fbpx
devstyle.pl - Blog dla każdego programisty
devstyle.pl - Blog dla każdego programisty
6 minut

Jak nie promować firmy


12.09.2016

Zorganizowanie konferencji kosztuje. Dostarczanie treści społecznościom online – też kosztuje. A firmy chcą się pokazać ludziom. Więc kasa przepływa i promocja się odbywa. Wszystko git.

Do momentu, gdy gówno wpada w szprychy.

Fuckup #1

Jest w internecie pewien popularny blog. Autor tego bloga umówił się z pewną dużą firmą, że za X pieniędzy otrzymają za jego pośrednictwem Y fejmu. Zadanie wykonane, wszyscy szczęśliwi, ale…

Hajsu nie ma! Halo halo! Gdzie moje dziengi? Mija miesiąc, mija drugi. Puk puk!

Przepraszamy bardzo, musimy cię dodać do naszej bazy kontrahentów, to chwilę trwa.

No dobra, ale faktura wystawiona, podatki zapłacone, więc na chwilę obecną: on nie wychodzi na zero, tylko jest STRATNY. Kilka kafli w plecy za promocję firmy. Pięknie.

Przepraszamy jeszcze bardziej, ale nasza księgowość znajduje się w innym kraju, stąd opóźnienie.

Zostaje sąd, prawda? Zapewne miesiące łażenia. I koszt adwokata, przekraczający cały ten biznes.

Czas zatem na argument ostateczny:

Jeżeli w ciągu tygodnia nie zobaczę kasy na koncie, to do promocji na blogu gratis dorzucę kolejny artykuł opisujący całą sytuację.

Autor bloga poczuł się jak Harry Potter.

Wypowiedział zaklęcie, po którym w ciągu 2 dni na koncie magicznie zabrzęczało. Piękny dźwięk.

Ale smród pozostał.

Fuckup #2

Jest w jednym pięknym polskim mieście świetna, zgrana ekipa. Odwalają kawał roboty, organizując wspólnymi siłami wyjątkową konferencję. Zajmuje to wiele godzin przez wiele miesięcy.

Można włożyć cały wysiłek na świecie, ale za darmo się konferencji nie zrobi. Po prostu… się nie da. Potrzebna jest kasa. I to zdecydowanie za dużo, żeby wystarczyła “zrzutka” wśród organizatorów.

Rozwiązaniem są oczywiście partnerzy konferencji. Dzięki nim ludzie mogą uczestniczyć w czymś niesamowitym. Dzięki nim event się odbywa. A im samym rosną słupki.

Plus. I plus. I kolejny plus. Trzy plusy i w mordę.

W jakiejś popierdolonej rzeczywistości, odbijającej normalny świat w krzywym, zboczonym zwierciadle, mogłaby teoretycznie wystąpić taka sytuacja:

Organizatorzy konferencji, w poszukiwaniu sponsorów, rozsyłają ofertę do znajomych firm w regionie. A w tym akurat miejscu każdy każdego zna, więc wieść się niesie. Wiele firm jest chętnych do współpracy, bo to okazja jedyna w swoim rodzaju. Jedna z nich pisze: “wchodzimy w najtańszy pakiet partnerski“. No i załatwione.

Organizatorzy się cieszą, budżet rośnie, a z nim pompa wydarzenia. Rusza promocja, pojawiają się pierwsze reklamy. Reklamy zawierają oczywiście loga partnerów, no bo jak inaczej!

Aż tu nagle… BUM! Przychodzi mail oznajmiający, że jednak ta firma chciałaby dostać coś więcej niż było w ofercie. Coś więcej niż inni partnerzy z tego pakietu. Organizatorzy nie mogą się oczywiście zgodzić. Z jakiej paki? Więc firma tupie swoją kulawą nóżką. Z dealu nici. Nieco poniewczasie, bo promocja już poszła w świat!

Czy organizatorzy powinni potraktować w szczególny sposób tę jedną firmę? Czy jest ona… specjalna? Nie. Żadna firma nie jest specjalna.

Nie wierzę w umyślne działanie na niekorzyść przez kogokolwiek. Naiwny jestem i dobrze mi z tym. Gdzieś, na jakimś poziomie, musiało zajść mega-nieporozumienie. Nieporozumienie zakończone redukcją zaplanowanego (i częściowo już wydanego) budżetu.

Komunikacja kluczem do sukcesu, prawda? Prawda. Bez dobrej komunikacji efekt jest jeden: Qpa.

Firmo!

Po pierwsze: zdecyduj, czy naprawdę chcesz swoją firmę promować, czy tylko tak Ci się wydaje. Odpowiedź uzyskasz odpowiadając na pytanie: czy masz na to budżet? W opisywanych kontekstach budżet to nie będą miliony. Ale tysiące: już tak.

Po drugie: czego od takiej promocji oczekujesz? Przeczytaj ofertę i zobacz, czy Ci pasuje.

Po trzecie: płać w terminie! Prędzej czy później Twoje machlojki ujrzą światło dzienne.

A gdyby ktoś chciał się pokazać rzeszom programistów, to korzystając z okazji zapraszam do siebie. W dziale “Reklama” znajdziesz wiele ciekawych informacji i możliwości.

Droga społeczności!

W walce z firmami jesteśmy na straconej pozycji. Są jednak dwa sposoby na zminimalizowanie ryzyka.

Sposób pierwszy: umowa. Nie ufaj nikomu. Nigdy. Nie zawieraj “umów dżentelmeńskich”, na gębę. Każdy dżentelmen może nagle okazać się… niedżentelmenem. Jeżeli ktoś nie chce podpisać umowy, to: nara, fredzie. Najwidoczniej knuje coś niemiłego.
Dodatkowym pozytywnym efektem zawarcia oficjalnej umowy jest wyeliminowanie szans na wzajemne niezrozumienie. Nawet jeżeli po obu stronach siedzą dobrzy znajomi, mający tylko wspólne dobro na względzie, to… może dojść do jakiegoś dziwnego niedogadania. Punkty w umowie takie ryzyko niwelują. Pisałem o tym dawno temu w tekście “Na co zwracać uwagę przy podpisywaniu umowy projektowej“:

Żadne umowy nie są potrzebne jeśli obie strony są zadowolone.
Ustne ustalenia, kilkulinijkowe maile, tu i ówdzie jakiś domysł – i gra muzyka.
Ale w razie jakichkolwiek problemów zaczyna się robić nieciekawie.

Sposób drugi: płatność z góry. Wtedy jest spokój, bo kasa śpi sobie spokojnie na koncie. Jednak w większości przypadków takie podejście może być niemożliwe do zrealizowania.

Reality check

Takie wypadki zdarzają się dość sporadycznie. Większość tak zwanych “współprac” to inicjatywy bardzo udane. Wystarczy, że po obu stronach znajdują się “wporzo” ludzie. Na szczęście: z reguły tak właśnie jest.

Nie zaszkodzi jednak raz na jakiś czas wywlec brudów na światło dzienne. I jak sprytnie można to zrobić: nie wiadomo nawet gdzie opisane historie się wydarzyły i kogo dotyczyły! Właściwie to nie da się nawet określić, czy naprawdę miały miejsce!

Wink. Wink.

0 0 votes
Article Rating
13 Comments
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
Kamil
8 years ago

Czy tylko ja nie widzę treści wpisu?

Robert
Robert
8 years ago

W takich przypadkach powinna paść nazwa firmy. Dla potomności.
Niezapłacenie faktury lub pensji powinno być trakotwane jak kradzież.
Ukradniesz coś z sklepu za 500 zł jesteś złodziejem, nie zapłacisz faktury za X kPLN nic Ci nie grozi.

Tomasz
Tomasz
8 years ago

Może napisz po prostu, o jaką firmę chodzi? :-) Rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Konkretnie. Boisz się jakiejś sprawy w sądzie o zniesławienie? To przecież niezaprzeczalny fakt. Skoro ktoś nie wywiązał się z umowy, nie zapłacił Ci pieniędzy za to, na co się zgodził wcześniej – należy o nim mówić głośno, piętnować go i tym samym przestrzec innych potencjalnych zainteresowanych współpracą z danym klientem.

czesio
czesio
8 years ago

Myślę, że umowa powinna być spisywana zawsze (albo prawie zawsze) i nie dotyczy to tylko sytuacji, gdzie jesteś usługodawcą, ale także usługobiorcą. Po pierwsze masz dowód, że usługa była wykonana (co czasami jest ważne), no i tak jak było napisane jest tam cały zakres prac/wymagań itp. i druga strona nie może powiedzieć, że czegoś brakuje / coś nie zostało zrobione (jeżeli jesteś usługodawcą), albo że na to się nie umawialiśmy i ona tego nie zrobi (jeżeli jesteś usługobiorcą).

Z mojego doświadczenia na pewno warto spisywać umowy z osobami poleconymi przez znajomych, których to osób się nie zna. Znajomi mogli być mniej wymagający (wystarczało im, że efekt finalny nie wygląda źle i jest przeciętnie ładny) lub korzystali tylko z podstawowej wersji usługi, którą wykonuje dobrze większość firm z danej branży.

Paweł Sołtysiak
8 years ago

A ile razy byłeś zmuszony dać sprawę do sądu, o nie zapłaconą fakturę?

Tomasz Onyszko
8 years ago

Marudzisz jak szafiarka co jej butów nie przysłali :)

BTW – dużego pola do wyszukiania tej firmy co to miała problemy z przelewem nie zostawiłeś :). Ale akurat masz rację … to nieładnie tak nie płacić

Tomasz Onyszko
8 years ago

Hehe … no ok, mi to raczej nie grozi :), nawet z poleceniem pani Minister.

Poliman
8 years ago

Niektórym się wydaje, że usługi reklamowe są tak nienamacalne, że nieistotną kwestią jest ich opłacanie. Często zdarzają się takie przypadki, a zaległe płatności z miesiąca na miesiąc rosną.

Kurs Gita

Zaawansowany frontend

Szkolenie z Testów

Szkolenie z baz danych

Książka

Zobacz również