Każdy ma pomysły. Lepsze lub gorsze, więcej lub mniej, ale się pojawiają. Podjarani kreujemy wizję czegoś świetnego, czegoś, w co warto zainwestować czas, a potem… Otwieramy internety i: “o nie, ktoś już to zrobił!!!”. Płacz i lament. A może trzeba inaczej?
Akcja: BLOGvember! Post nr 7.
W listopadzie w każdy roboczy poranek na devstyle.pl znajdziesz nowy, świeżutki tekst. W sam raz do porannej kawy na dobry początek dnia.
Miłej lektury i do przeczytania jutro! :)
Produktywne wtrącenie
Zanim przejdziemy dalej to krótka przerwa: co robić z pomysłami, które wpadają do głowy? Nie pisałem o tym zbyt wiele (co zamierzam wkrótce naprawić), ale kilkukrotnie opowiadałem na różnych scenach o GMD: Getting More Done (nie mylić z GTD). Najkrótsza wersja wystąpienia poniżej, dłuższą znajdziesz na stronie devstyle.pl/video oraz na moim YouTubie:
Już?
Zderzenie z rzeczywistością
Gdy pomysł kręci się po głowie przez jakiś czas, to oznacza, że prawdopodobnie jest dobry. To z kolei pozwala przewidywać, że albo ktoś już go zrealizował, albo… zaraz to zrobi!
I co z tego? Kompletnie nic! To często nie jest powód, by załamać ręce. By zrezygnować i szukać “czegoś nowego”.
W sierpniu wymyśliłem sobie (zainspirowany vlogiem Mirka), że będę codziennie blogował. Ze wszystkich aktywności, jakie przez lata próbowałem, właśnie pisanie daje mi najwięcej frajdy. Od zawsze programowanie wiązało się u mnie z pisaniem artykułów. Nawet, gdy klepanie kodu zaczęło być męczące i nużące… prowadzenie bloga pozostało w TOP 1. Zacząłem myśleć jak to zrobię, jak nazwę akcję, kiedy mogę pozwolić sobie na miesiąc z minimalną liczbą wyjazdów, jak to, jak tamto… I BACH! Nadszedł wrzesień i Gutek zaczął codziennie wypuszczać posty. Dzielnie ciągnie tę praktykę już od ponad 2 miesięcy. Mogło to sprawić, że stracę motywację. Ale wręcz przeciwnie, on pokazał że SIĘ DA. Więc teraz jest nas dwóch.
Od miesięcy chodziło mi po głowie otwarcie devstyle.pl na inne osoby. Tak, żeby chętni mogli napisać od siebie coś więcej, niż tylko komentarz. Długo zbierałem się do rozpoczęcia cyklu “Wasze Historie“. Na tyle długo, że Mateusz z JavaDevMatt w tym czasie również wpuścił na swojego bloga inne osoby (w tym mnie zresztą). No i… trudno. Może to po prostu oznacza, że pomysł jest trafiony? A nie, że jest “zajęty”?
Wiosną, pod koniec Daj Się Poznać, dumałem nad kolejnymi ciekawymi inicjatywami. Dumałem, dumałem, aż wydumałem. Duży projekt, trwający wiele miesięcy, składający się z kilku etapów. Napiszę o nim coś więcej, gdy nadejdzie jego pora. Jednym z etapów ma być “dev-challenge“. Podjarałem się, zaangażowałem zespół do pomocy, jedziemy z koksem, aż tu nagle: Ania i Jakub z bloga Kobiety Do Kodu zorganizowali tygodniowe Wyzwanie Programistyczne. Płakać? Wręcz przeciwnie! Cieszyć się, że jest zapotrzebowanie na takie rzeczy, i… robić swoje! Bo:
Lepiej robić swoje niż cudze
Ale…
Czy zawsze warto?
Lata temu wpadłem na genialny pomysł: zrobię portal do zamawiania żarcia na wynos! To był rok chyba 2010, a rynek zdecydowanie tego potrzebował. Wizja zjedzonline.pl miała rozpisany harmonogram, ficzery, nawet planowaną datę startu. Korespondowałem w tej sprawie z białostockim Urzędem Miejskim, konsultowałem z grafikami, pisałem do restauracji. A potem… Potem musiałem zająć się czym innym. Gdy po kilku miesiącach wróciłem do tematu okazało się, że nastąpił wysyp takich stron. I to z jakim przytupem! Reklamy, bannery, do tego całkiem niezła realizacja.
Odpuściłem. Na szczęście, bo coś, co miało być “projekcikiem na boku” okazałoby się prawdziwym biznesem, 24h na dobę, czego zdecydowanie nie chciałem.
To prawda, trzeba mierzyć siły na zamiary. Ale też: realnie podchodzić do problemów. Jeśli twierdzisz, że budujesz aplikację która “w kilka lat wyprzedzi facebooka” to najprawdopodobniej się mylisz. ALE sam fakt istnienia facebooka nie powinien powstrzymywać Cię przed działaniem. Rób, jeśli uznasz, że ma to sens. Nawet jeśli ktoś już coś podobnego zrobił.
Nawet inteligentny słoik został już wymyślony, więc… nie, Twoje akcje niekoniecznie muszą być kompletnie unikatowe i jedyne w swoim rodzaju.
TL;DR: Zawsze jest miejsce na lepszy produkt.
Google nie było pierwszą wyszukiwarką
Facebook nie był pierwszym portalem społecznościowym
MS-DOS nie był pierwszym systemem operacyjnym
Windows nie był pierwszym systemem opracyjnym z GUI
Wikipedia nie była pierwszą encyklopedią online
Chrome nie był pierwszą przeglądarką internetową
etc.
Ta jest, choć niekoniecznie musi to być LEPSZE. Często wystarczy że NASZE.
Przypomniałe mi sie ten artykuł, o tym jak chinskie firmy realizuja szybciej pomysly ktore pojawiaja sie na Kickstarterze.
http://www.elitereaders.com/china-steals-stikbox-kickstarter/
Leto,
Najs :). I dobrze że tak się dzieje. Pomysły powinny być tanie, to wykonanie powinno się liczyć. O czym zresztą 2x było tutaj: http://devstyle.pl/tag/pomysly/ .
Jest tak dużo wymiarów, w których mogą różnić się dwa produkty bazujące na tym samym pomyśle, że głowa mała. Z rynku programistycznego wystarczy spojrzeć na kontenery zależności, ORMy, w sumie na dowolne narzędzie. Większość już była, a cały czas powstają lepsze/wydajniejsze/szybsze.
A co do słoika, żeby mi tak pomysł ukraść… ;-)