Raz na jakiś czas, od dawna, dość regularnie, szczególnie w okresie około-wakacyjnym, dostaję maile z pytaniami od osób zastanawiających się nad własną, szeroko pojętą, przyszłością. Przyszłością w kontekście zostania słodkim, wymiatającym, wypasionym programistą. Nie wiem właściwie skąd przeświadczenie że ja, “complete-stranger”, mogę posiadać odpowiedź na to pytanie:), ale jako że do mnie jest ono właśnie adresowanie, w niniejszym poście postaram się parę swoich refleksji na ten temat wylać.
Pytających można podzielić na dwie grupy.
Student / licealista
W przypadku grupy pierwszej, czyli osób “na edukacyjnym dorobku”, sprawa jest bardzo prosta. Oczywiście, że wrota do programistycznej nirwany stoją przed Tobą otworem! Wiem, że naokoło możesz spotkać głosy zniechęcenia.
Czy trzeba zacząć kodować w podstawówce, żeby być dobrym programistą? BZDURA!
“Masz w tym roku maturę a jeszcze nie napisałeś pasjansa/notatnika/gry? Jeszcze nie spędziłeś miliarda nocy poznając tajniki C++, tylko jednym okiem zerkając na Różową Landrynkę, zamiast oboma? Zapomnij, wszyscy aktualni programiści byli już w Twoim wieku wymiataczami!”.
Bzdura.
Owszem, są tacy, co do od podstawówki kodują. Są nawet tacy, co już wtedy jakieś tam grosze zarabiali. Ale co to oznacza? Nic.
Podobnie rzecz się ma z bieżącymi studentami. Kończysz pierwszy czy drugi rok a nie czujesz się jeszcze profesjonalistą? To po prostu pora zacząć się nim stawać. Na tym etapie już powinieneś wiedzieć czy to lubisz czy też nie. Jeśli nie to po prostu daj sobie spokój. A jeśli tak, to… DO ROBOTY!
Skoro ja jestem adresatem pytania, to i swój przykład tutaj podam. W podstawówce komputer służył mi jedynie do odpalania kolejnych płytek z CD-ACTION. W liceum – też, do tego doszło bluzganie ludzi na różnych czatach. Przez połowę studiów też nie robiłem zbyt wiele poza czerpaniem z uciech życia studenckiego. Dopiero na trzecim roku coś mnie tknęło i zacząłem na poważne zastanawiać się “co dalej”. Padło na .NET, i od tamtej pory uczyłem się praktycznie non stop. A to projekty własne, a to konkursy, a to praktyki, a to wreszcie próba pracy zawodowej… Pod koniec studiów byłem już ze swojego poziomu całkiem zadowolony. Ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że “programistą” zacząłem być mając dopiero jakieś 22-23 lata, czy ile tam się ma w połowie studiów.
Ja programistą stałem się w połowie studiów
Czyli “na to nigdy nie jest za późno“. Ale… czy na pewno?
Zobaczmy jak to wygląda u grupy drugiej.
“Poważny dorosły”
Grupa druga to ludzie z wykształceniem, zawodem, prawdopodobnie rodziną. Zobaczyli, że oprogramowanie jest WSZĘDZIE. Że bez tego nie ma życia. Że gdyby nagle wszystkich programistów na świecie jakaś tajemnicza zaraza zdjęła, to wkrótce ludzkość ponownie mieszkałaby w jaskiniach, rzucała odchodami, żarła robaki z ziemi i jeździła na rowerach z kwadratami zamiast kół. Bo bez nas współczesny świat nie istnieje. I do tego jacy oni skromni.
A jak się jeszcze takiemu jednemu czy drugiemu programiście do portfela zajrzy, to i pozazdrościć czasem można. Siedzi ćwok przy komputerze, w klawiaturę tępo klepie tłustymi łapami, kawę chleje, pizzę żry, a jeszcze mu tyle płacą. I po co, skoro kaszuli flanielowych można w sekonthendzie nabrać po dwapińdziesiont za kilogram? I jeszcze ich głaszczą wszyscy, stół do piłkarzyków do biura wstawiają, konsole dają do dyspozycji, dbają czy aby nic im nie brakuje “bo z roboty odejdą i kto będzie klepał?”.
A w oczy takiemu czasami spojrzyjcie, jak do komputera siada, zadanie nowe dostanie, problem zaczyna rozwiązywać! Przecież on to KOCHA! Czy to nie jest wspaniałe, pracować dzień w dzień, a mimo to nie pracować ani jednego dnia? Bo przecież praca będąca jednocześnie hobby to nie prawdziwa “praca”. To tak jakby ktoś inny mógł całymi dniami modele samolotowe sklejać, znaczki lizać czy w karty rżnąć.
I wtedy pojawia się pomysł: a może mogę i ja?
Predyspozycje, zawziętość, chęci, samozaparcie, dyscyplina… I przede wszystkim: dużo czasu. Masz to wszystko?
Jeszcze półtora roku temu powiedziałbym: a pewnie że możesz, każdy może! Potrzeba tylko trochę predyspozycji, trochę zawziętości, trochę czasu, trochę chęci, trochę samozaparcia, trochę dyscypliny, trochę….
Ale właśnie: trochę dużo tego “trochę”.
Od kilkunastu miesięcy uczestniczę w pewnym… eksperymencie. Pomagam jednemu “dojrzałemu” osobnikowi (którym kierują akurat motywy inne od przedstawionych przeze mnie, ale mniejsza o to) zgłębić tajniki programowania. Okazuje się, że to wcale nie jest takie proste.
Bo spróbuj wrócić z roboty, olać rodzinę czy rozrywkę, i zabrać się za coś kompletnie obcego. Za coś, co po kwadransie czy nawet godzinie niekoniecznie przyniesie jakieś rezultaty. I rób to regularnie, codziennie, przez miesiące lub nawet lata, zanim zobaczysz jakikolwiek efekt.
A jak już o efekcie mowa to… jaki miałby on być? Pewnie zawodowa codzienna praca jako programista. Zanim staniesz się komukolwiek przydatny jako etatowy programista to – nie czarujmy się – sporo wody w Styxie upłynie. Ja w poprzednim “rozdziale” pisałem o swoim początku drogi. Przez ponad 2 lata harowałem naprawdę dużo, żeby w ogóle samego siebie uznać za godnego jakichś poważniejszych zadań. Nie były to 1-2 godziny, raz na parę dni, a kilkanaście godzin dziennie. Codziennie. 7 dni w tygodniu. Mając jakiekolwiek dodatkowe zobowiązania nie byłbym w stanie tego osiągnąć.
Co będzie mierzalnym sukcesem? Czy jest to realne i zadowalające?
Ale załóżmy, że dasz radę chociaż parę godzin dziennie posiedzieć przed kompem. I że Ci się to spodoba, nie odrzuci już po tygodniu. Przegryziesz się przez początki, pokonasz frustrację, nadrobisz zaległości i podstawy, które inni zdobywali chociażby na studiach… Nadchodzi ten moment, kiedy myślisz “Yes we can!”. Wysyłasz CV, idziesz na rozmowę, i na najniższe stanowisko (bo przecież doświadczenie “komercyjne” masz zerowe) musisz konkurować z rzeszą studentów, którym wystarczy pensja pozwalająca na wynajęcie pokoju i imprezy. Tak realnie patrząc, Twoi konkurenci nie będą mieli na karku kredytu, dzieci, rodzinnych wczasów, ubezpieczeń… tego wszystkiego, co przychodzi wraz z “dorosłym” życiem. A dodatkowo: będą mieli możliwość rozwijać się szybciej od Ciebie.
Więc… nie?
Nie lubię być pesymistą i “zniechęcaczem”, ale po dość długich przemyśleniach do takich wniosków właśnie dochodzę. Że jednak czasem jest już za późno. Chyba że możesz sobie pozwolić na rok przerwy od pracy zawodowej i takie ryzyko “a nuż się uda”. Jeśli tak jest to… droga wolna! Przejrzyj ogłoszenia pracy dla programistów, zobacz jaki język/technologia jest w Twojej okolicy najbardziej popularny, zakasaj rękawy i do dzieła. Znajdź jakiś tutorial, których w sieci jest pełno, wymyśl dowolny program do napisania, i próbuj swoich sił. Tylko od zastrzegam: próbuj radzić sobie sam. To część pracy programisty: rozwiązywanie problemów bez wysyłania maili czy pisania na forum gdy tylko napotka jakąkolwiek przeszkodę – to jest programistyczny chrzest i chleb powszedni. A wtedy, może… “a nuż się uda”?
“Czy mogę zostać programistą?” | Maciej Aniserowicz o programowaniu…
Dziękujemy za dodanie artykułu – Trackback z dotnetomaniak.pl…
Jest dokładnie tak jak napisałeś. Programowanie to hardcorow’a rzecz do nauczenia i nie dla osoby dorosłej. Jak ja zacząłem swoją naukę to po prostu codzienne 6.00 wstawałem później szybki “body maintenance” i do 22 ciapanie. Oczywiście całkowita olewka wykładów, ćwiczeń na studiach (mimo iż była to informatyka na PW) oraz życia towarzyskiego. No ale po 2 latach przyszły efekty :)
Witam,
Niektórzy tutaj piszą o ograniczeniu czasu wolnego, skupieniu się na programowaniu aby “przebić się” przez podstawy i zdobyć jakąś minimalną wiedzę.
Moje pytanie : jak czas wolny wygląda później. Ile go posiadamy, gdy pracujemy w jakiejś firmie jako programista. Czy zdarza się pracować w domu nad jakimś projektem po godzinach. Jak wygląda to ciągłe kształcenie?
Pozdrawiam.
Tommi,
To zależy od osoby i od firmy, ja teraz pracuję 6-7h dziennie i koniec. Zwykle ok 14 mam już wolne. A potem to zależy od dnia czy wieczorem dam radę napisać posta albo porobić coś innego “programistycznego”. Ale szczerze mówiąc nie znam nikogo innego kto by tak miał.
Dziękuje za odpowiedź, która rozwiała kolejną wątpliwość.
Pozdrawiam,
Wydaje mi się, że w nauce programowania ważna jest jedna umiejętność – analityczne myślenie. Umiejętność podejścia do problemu metodycznie i rozłożenie go na mniejsze podproblemy. To jest podstawa. Składni języka można się nauczyć. API też. Ale nikt nie nauczy myśleć.
Maćku, zastanawiam się od czego w swoim eksperymencie rozpoczynałeś? Jak wyglądały pierwsze “zajęcia”?
Bartek,
Najpiew chyba program do ściągania rozkładu jazdy autobusów ze strony (parsowanie htmla), potem klient GG, jakiś program do zarządzania czasem… ogólnie to masa tego była:)
Bartek,
Żonka moja lepiej zrozumiala twoje pytanie niz ja:). To co napisalem wyzej to moje pierwsze programy, a w “eksperymencie” pierwszymi zajeciami bylo przedstawienie Gita:). Potem mala aplikacyjka w winforms “zarzadzanie kolekcja plyt i filmow” – proste dodawanie/usuwanie obiektow i ich serializacja do XML. To zajelo pol roku, a po pol roku moj uczen doszedl do wniosku ze sprobuje sil w pythonie. Wiec przez kolejny rok on dlubie Pythona (nie wiem z jakimi efektami, poza proste skrypty chyba nie wyszedl jeszcze) a ja mu ewentualnie tlumacze jakies bardziej ogolnie koncepcje (glownie zwiazane z chmurą).
Jest tak jak mówisz, ja zacząłem na poważnie na drugim roku z minimalną znajomością programowania i do końca studiów udało mi się uzyskać wystarczający poziom na dobry start. Inna sprawa, że nie ważne ile się uczysz, dopiero prawdziwa praca w firmie daje kopa i weryfikuje co jest wartościowe w praktyce (oczywiście wciąż wcześniej trzeba zdobyć podstawową wiedzę, żeby było co weryfikować). :)
Co do dorosłych, myślę, że ilość czasu do dyspozycji na naukę jaką ma się na studiach stanowi poważną konkurencję i znów – tak jak napisałeś – może być to trudne do osiągnięcia dla osób, które pracują i mają rodziny.
A i jeszcze jedna rzecz. Ja po pierwszym roku (ciężka matma, nudne programowanie w C, znośna, ale nie porywająca logika) byłem rozczarowany i zniechęcony. Postanowiłem jednak zebrać się w sobie i spróbować to poczuć. Na drugim roku pojawiło się OOP, inne paradygmaty, algorytmika itp. To w zestawieniu z moim otwartym podejściem pozwoliło na nowo zarazić się programowaniem.
Rada ode mnie: nie zniechęcajcie się zbyt szybko. Może i programowanie nie jest dla każdego, ale też nie każdy programista musi uwielbiać analizę matematyczną i programowanie proceduralne. ;)
Znajomy zauważył kiedyś, że osoba “dorosła” może nauczyć się programować jeżeli uda jej się wciskać programowanie w aktualną pracę. Np. jeżeli pracujesz w Excelu zacznij pisać małe makra. Jeżeli masz liczby w pracy naucz się Matlaba. Może masz coś wspólnego z giełdą? Są programy pozwalające pisać analizy nawet a javie. Jesteś grafikiem 3d? Naucz się Maya Embedded Language. A później gdy już zdobędziesz trochę doświadczenia możesz się łatwo przenieść na “prawdziwy” język programowania. :)
PS: Mam też w pokoju kolegę który przebranżowił się z IT na DEV, ale to się raczej nie liczy.
Znam 2 przykłady, oba zupełnie przypadkowo z Australii.
1) Negatywny: architekt z Polski, który na emigracji przekwalifikował się na programistę, ukończył 2-letnie “przysposobienie” (wiem, bo miał dyplom nad biurkiem :) i parę lat pracował jako programista zdaje się przy automatach do gier. Po jakimś czasie wrócił do Polski i tu go spotkałem w mojej pierwszej “prawdziwej” (40h) pracy po studiach… I była masakra, bo facet ewidentnie nie kumał czaczy. Tj. API zawołać potrafił, ale jakiś drobny problem i zatrzymywał się jak na ścianie. A że kod można organizować logiczne ponad poziomem instrukcji to zapomnij. Sam produkowałem wtedy spaghetti (teraz przekwalifikowałem się na lasagne ;), ale przynajmniej działało. Skończyło się na tym, że zamieniliśmy się rolami – on został moim podwładnym… a jeszcze później wrócił do poprzedniego zawodu.
2) Pozytywny i w dodatku ekstremalny przykład to znajmy Włoch mieszkający w Australii, który zaczął programować w 65-roku życia, po przejściu na emeryturę. Tyle, że facet był całe życie inżynierem czegoś tam w hucie. Teraz oprogramował sobie dom (tak, że wodę w kiblu możesz ze smarfona spuścić), napisał hit w postaci “aplikacji do zarządzania parafią”, który rozchodzi się jak ciepłe bułeczki. Ok, być może jego kod (nie widziałem) to też spaghetti, ale działa i rozwiązuje realne problemy.
Wnioski? Ano, że jak zwykle “to zależy”. Może nr. 1 źle trafił – duże programy wymagają innych umiejętności, a może faktycznie miał za mało zdolności analitycznych? Kto wie…
Aha, jest jeszcze ścieżka od testera do programisty – to czasem działa. Można się uczyć w godzinach pracy, stopniowo SQL, czytanie kodu, testy automatyczne itd.
zdefininiuj programistę. W kontekście dojrzałych ludzi i migracji: kluczowe jest założenie po co mi to? Bo koderów robiących coś co kto inny zkonceptualizował jest od groma. I nie ma sensu próbować być ich konkurencją. A znośnym analitykiem można być mając umiarkowane (choć działające) umiejętności pozwalające na wyobrażenie sobie różnych uwarunkowań czy zrobienia prototypu.
Jeżeli jakaś nawrócona duszyczka potrzebuje do życiowego szczęścia Pythona – to służę pomocą. piszcie na mail : pawel@srebniak.pl
Wybacz Marcinie za reklamę :)
Mnie spotkała następująca sytuacja – przyjechała ciocia ze swoim synem. Po chwili oboje mówią, że mam firmę – to mam zatrudnić tego syna. Gość był wtedy w 3 gimnazjum. Komputer służył mu do wrzucania zdjęć na FB. Jako argument za tym, abym go zatrudnił podali, że On lubi siedzieć przy komputerze :D
Po ciężkich próbach uczenia go, wytłumaczenia mu co i jak – stwierdził, że nie poświęci grania w siatkę i jeździe na skuterze dla programowania.
Dlaczego to piszę ? Bo doszedłem do wniosku, że bez 100% zaangażowania przez około 3-4 lat nie będzie widać efektów. Tak samo jest np. z siłownią etc. Co do analitycznego myślenia – uważam, że z taką umiejętnością należy się urodzić.
@Srebrny stronka Ci się na Chromie rozłazi, sprawdź np. dział projektów.
Na pierwszym roku studiów byłem jednostką, która kompletnie nie miała doświadczenia z programowaniem (never ever). Do końca pierwszego roku prawie nic nie kumałem. Pomoc kolegów pomogła mi przetrwać tak długo. Pod koniec pierwszego roku dostaliśmy za zadanie napisać grę (nie ważne w jakim języku programowania). Przedmiot należało zaliczyć, toteż siedziałem po blisko 10 godz. dziennie by nadrobić zaległości oraz napisać coś co działa i otrzyma pozytywną ocenę prowadzącego. Właśnie wtedy przekonałem się, że programowania jest super, ponieważ jeden problem można rozwiązać na 100 różnych sposobów.
Konkluzja jest taka, iż jeśli chcesz się nauczyć programować, to musisz poświęcić temu trochę czasu. Dobrze pamiętam jak rewelacyjny prowadzący laborki powtarzał: ‘8 godz. dziennie programowania i może będziecie programistami’. W miarę upływu czasu (i semestrów) owa ilość godzin systematycznie zmniejszała się.
Trochę wiary oraz wolnego czasu, a na pewno coś z tego będzie. Yes, you can! Powodzenia!
“bo przecież doświadczenie “komercyjne” masz zerowe” – zawsze można zacząć od ciupania zdalnie, jakiś małych zleceń, np: android, masa małych projektów za groszę, ale to już jakeś doświadczenie z któym można startować. Ewentualnie nauczyć się niesmiertelnego zestawu Apache+PHP+MySQL i zrobić kilka zleceń dla małych firm(jakiejś rzeźni, piekarni, etc.).
@Tomasz wiem – cała jest w trakcie przenoszenia pod django z innym szablonem więc nie będę poprawiał.
Dzięki za informacje
Cześć, ja jestem jedną osobą z tych “dorosłych” która pisała do autora :) po studiach ekonomicznych trafiłem na branży zarządzania nieruchomością i pracuje właśnie w firmie programistycznej no nie programistycznym stanowisku ;). Łącznie “kariery” po studiach leci 3 rok i mam zaplanowaną wkrótce zmianę branży.
Rozpocząłem naukę SQL do pracy jako analityk (finansowy/statystyczny/ryzyka) i to może faktycznie zadziałać bo: SQL jak się już zacznie jest b. prosty, do tego podstawy VBA, jakieś makra i myślę że za kilka miesięcy mogę startować. To jest wątek nie programistyczny ;)
I teraz tak: hobbystycznie zacząłem uczyć się hiszpańskiego bo jakoś od zawsze chciałem. Więc jak napisano powyżej wracając z pracy, ciężko mi czasem przysiąść nawet na pół godzinki do nauki bo to zakupy, obiad, sprzątanie, ogólnie sprawy życia codziennego :) a nie mam jeszcze dzieci, chociaż po ślubie. Więc w 100% wierze w to co napisał autor.
Rozmyślać nad zmianą pracy z pobudek 99% takich samych jak w tym poście (świadcząc serwisy dla progamistów) zacząłem rozmyślać nad nauką programowania :) z czego powoli studzę swój zapał o czym większość już tu napisała, ale myślę że i tak zacznę naukę podstaw od tak żeby zobaczyć jak to jest a nóż mnie to wciągnie i ciekawi mnie jak to wygląda.
Konkludując jest cień szansy że taką osobę jak ja może to pochłonąć i stać się hobby – bo osoba pasjonująca się czymś może np. zamiast grać w gierki, oglądać TV lub inne tego typu rozrywki może się “bawiąc- uczyć”w każdej wolnej chwili i jeśli coś kogoś pasjonuje to na pewno szansa jest.
Aby nie było tak różowo wspomnę o sferze finansowej, nawet jak ktoś nauczy się “nie swojej” profesji i będzie mieć szansę na znalezienie pracy to często będzie musiał zacząć od stanowiska “juniorskiego” a dla osoby ze zobowiązaniami życiowymi typu kredyt/mieszkanie zaakceptowanie pensji niższej nawet o 500zł od aktualnej może stanowić problem.
niezdecydowany,
Można, owszem, robić jakieś drobne zlecenia i to pewnie jest najlepsza droga na początek. Tylko że żeby to robić i brać za to pieniądze to już trzeba coś umieć, i to raczej całkiem sporo.
“…i to raczej całkiem sporo” – oczywiście przy większych zleceniach tak ale np: na freelancer.com jest multum zleceń po 5,10,15$ – hajs w sumie żaden, ale zawsze + można sobie dopisać tego freelancera(chyba) do CV* – tak mi się przynajmiej wydaje, bo autorytet ze mnie żaden ;)
*A to zawsze jakaś aktywność, tak jak pisałeś kilka art. wcześniej, chodzi przeciesz to żeby wyróżnić się chociażby najmniejszą aktywnością ;D
Ziemek,
Wydaje mi się że “programistę” w poście zdefiniowałem – ktoś kto pracuje full time i się z tego utrzymuje.
Jeśli ktoś chce hobbystycznie zobaczyć “z czym to się je” to oczywiście że powinien to zrobić, nic złego wyjść z tego nie może. Chodzi mi o “nastawianie się” na nie wiadomo co.
Ja przez 4 lata nienawidziłem programowania chociaż studiowałem informatykę.Szukałem swojej dziedziny informatycznej aż w końcu wybrałem sieci jako specjalność. Na pierwszym i drugim roku zadania programistyczne brałem gotowe od kolegów, choćby nawet narysowanie takiej choinki ze znaczków ‘*’. Ponieważ studentów było od groma nikt nie był w stanie zapanować nad tym czyj program jest czyj więc jakoś to szło. Na kolejnych latach, laborki i projekty, prowadzący pytali z kodu, ale ja dalej brałem programy od kolegów ale żeby je bardziej zrozumieć wywalałem wszystkie klasy i przerabiałem na pojedyńczą funkcję :D Na 4 roku zrozumiałem że sieci są nie dla mnie bo to przeważnie sama konfiguracja sprzętu, poza tak samo cały czas wyglądającymi skryptami żadna praca twórcza. Na ostatnim roku był kurs na którym trzeba było oprogramować kontroler gier, kamerkę internetową (detektor ruchu), gps-a przez co poznałem że programowanie jest twórcze, sprawia frajdę i że poprzez ciągłe rozwijanie się nigdy nie będę się nudził. Poza tym miałem szczęście, tuż przed kryzysem zatrudniali programistów na potęgę, ja nie mająć żadnego doświadczenia nawet z programowaniem obiektowym rzuciłem się na głeboką wode, wysłałem CV i …przyjeli :) I tak oto pracowałem już praktycznie na wszystkich formach zatrudnienia w kilku już domenach biznesowcyh: finansowa, turystyczna, gry, komórki, office. Na piątym roku startowałem praktycznie od zera z programistycznej wiedzy, ale ponieważ bardzo szybko przeistoczyło się to w pasję oraz to że rzuciłem się od razu na głeboką wodę sprawiło że mój progres był niesamowity. Meritum z tego jest takie że nawet pod koniec studiów nic jeszcze straconego, pomimo rzekomego kryzysu, firmy które preferują studentów nawet bez doświadczenia nie są rzadkością (szczególnie zagraniczne poprzez pośrednictwo). Poza tym także mam znajomych którzy chcieli się przebranżowić na programistę i nigdy to nie wychodziło, bardzo szybko tracili zapał, gdyż podstaw do nadrobienia jest cała masa, poza tym trzeba to LUBIĆ, inaczej nie da rady. Dla mnie np język programowania ma znaczenie, gdy widzę jakiś sample i już pierwsze wrażenie jest złe – nie będę używał tego języka. Gdybym wtedy na tej laborce musiał używać jakiegoś innego języka, np Ruby – prawdopodobnie nie byłbym programistą. Tak to prawda, dla ludzi którzy od liceum czy początku studiów chcieli programować moze wydać się to dziwne, wszelako dla nich język nie ma większego znaczenia. Natomiast np dla mnie miał. Tak samo jakbym miał wychowacę od WF-u zapalonego siatkarza i do 16 roku życia był zmuszany ćwiczyć siatkówkę której nie dzierżę, jednocześnie pochodził ze wsi gdzie zapisanie się do klubu innej dyscypliny jest niemożliwe, prawdopodobnie nigdy bym nie został atletą pomimo tego że po latach nagle by okazało się że inna dyscyplina jest moją pasją, ale wiek już nie pozwala na sukcesy. Z resztą na studiach można było siedzieć do 6, 7 rano i nic, teraz z 30 na karku cięzko wysiedzieć do 1 w nocy.
Pozdrowy
Tak na prawdę, to trzeba być trochę dziwnym;
cieszyć się jak dzieciak, że gdzieśtam,
po kilku godzinach patrzenia się w ekran,
z zera zrobiła się jedynka :)
to jest myślę najważniejsze
Czy mogę zostać programistą? To jest właśnie pytanie, które sam sobie zacząłem dopiero teraz zadawać, w chwili gdy zbliżam się do przekroczenia wieku 30 lat, a moja dotychczasowa kariera zawodowa, jak i całe życie to krótko mówiąc porażka.
Lubiłem to przez całe życie, ale moje cechy charakteru (słomiany zapał, prokrastynacja, brak motywacji do działania) były dużo silniejsze od tych chęci, w związku z czym kończyły się one głównie na chęciach samych w sobie, nie wspominając o małych przebłyskach, jak np. krótkotrwałe zapalenie się do programowania w BASICu za czasów Commodore, które zostały przygaszone słomianym zapałem.
Niedawno się obudziłem i postanowiłem wziąć się porządnie za siebie i iść w kierunku, w którym od dawna marzyłem, ale poszedłem, bo nie miałem odwagi i bałem się porażki. Od kilku miesięcy uczę się programowania, początki były koszmarne, czułem się jak idtiota, który nie potrafi ogarnąć nawet podstawowych idei programowania, ale dziś, nawet po tak niedługim czasie widzę, że jest ogromny postęp w stosunku do początkowego okresu.
Mam kilka opcji, nad którymi się zastanawiam, biorąc pod uwagę moją sytuację, i jest to np. podjęcie studiów w kierunku informatyka, ale dziennie i zaocznie jak dla mnie odpada, a wieczorowych studiów tego typu w moim mieście nie ma. Pozostaje mi zwrócenie się z zapytaniem do wszystkich firm z mojuego regionu z zapytaniem o możliwość podjęcia praktyk czy też stażu programistycznego, najprawdopodbniej bezpłatnego (jestem w stanie wziąć nawet kredyt, żeby móc spełnić swoje marzenia i wkroczyć w dorosłe życie dzięki samodzielnym decyzjom).
Także staram się odrzucać wszelkie komentarze, które sugerują, że pewien wiek wyklucza możliwość przebranżowienia i mimo wszystko chcę pójść tą drogą. Przyświeca mi pewne motto: “Failure is not an option”.
Pozdrawiam
Adam,
No to bardzo dobrze, przy Twojej determinacji i możliwościach (kredyt aby osiągnąć cel) na pewno może się udać. Jesli już coś “kumasz” to pewnie mógłbyś starać się o normalną płatną pracę na stanowisku juniora, wtedy nie trzeba nie wiadomo jakich umiejętności. Powodzenia:)
Podoba mi się wpis Adama , bo jestem w podobnej sytuacji tylko że 5 lat młodszy ;) Osobiście spodobały mi się technologie związane z .NET i w tym kierunku chcę się nadal rozwijać. Podstawy ogarniałem kilka miesięcy, nieregularnie. Teraz planuję ok pół roku codziennego kilkugodzinnego pisania, od małych rzeczy. Często się spotykam z wpisami lub odpowiedziamy doświadczonych kolegów, którzy uważają że pozjadali wszystkie umysły. Tutaj musze Macieja pochwalić za obiektywny wpis i co ważniejsze , nie demotywowanie początkujących i chwalenie się swoją wiedzą. Uważam że wystarzą odpowiednie umiejętności a reszta to jest kwestia tego co z nimi zrobimy. Możemy je zmarnować albo wykorzystać. Ja już 3 lata straciłem na studiach których nie nawidziłem. Bazując na sobie moge jedynie powiedziec żeby robić to co się chce i naprawdę to robić :) Nie przejmowac się krzykaczami.
P.S.
Fajny blog, od niedawna tu jestem ale przeczytałem już kilka ciekawych tematów.
Mam trochę podobną sytuację do Adama, tyle że jestem w porównaniu do niego już prawdzimym “staruszkiem” (już niestety pokolenie 50+).
Ale chcę spróbować. Programowaniem zajmowałem się na przełomie lat 80 i 90-tych kiedy królował DOS, a najbardziej popularny był Clipper. Potem kilkanaście lat przerwy i teraz nie mogę zrozumieć programowania obiektowego. Byłem na szkoleniu EFS z .Net-u ale z braku podstaw niewiele z tego wyniosłem.
Teraz (mam nadzieję, że nikt ze znajomych tutaj na ten blog nie trafi, bo to moja tajemnica) zapisałem się na Informatykę – studia inżynierskie w szkole bardziej o charakterze zawodowym niż ogólnym jak Politechnika, którą skończyłem w zamierzchłych czasach (ale wtedy była to Matematyka Stosowana). Trochę mam oporów przed kontaktami z młodymi ludźmi na uczelni, pewnie takiego “dziadka” tam jeszcze nigdy nie było. Ale zajmuję się sportem od 40 lat i skoro na tej płaszczyźnie dogaduję się z młodzieżą, z którą razem trenuję i walczę w zawodach, to może i wśród przyszłych informatykow jakoś uda mi się przeżyć ;-)
Dla mnie programowanie to także wspomnienie dobrych czasów młodości i oderwanie od problemów codzienności. Może uda się wrócić, a jak nie to trzeba będzie jakoś przetrwać do emerytury…
@Mirek
Bardzo inspirujący wpis. Czasem myślę sobie, że programowanie jest trochę jak majsterkowanie – nawet niewykorzystywane na co dzień w pracy, potrafi przydać się w codziennym życiu. Życzę powodzenia. :)
Dawno nie trafiłem na tak dołujący i demotywujący wątek. Mam 28 właśnie wywalili mnie z roboty i nie chce szukać znów stanowiska jako helpdesk, to nie ma przyszłości, rynek się kończy.
Kiedyś trochę programowałem w PHP, nie dokończyłem projektu, ale napisałem sporo formularzy i funkcji. Jednak to było kilka miesięcy programowania.
Przez ostatni rok zabierałem się jak pies do jeża, z nauką pythona. Tweraz mam dużo czasu bo dostałem odprawę na 3 misiące i wierzę, że mi się uda, nauczyć tyle, żeby na jakiegoś juniora się załapać. Moi znajomi programiści tez we mnie wierzą.
Ruszyłem z kopyta robie jakieś 10% pytona z codeacademy dziennie, chcę jeszcze przerobić Dive inot python, learn the python hard way, learstreet i coursera i pewnie coś jeszcze i wyrobić się, żeby zostać juniorem w nowym roku.
A tu czytam, że to lata nauki i w ogóle najlepiej się powiesić.
Michał,
Czemu powiesić? Czemu demotywujący? Wolałbyś przeczytać że każdy rodzi się programistą i że jest to proste a potem przekonać się że to nieprawda? Uczysz się i chcesz tego więc rób to dalej. Ale tak jak napisałem, ja bym polecił napisanie jakiegoś projektu po prostu.
@Michał
“Without work you will not catch any fish in the pond”
Witam
Ciekawa rozmowa rozwineła się tutaj, a że temat również mnie dotyczy, chciałbym zabrać głos i podzielić się swoimi refleksjami .
Czy można zostać programistą w wieku 28+ mając kilka lat doświadczenia w innym zawodzie czyli będą “poważnie dorosłym” jak to “delikanie” ujął autor. Nie wiem. Sam zadaje sobie to pytanie. Moja historia jest podobna do wielu. W tym roku skończyłem 30 lat, 4 lata temu skończyłem studia dzienne na państwowej uczelni z krajowej “pierwszej trójki” ale niestety na kierunku informatyka stosowana czyli tak naprawde nie nauczyłem sie ani informatyki (czytaj programowania) ani jak/gdzie ją stosować. Nie że bym nie miał talentu do tego i umiejetności ale poprostu sporo kadry wykładowczej “zniechęcało” mnie do tego. Odbyłem nawet praktyki trzymiesięczne jako programista c++, ale firma nie miała na tyle projektów, żeby kontynuować ze mną współprace, zreszta profilem firmy nie była “czysta” developerka, więc dotychczasowa ilość programistów jak najbardziej im wystarczała. W skrócie: skończyłem studia, programowania się nie nauczyłem, poniekąd miałem zapał do nauki ale myślałem, że zasłaby jestem, żeby się gdziekolwiek dostać no to niewiele próbowałem no i się niedostałem. Pracowałem trochę jako sieciowiec w miedzy czasie zrobiłem CCNA i podyplomowe z baz danych. A notabene od 2 lat pracuje jako specjalista ds automatyki i sterowania, programując sobie sterowniki i napędy.
“Niestety” chęć zostania programistą została we mnie bardzo, było moim “marzenie”, lecz błedy potoczyły życie innym torem. Naprawde spotykam się z wieloma ludzmi mającymi te same dylematy, oczywiście nie wszyscy chcą zostać programistami ale również myśla nad zmianą zawodu.
Znam przykłądy z życia gdy znajomy po 8 latach bycia handlowcem w branży stalowej, zostaje wdrożeniowcem a po 2 latach programistą kończąc wcześniej kierunek – turystyka na mało znanej uczelni. Oczywiście to jest skrajny przypadek, może gośc miał znajomości, może ktoś mu pomógł, nie wiem. Wiem natomiast, że udało mu się osiągnąć swój cel.
A czy uda się nam. No napewno szanse mamy zdecydowanie mniejsze niż 24-25 latkowie po studiach i oczywiście z wiedzą :) Wymażonych kandydatów dla tzw. “specjalistów od rekrutacji”.
Witam,
nigdy nie jest za późno aby zmienić coś w swoim życiu.
Studia zacząłem mając 23 lata(oczywiście informatyczne), gdy moi rówieśnicy zdobywali tytuł ja byłem dopiero na początku mojej edukacji. Było ciężko, programowania wręcz nie cierpiałem i w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czy aby ta branża zwana IT jest dla mnie odpowiednia. Wtedy odpowiedź brzmiała NIE i mało brakowało abym zrezygnował ze studiów. Ale po jakimś czasie urodziło mi się dziecko i obiecałem sobie że skończę studia i zdobędę tytuł chociaż nie myśląc jeszcze o pracy w IT. No właśnie, a gdzie ja wtedy pracowałem? A bywało różnie. Branża muzyczna parę lat-fajnie ale nie stabilnie a pozatym daleko od domu. Zmianiłem na tak zwaną pracę biurową – siedziałem cały dzień przed biurkiem i przekładałem paiery z jednej kupki na drugą. Ktoś pomyśli – czego narzekasz? – spokój i duża firma. Ale ile można tak pracować? Jeden tydzień w porządku, ale jak zaczyna Ci lecieć drugi rok a Ty ciągle to samo robisz- papierek z tego miejsca na to miejsce – można oszaleć. I wtedy mnie olśniło, nie chcę tak pracować bez celu do emerytury, chcę robić coś co bedzię miało ręce i nogi. Mając 26 lat podjąłem najważniejszą decyzję w moim w życiu – zostanę programistą – bedą robić to co mi studiach tak nieszło. Początki byłu mega trudne, spore zaległości i oczywiście brak porządnej literatury. Tutoriale w necie to zamało. Sprzedałem swoją gitarę;( aby zakupić potrzebne książki i materiały przyżekając że kiedyś sobie ją odkupię gdy osiągnę cel. Czy się opłaciło? Zdecydowanie TAK!!! Teraz mam prawie 29 lat – pracuję jako programista, ostanio dostałem nawet sporą podwyżkę za jak to nazwali “zapał i zaangażowanie w wykonywane zadania”. Przymieżam się do kupienia nowej gitary:). Najważniejsze w tym wszyskim jest to że nie dałem za wygraną no i oczywiście robię i bedę robić coś jak ja to mówię “magicznego”. Nigdy nie jest zapóźno aby coś zmienić w swoim życiu.
pozdrawiam
Tomi
Historia(jeżeli oczywiście prawdziwa) to rzeczywiście imponująca, gratulacje ;D
Mobilność zawodowa nie wynika bezpośrednio z wieku, ale z odebranego wykształcenia i predyspozycji umysłowych. Im bardziej generyczne wykształcenie tym większa późniejsza elastyczność umysłowa.
Osobną sprawą jest sytuacja osobista, no ale jak ktoś się kredytuje pod korek 1.5h jazdy do pracy tak, że jego życie wygląda jak jazda jednokołowcem po namydlonej linie zakotwiczonej w ruchomych piaskach to już sam sobie jest winien.
Zostać programistą mając 30-40+ lat nie jest technicznie problemem, o ile zdobyło się sensowne wykształcenie i ma nieco umiejętności analitycznych. To nie są “przypadki skrajne”. Widziałem ludzi którzy zaczynali od zera i w rok zostawali niezłymi programistami. Inni po 5 latach nadal są mierni.
Nie straszmy ludzi “harowaniem 2 lata kilnanaście godzin na dobę”. Ja rozumiem że niektórym trzeba aż takiego wysiłku – given enough thrust pigs will fly, ale nie każdy jest świnką. Politechniki wypuszczają co roku masę nie-programistów (elektronika, fizyka, elektryka), którzy się do tej branży szybko załapują, mając mizerne pojęcie o tej robocie i mając za sobą studenckie projekty zaliczeniowe. Korporacje outsourcingowe znajdują im zajęcie za przyzwoite (w porównaniu do reszty naszej nieszczęsnej gospodarki) pieniądze.
Pracowałem z gościem, który w wieku >40 lat przekwalifikował się z żołnierza (chorwat, w rejonie się uspokoiło i go zwolnili) na programistę Javy. Żaden skrajny przypadek – wojskowy logistyk z głową do kombinacji. Kumpel po elektronice bimbał 3 lata na wykończeniach wnętrz, bo podczas boomu lepiej płacili za klepanie tynków niż kodu. Koniunktura się zmieniła, aplikował do korpo na outsourcing i przeszedł znajomością składni C/C++ omijając panienkę z HR (która by go odfiltrowała z powodów formalnych) i przekonując managera, że to chce robić.
Straszysz ludzi wiekiem, zamiast przeanalizować rzeczowo bariery jakie stoją na drodze do zmiany kariery. Wiek nie jest problemem. 2 największe problemy to głowa i koniunktura. Reszta sprowadza się do chcenia.
@Autor
> Ale szczerze mówiąc nie znam nikogo innego kto by tak miał.
Na etacie w korpo jesteś w 90% przyśrubowany do stołka od 9 do 17, ale na rynku jest sporo ludzi z własnymi działalnościami którzy pracują elastycznie. Istotnie jednak, pod butem “kodeksu pracy” w ogóle życie jest mało elastyczne.