Od około miesiąca sporą część mojego czasu pochłania urządzanie własnego gniazda. O ile teraz wszystko się trochę uspokoiło i spędzam na tym zajęciu tylko popołudnia, to przez dwa tygodnie sierpnia nie robiłem praktycznie nic innego. Zero pracy, zero bloga, prawie zero komputera, zero styczności z programowaniem… Dziwne uczucie. Nie były to typowe “wakacje”, które mają służyć nicnierobieniu i przerwie w regularnych zajęciach. To była po prostu masa kompletnie INNYCH zajęć.
Czas ten minął jak z dziadowego bicza strzelił – raz, dwa i z powrotem do komputera. O dziwo, było trudniej niż po normalnym rekreacyjnym wyjeździe. Powód był prosty: nie mogłem pozbyć się z głowy natarczywej myśli “czy na pewno programowanie to jest TO COŚ?”. Nie było to podyktowane nagłą chęcią jakiejś kluczowej zmiany. Raczej dumaniem: co by było, GDYBY taka chęć się pojawiła?
Zastanawialiście sie kiedyś nad tym? Pewnie – zajęcie jest fajne. Pewnie – kasa jest niezła. Pewnie – satysfakcja z dobrego pomysłu i udanej implementacji jest świetna. Ale… czy nie może być lepiej? Jak by to było: porobić przez rok COKOLWIEK innego?
Wniosek moich refleksji nie był zbyt radosny. Dobrze podsumował go niezawodny Zią Karol, rzucając podczas rozmowy na ten temat cytat z kultowych Psów: “A gdzie ja teraz robotę znajdę jak tylko przesłuchiwać umie? (link)“. No właśnie… Proponowane w tej samej scenie rozwiązania (“Załóż sklep z bronią, albo sex shop“) nie do końca mnie pociągają. Inny, nie mniej kultowy, polski film Chłopaki Nie Płaczą daje bardzo dobrą radę: “Wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście, ważne pytanie: co lubię w życiu robić. A potem zacznij to robić.“. Przedstawiona sugestia (“Jarać blanty“) może wydawać się kusząca, jednak to “programować” od wielu lat niekwestionowanie stało w miejscu odpowiedzi na to zajebiście, ale to zajebiście, ważne pytanie.
A gdyby tak spróbować założyć własny sklep internetowy z półdarmowymi płytami ściąganymi z Ukrainy? A gdyby nauczyć się wszystkiego potrzebnego w fachu “wykańczacza mieszkań”? A gdyby zrezygnować z praktycznego programowania w jednej konkretnej technologii i spróbować utrzymać się z pisania tekstów? A gdyby, a gdyby, a gdyby… Czy Wy przyjmujecie do wiadomości teorię, że może jest tam coś lepszego, jakieś prawdziwe powołanie, które marnuje się podczas godzin spędzanych przed komputerem? Mi już to w sumie przeszło – wyrzuciłem z czachy takie durne myśli. Bo tak naprawdę nie oszukując się: nie ma to absolutnie żadnego znaczenia.
Przecież i tak, niezależnie ile bym się nie zastanawiał, nie mam już właściwie wyboru. Po tylu latach zainwestowanych w bycie tym, kim jestem, jestem już skazany na bycie tym, kim jestem. Nie jest to tak zawiłe, pseudofilozoficzne czy po prostu głupie jak może się z pozoru wydawać. Załóżmy, że faktycznie rzucam wszystko i przez rok czy dwa staram się odnaleźć w rzeczywistości, która wydaje mi się w momencie zerwania z programowaniem “odpowiednia”. Załóżmy, że ponoszę sromotną klęskę – co jest o wiele bardziej prawdopodobne niż jedyna alternatywa tego założenia. W jakim miejscu się znajduję? Właściwie w… bardzo złym. Jedyna droga powrotna byłaby usłana nie tyle różami, co parującymi psimi kupami. Przez ten czas pojawi się X technologii, których nie znam. Przez ten czas zmarnieje potencjał, jaki sobie wypracowałem. Przez ten czas wreszcie tryb mojego życia zmieni się na tyle, że ślęczenie od rana do nocy przed komputerem może okazać się męczarnią – w końcu wiele osób nie potrafi uwierzyć że w ogóle DA SIĘ żyć tak, jak my żyjemy.
Czy zatem warto rozważać w ogóle na taki temat? Moim zdaniem warto rozważać na każdy temat, ale do TYCH rozważań już raczej nie wrócę. Chyba że będę się bardzo, bardzo nudził. Albo będę bardzo, bardzo pijany.
Po bliższym przyjrzeniu się tym wywodom można wynieść z nich także pozytywną refleksję. Skoro robię to co robię i NADAL będę robił to co robię, to z tym większym zaangażowaniem muszę dbać o nieustannie bycie lepszym niż jestem. Szukać sposobów na tworzenie bardziej niezawodnego i łatwiejszego w utrzymaniu kodu. Realizować więcej rozwijających projektów. Z większą systematycznością pisać ciekawe posty i zdobywać nowych Czytelników. Po prostu: skupiać się na tym co faktycznie POWINIENEM robić. Czyli trzymać się swojego nieustającego credo: DO ROBOTY!
Procent the Everlasting Dev.
Update 01/08/2016 (prawie 6 lat później):
To co wyżej napisałem to bzdury :). Więcej w nowym tekście: “Kim chcesz być jak dorośniesz?“
Krótko trwał Ci burnout :)
To u mnie jest trochę odwrotnie, gdy siedzę po >12h dziennie przed kompem, gdy każda część pleców wrzeszczy "dość" a oczy wyglądają jakbym sypał sobie w nie piasek co godzinę – wtedy pojawiają mi się dokładnie takie myśli jak Twoje. Natomiast taki 2 tygodniowy odpoczynek od komputera daje mi ponownie chęć żeby znów wrócić do roboty. Ile razy się zastanawiałem co w sumie sprawiałoby mi więcej satysfakcji niż aktualna praca, zawsze wychodziło na to że musiałbym spędzić resztę życia na jakiejś Hawajskiej wysepce z deską surfingową pod pachą. (hmm ?)
Trochę się muszę nie zgodzić z tym że nie mamy (tak my – programiści którzy zjedli zęby na klepaniu kodu) jakby wybory. Rok, dwa lata przerwy nie oznacza jakiejś przepaści, nowe technologie są i owszem, ale te bardzo przełomowe tak na prawdę rzadko się pojawiają. Wiedza może i wyparuje częściowo ale chyba pozostaje to co najważniejsze, ten specyficzny "mięsień" programisty, to co mówi Ci gdy patrzysz na kawałek kodu "a fuj", "tu jest coś nie tak", "nie podoba mi się". Większość programistów nie poznaje tych nowych technologii, często są zacofani z nowościami o dobrą dekadę, ale kod tworzą. Nie jest on tak piękny, efektywny i rozszerzalny jak nasz, ale w takim razie czy taka 2 letnia dziura w wiedzy by nam zaszkodziła ?
Ehh no to wracam do roboty ;-)
Witaj,od wczoraj czytam Twojego bloga,dopiero ta notka sprawiła,że postanowiłam napisać.
Dziękuję Ci za ten tekst, ja mam kryzys taki od pewnego czasu.
Wiedziałam,że chcę programować póki nie dopadły mnie kłopoty ze zdrowiem(oczy,kręgosłup itd).
I to wszystko zmieniło,a przynajmniej sprawiło że zaczęłam się zastanawiać czy warto spędzać całe życie przed kompem i co chcę tak naprawdę robić w życiu.Jednak ostatnio dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie powinnam rzucać programowania i korci mnie żeby się uczyć nowych rzeczy także dobry znak;)
Tak czy inaczej dziękuję,myślałam że tylko ja mam takie dylematy, a dodam że dopiero rok temu skończyłam studia i to w dodatku te same co Ty,nawet specjalność się zgadza;)
Pozdrawiam.
@beata:
Cieszę się zatem że tekst się na coś przydał:). Oczy, kręgosłup, ręce – wszystko w końcu każdego pewnie dopadnie. W szczytowym momencie przez półtorej godziny wstawałem z łóżka, plecy miałem jak pęknięte i po prostu nie dałem rady się ruszyć. Kwestia uwagi i nieprzesadzania.
A co do samego tematu… Nauka czegoś nowego może pewnie pomóc. Ewentualnie można starać się przestać zastanawiać nad takimi pierdołami i robić swoje – w końcu samo przejdzie.
Jeśli chodzi o to, że jesteśmy skazani na dev…hmm, pewnie tak choć w pewnym momencie ja raczej przerzucę się na finansowanie jakichś projektów IT zamiast ich tworzenia. Sam zajmę się tylko swoim hobby czyli też siedzeniem przy kompie :) i zmagać się będę z innymi problemami. Jednak już w mniejszym stopniu niż obecnie :)
Pozdrawiam,
Paweł
ach gdby blogi mialy system ocenniania komentarzy tak jak SO to +1 dla Pawla.
Pułkownik Sanders w wieku 40 lat zmienił branżę z wojska na drób, a mając 65 lat zrobił jeszcze większy zwrot otwierając biznes franczyzowy. Zmarł jako milioner…
[quote]Przecież i tak, niezależnie ile bym się nie zastanawiał, nie mam już właściwie wyboru. Po tylu latach zainwestowanych w bycie tym, kim jestem, jestem już skazany na bycie tym, kim jestem.[/quote]
To jest tak przykre co napisałeś, wydaje się być tak mądrą osobą a właśnie zamykasz przed sobą mnóstwo drzwi myśląc w ten sposób. Zaiste przesadzasz. Możesz cały czas zostać kim tylko chcesz. Dzięki temu, że jesteś programistą i zarabiasz odpowiednie pieniądze możesz to nawet zrobić dużo łatwiej niż inne osoby.
[quote]Załóżmy, że faktycznie rzucam wszystko i przez rok czy dwa staram się odnaleźć w rzeczywistości, która wydaje mi się w momencie zerwania z programowaniem "odpowiednia". Załóżmy, że ponoszę sromotną klęskę – co jest o wiele bardziej prawdopodobne niż jedyna alternatywa tego założenia. W jakim miejscu się znajduję? Właściwie w… bardzo złym.[/quote]
Co… ? Programista świeżo po studiach zarabia więcej niż średnia krajowa. Nawet po 2 latach przerwy w zawodzie założe się, że byłbyś wciąż w stanie zarabiać więcej niż swieżak i twierdzisz, że taka wizja jest bardzo zła? Że spróbowałeś, żyć tak jak chcesz i się nie udało i wciąż możesz sobie pozwolić na (względny!) dobrobyt to zła wizja? Żart…
Możesz być kim chcesz. Jeżeli Ci się nie podoba Twoje życie to je zmień. Z twojego postu emanuje strach. Doszedłeś do jakiejś krawędzi. Programowanie Ci się podoba, daje dobrze zarobić ale już sobie uświadomiłeś, że są inne opcje, które możesz spróbować, które chcesz spróbować i uciąłeś je krótko mówiąc: "nie!". Pokonaj ten strach i uświadom sobie, że masz ochotę sprawdzić inne rzeczy i może potrafisz robić niektóre rzeczy jeszcze lepiej. Nikt nie każe Ci przestać programować. Możesz spróbować zmienić proporcje na początek. Możesz zrobić tysiąc rzeczy ze sobą.
Na koniec jedna rada: Opuść swoją strefę komfortu i nie bój się podążać innymi ścieżkami niż aktualne. Jeżeli jesteś skazany na Devshank to sam się na niego skazałeś. http://www.youtube.com/watch?v=2iD1AO7osvQ
Maciek trafiłeś z postem akurat teraz kiedy sam stoję na rozdrożu.
Ja w odróżnieniu od was (piszę do większości) nie jestem zawodowym programistą a osobą, za która z reguły nie przepadacie bo wam błędy wytykam – Tester to ja;)
Problem przekwalifikowania się na moim przykładzie wygląda troszkę inaczej.
Mało kto chce przyjąć testera z ponad 3 letnim doświadczeniem jako programistę bez doświadczenia. Oczywiście jako tester mam już lepszą pozycję wyjściową, zmian pracy, większe zarobki itd
Jako programista muszę zaczynać od zera i piąć się dopiero po szczeblach w górę.
Oczywiście czy nie mówię tu o pisaniu testów automatycznych bo to i tak należy do testera a nie do programisty – chociaż to zależne jest od polityki firmy.
Jak do tego całego równania dodamy sobie zmienne typu: kredyt na to czy tamto, rodzinę to się okazuje że porzucić coś "od tak" nie jest takie łatwe jak by się wydawało. Tak więc Robert nie jest to takie łatwe.
Mimo że więcej radości daje mi pisanie programów to jestem skazany na ich testowanie.
Nie wiem co poradzić na oczy (może po prostu… przerwy :)), ale na kręgosłup na pewno pomógł by jakiś sport, albo chociaż ćwiczenia "domowe". Wystarczy nawet godzina co dwa dni i będzie lepiej.
Jako jeden z tych co mają problemy z kręgosłupem (nie tylko od siedzenia przed kompem), to napiszę, że wg lekarzy nie ma nic porównywalnie dobrego na kręgosłup jak pływanie. To samo słyszeli moi znajomi mający problemy.
Macie rację, na kręgosłup ćwiczenia na pewno dużo dają.
Sama jak miałam problemy to robiłam zestaw i rzeczywiście pomogło.
Kluczowe jest też wygodne krzesło, tak żeby nie dochodziło do przeciążeń no i oczywiście nie garbić się.
Przerwy na pewno,zwłaszcza ze względu na oczy, ale prawda jest taka,że jak deadline się zbliża to o przerwach raczej się nie myśli,wtedy tylko oczy w monitor i lecisz.
Z programowaniem jest jeszcze taka kwestia(zresztą podobnie jest z grami komputerowymi),że czas przy nich szybko leci i człowiek jak się tym zajmie to skupia tylko na tym i często nie zauważa bólu oczu czy kręgosłupa.Dopiero jak wstanie albo na chwilę zrobi przerwę to wtedy zaczyna odczuwać.
Przynajmniej ja tak mam często.
Aha,no i można zainstalować sobie program od przypominania o przerwach,też dobra rzecz,choć czasem irytuje.
Przeglądając YT natknąłem się na ten oto materiał:
http://www.youtube.com/watch?feature=iv&v=fpyre5Jrrew&annotation_id=annotation_682986