotyczy : szkoda mi kasy póki co więc może się uda… inaczej.
“Powinienem sam to wiedzieć od dawna, ale byłem ślepy. Przez te wszystkie lata: zarzynałem się, harując jak osioł. 8-godzinny sen zdarzał się sporadycznie, może raz w miesiącu. Bo to przecież marnowanie czasu.”
Nie byłeś ślepy, tylko to normalny etap w życiu. Miałeś więcej sił, natura tak to skonstruowała, że w młodości zakłada się rodzinę, haruje a później zbiera owoce. Teraz duża ilość pracy męczy, więc zastanawiasz się czy warto? Poza tym masz już pewną stabilizację.
Sam bardzo dużo pracowałem, a teraz jak zarwę nockę, to jestem na drugi dzień rozbity. A najbardziej uwielbiam wieczorne spacery do sklepu, tam sobie zamienię parę słów z obsługą śmiejac się, że przyszedłem kupić “nic” :-D.
Po pewnym wieku człowiek widzi świat inaczej, już nie daje się tak łatwo nabrać. Ponadto od pewnego wieku człowiek zaczyna naprawdę rozumieć, że jest tu tylko przejazdem, a czas płynie coraz szybciej. Niedawno była wiosna a już mamy prawie jesień. Za lekko ponad trzy miesiące święta.
Dobra, idę do tego sklepu….
Tomasz,
Z drugiej strony – nie jestem już AŻ TAK stary żeby tylko owoce zbierać :).
A taka klamra z tym sklepem – całkiem poetycko Ci wyszło.
30 godzin tygodniowo, jak dla mnie odkryles ameryke :) Ostatnio wzialem tydzien wolnego aby ponadrabiac rzeczy ktore wiecznie odkladalem bo “nie mialem czasu i sily”. Choc nie jestem programista tylko sysadminem, to bardzo dobrze wiem co myslisz – ciagle mysli sie o pracy, bedac po pracy. Czy jak ograniczyles ilosc godzin, to latwiej bylo Ci sie zregenerowac?
Zajebisty tekst, wychodowany na krwi, a nie wyuczonej gadce. Szacun!
Kamil,
No to gites :). Polecam spróbować!
Jak ograniczyłem godziny to łatwiej było mi robić dużo innych rzeczy. Regeneracja wtedy w ogóle nie była na linii wzroku. Regeneruję się teraz, ale od 8 miesięcy ograniczyłem liczbę godzin “pracujących” do średnio ~3 dni prowadzenia szkoleń w miesiącu.
I dzięki za miłe słowo!
Tym razem napiszę Ci krótki lecz wymowny komentarz – świetny artykuł! :-)
Klaudia,
Dzięki! A przyznam nieskromnie że i mi się podoba ;).
“Żyj poniżej swoich możliwości finansowych” to świetna rada nie tylko dla programistów, ale chyba dla każdego ;) Ja jestem w trakcie przekwalifikowywania się, nie robię tego dla pieniędzy ale samorealizacji raczej. Aczkolwiek właśnie co do tego pkt. to też wszystko zależy od preferencji. Nie mam auta i przez kolejne kilka lat nie potrzebuję go mieć, ale ewentualne wyższe zarobki prócz oszczędzania przeznaczałbym najchętniej na podróże, które pasjonują mnie od dziecka (ale prawdziwe ciekawe podróże, a nie jakieś all-inclusive ;))
Dalej o BRZ myślisz?
Co do snu, to sam nie wiem. Spałem sporo i nie dawało to takiej frajdy jak nie dosypianie teraz. Chociaż zmęczony jestem okrutnie… zobaczymy jak się to potoczy, na razie jest fajnie :)
Tak jak Ty zarzucić wszystko by się samo realizowac, nawet z odłozonym bagażem doświadczeń i workiem pieniedzy nie jest prosto. Dlatego mamy tak mało facebooków i innych shitów. Trzeba miec charakter, charyzmę i POMYSŁ. Pomysł kazdy ma, ale realizowalny i sensowny poparty realiami – o to nie jest prosto. No i wytrwać w postanowieniu, też nie jest prosto. Dużo pracy przed chcącymi. Na pewno cięższej i żmudniejszej niż praca na etacie. Ale i efekty potrafią być super… I potrafią nie być :) mnie sie kiedys nie udało, ale młody szczun byłem, może jeszcze kiedyś mnie sie uda. A wszystkim powodzenia :)
Pawelek,
BRZ albo GT86 albo ew. Miata – ale to się zobaczy :).
Z tym zmęczeniem… ja nie byłem zmęczony “okrutnie”, ale mimo to dopiero jak zacząłem się wysypiać to zauważyłem jak bardzo negatywnie to na mnie wpływało.
A co do tego że nie jest “prosto” – oczywiście że nie jest. Dlatego w pierwszym akapicie to zaznaczyłem :).
“Mam jedną radę: nie pytaj nikogo o opinię odnośnie swoich planów.”
To zdanie jest bardzo ważne. Wiele osób będzie szukało poklasku u osób najbliższych. To jest błąd (chyba, że ktoś Cie mocno popiera), ponieważ osoba z zewnątrz będzie unikała ryzyka. Po jakimś czasie może zrodzić się niepewność i potem już będzie gorzej.
Tak sobie czytałem i nagle to do mnie trafiło. Kurcze, ktoś może zepsuć mi pomysł.
Paweł,
Do tego tematu jeszcze wrócę i ubiorę to w inne, fajniejsze słowa. Ale to prawda: dla jednego sufit to dla innego podłoga. Kwestia priorytetów, doświadczenia, no i… tego co się dzieje w bani. Nawet ktoś, kto dobrze nam życzy, może po prostu nie dostrzegać wszystkich aspektów, nie da się takich rzeczy wyłuszczyć wystarczająco dokładnie.
Z tym się nie do końca zgadzam. Rodzina i przyjaciele to JEDYNE OSOBY NA ŚWIECIE którym może zależeć na Twoim dobru a nie firmy, własnego dowartościowania się czy czegokolwiek. Oni nigdy nie doradzą Ci czegoś co by miało Ci zaszkodzić. Ich rady mogą rozminąć się z Twoimi priorytetami, tak, ale co istotne to są opinie z boku, bez zbędnych emocji i nie muszą być wyrocznią a mogą wskazać ciekawy punkt widzenia.
Nie mówię, że trzeba się zamknąć w sobie ze swoimi pomysłami i koniec.
“Oni nigdy nie doradzą Ci czegoś co by miało Ci zaszkodzić.” Czyli w przypadku kiedy jest ryzyko w pomyśle to według tego będą radzić aby zrezygnować.
Opowiem to na swoim przykładzie.
Wpadłem na pomysł, zrobiłem rozeznanie w temacie i zacząłem realizować. Bliskiej osobie przedstawiłem jak to mniej więcej wygląda i kiedy będę mógł mieć z tego korzyści (takie wstępne plany długoterminowe). Okazało się jednak, że jest jeszcze kilka przeszkód co wydłuża realizację. Ta osoba natomiast pyta się kiedy będą korzyści bo przecież mówiłem. Mimo tłumaczeń i potwierdzenia z drugiej strony, że wszystko rozumie to i tak widać było, że coś nie tak. Nie zrozumie tego, ponieważ za “płytko” siedzi w tym temacie.
A tak to siedzi gdzieś coś w głowie, że ktoś sobie coś pomyśli.
Uważam więc, że nie powinno się z kimś dzielić informacjami szczegółowymi. W szczególności wtedy kiedy sam nie wiesz, w którą stronę to wszystko zmierza.
Do bliskich uderzyłbym wtedy kiedy faktycznie mam problem, dopóki sam mogę sobie z tym poradzić to to robię.
Do rozmowy na temat pomysłu jednak polecam osoby z branży :) – a i tu trzeba uważać (sprytnie zadawać pytania).
Wbrew pozorom rodzina najbardziej cie może zastopować / zniszczyć / dobić. Dlaczego? Bo od niej jesteś uzależniony uczuciowo. Robisz co rodzina ci powie. Bardzo ciężko się jest z tego myślenia wyrwać. Ciężko postawić na swoim i iść swoją drogą. Z rodziny 10% zrozumie cię, i będzie ci dopingować. A reszta rodziny 40% będzie ci kłody pod nogi rzucać [choćby to było samo pesymistyczne myślenie] a 50% ma to gdzieś :)
Mam wrażenie, że ostatnio zbyt dużo piszesz o tym jak Ci się w życiu udało i ile (i na czym) zarabiasz – przez co blog stał się dla mnie dużo mniej interesujący. Nie piszę tego z perespektywy typowo polskiej zawiści, bo mi też się w życiu udało, ale wg. mnie za bardzo skupiasz się na sobie a za mało na rzeczach programistycznych ORAZ lifestylowo-programistycznych.
Wcześniej po przeczytaniu jednego z Twoich wpisów, albo dowiadywałem się czegoś nowego, albo zmuszałeś mnie do refleksji nad jakimś tematem. Teraz nic takiego się nie dzieje i cały czas liczę, że kolejny wpis to zmieni. Niestety tak się nie stało już przez dłuższy czas, wiec postanowiłem napisać ten komentarz :)
Michał,
OK, rozumiem, dzięki za feedback. Jednemu pasuje jedno, drugiemu drugie, a ja piszę to na co aktualnie mam ochotę. Dzięki temu piszę nie na siłę i nie na zamówienie, a swobodnie.
Jeżeli miałbym się wdawać w polemikę to TEN tekst akurat jest “lifestylowo-programistyczny”.
Na szczęście to blog, więc dokładnie na tym polega – ja piszę co chcę i czyta to ten kto chce :). Z innych komentarzy wynika, że są różne gusta. I bardzo dobrze.
Chyba w tym wszystkim najważniejsze jest określenie swojego celu, a także wypracowanie równowagi pomiędzy tym co chcemy robić, a tym co jest w stanie sfinansować naszą egzystencję. W każdym przypadku jest to inna liczba godzin. Mi udaj się ostatnio wypracować 20 godzin w tygodniu, a resztę przeznaczam na rozwój i swoje pomysły. I bangla.
Co do życia poniżej swoich możliwości finansowych to mam jednak trochę inny stosunek. Przedstawiony przez Ciebie model nazwałbym “zachodnim”, czyli całe życie wyrzekać się wielu rzeczy, aby kiedyś spić śmietankę. Zawsze przypomina mi się obrazek z Larwiku gdzie siedzieliśmy z chłopakami na kei i obserwowaliśmy podpływający ogromny transantlantyk relacji NY-Grenlandia-Amsterdam-NY, z którego wysypał się tłum Amerykanów. Kupili w pobliskim sklepie whisky na pamiątkę i popłynęli dalej nie pozostawiając sobie chwili na refleksję w miejscu, do którego pewnie więcej nie wrócą.
Reasumując uważam, że nie warto odkładać rzeczy na potem. Także tych programistycznych :).
Co do myśli Ramsey’a to powiedział wielką rzecz, ale zrozumienie i wcielenie jej w życie jest rzeczą największą.
Z jednej strony piszesz o samo realizacji ale tak jak czytałem o tym samochodzie skoro nic cie nie blokuje przed jego kupnem tylko jakies zalozenia bo cos tam a dal by ci szczescie to czemu nie ? Dla niektorych osob wlasnie kupowanie tych rzeczy bedzie ich samorealizacja.
Dobry post. Daje dużo do myślenia.
Fajnie, że ci się to wszystko układa, bardzo mnie to cieszy :)
A oszczędzania nauczył mnie tato, jestem mu za to wdzięczny ;)
Stanie się “ultra-ekspertem” w jednej dziedzinie nie wydaje mi się złe. Ważne, żeby rozwijać się też w innych kierunkach, jednak w taki sposób, żeby nie zaniedbywać naszej głównej dziedziny. W końcu jak nie robimy czegoś dłuższy czas to wychodzimy z wprawy ;) Takie jest moje zdanie – lepiej znać dobrze kilka dziedzin, zamiast pobieżnie kilkadzisiąt, które nas nie interesują. Jeżeli interesują to rzecz jasna to inna sytuacja.
Co do rzucenia pracy, wow odważny jesteś. Ja co prawda jeszcze nie pracuję, ale wydaje mi się że nie zdobyłbym się na coś takiego – szczególnie mając kredyt na głowie.
Cześć, niedokońca w temacie, ale może poradzisz amatorowi. Miałem podobnie tak jak piszesz o tych młodych gniewnych tylko, ze w grafice. Tam praca to wieczny wyscig szczurów o klienta, projekt i nagonka kto więcej zarobi i zdobędzie kolejne projekty. Jakos rok temu wysiadly mi nerwy w wieku 22 lat i miałem tego dość, przyjąłem sie do zwyklej firmy akutat handlującej IT i tak zaczela sie moja przygoda z kodowaniem, ktora trwa juz juz z 7-8 miesięcy. Jak według Ciebie zaczac robić to komercyjnie tak by znow nie popaść w wyścig i pracę po 24 godziny na dobę. Ostatnio dostałem kilka ofert pracy w .Net, ale po opiniach w internecie niestety jak w grafice obóz koncentracyjny pt: Korpo :/
Ja też chciałbym pracować krócej. Do tej pory pracowałem elastycznie na studiach jako podwykonawca dla kolegów i taki styl najbardziej mi pasje. Ciekawi mnie na ile łatwo znaleźć pracę na 6 albo 4 godziny, w większości ofert nie ma wzmianek o takich możliwościach.
Bartek,
Nie jest łatwo znaleźć taką pracę, prawdopodobnie mało kto pozwoli ci na to od razu Z czasem stajesz się dla firmy baaaardzo wartościowy i wtedy możesz zacząć negocjacje. A raczej takiej wzmianki w ogłoszeniu nikt nie napisze :) – trzeba samemu się o to starać.
Jestem w lekkim szoku, że jako były grafik po 7 miesiącach dostałeś kilka ofert pracy. Ja już koduję z 8 lat i ciągle mi się wydaje (do niedawna wydawało), że jeszcze muszę się poduczyć.
“wysiadly mi nerwy w wieku 22 lat” masakra
“ale po opiniach w internecie niestety jak w grafice obóz koncentracyjny pt: Korpo :/” poszukaj pracy w małeś firmie, nie musisz iść do korpo.
Grafikę robiłem z 5 lat i kontakt z klientami zabil mi pasję :/ a no dostaje, ale glownie staże.
“ale glownie staże.” dostajesz w sensie samo przychodzi czy szukałeś aktywnie nowej pracy i proponuję tylko staże z Urzędu Pracy? Co to znaczy staż – 3 miesiące i wylot czy proponowali 3 miesiące na słabej pensji i skok na juniora za 5kPLN? Jeżeli to drugie, to może warto spróbować?
Mam konto na kilku serwisach i forach i czasem dostaje od HRówców propozycje, chociażby z goldenline i proponują np. relokacje z 3 miesięcznym stażem i MOŻLIWOŚCIĄ pracy na juniora, ale no kiepsko tak ryzykować :/
No to chyba nieźle, skoro mimo bardzo krótkiego stażu Ciebie chcą. Może nie wierzysz we własne możliwości? A może jesteś już na etapie “wiem, czego nie wiem” ?
MACZLORD,
Korpo to wcale nie obóz koncentracyjny, wręcz przeciwnie: to w korpo prawdopodobnie popracujesz 8 godzin i pójdziesz do domu. Tyle że może to nie być najbardziej interesująca praca na świecie.
A jak zacząć robić to komercyjnie? Znaleźć dobrą pracę. Lecz żeby taką znaleźć, musisz się wyróżnić. Co prawda ogłoszeń jest milion, ale ciekawych: bardzo mało. Dlatego póki co rób co robisz, a dodatkowo rozwijaj się jako programista: blog, projekt, może jakiś konkurs (zerknij na http://dajsiepoznac.pl, jeśli będzie kolejna edycja to koniecznie startuj).
[…] to ode mnie rezygnacji z codziennej pracy. Niniejszy post zapowiedziałem nawet w tekście “5 kroków do lepszego programistycznego życia“. Teraz już się nie da przemęczyć, […]