Wszyscy chyba wiemy co stało się po ostatnich wyborach samorządowych. Jak to program Kalkulator1 robi furorę w internecie, jak to kilka dni po głosowaniu nie znamy ich wyników, i tak dalej.
Jeśli nie wiesz to kilka linków:
- Niebezpiecznik: Problemy w PKW. Zliczanie głosów wyborców się opóźnia – zawiódł system informatyczny
- Niebezpiecznik: Cały świat ogląda i komentuje kod źródłowy obsługujący polskie wybory
- NaTemat: Kto robił ten system informatyczny dla PKW i za ile?
- GitHub
- DailyWTF
- dodatkowo sporo się działo na Wykopie i grupie facebookowej .NET Developers Poland
- … i pewnie w milionie innych miejsc
Poczytaj, Czytelniku, pomyśl, Myślicielu, wyrób sobie zdanie i wróć. Podyskutujemy.
Na całą sprawę należy oczywiście patrzeć pod wieloma kątami, w szerszym kontekście. W końcu ma to wpływ na podstawę demokratycznego – naszego – państwa, czyli wyniki wyborów. Kolejne doniesienia powodują jeżenie się kudłów wszelakich. Ja mam przemyślenia z kilku punktów widzenia, dotyczące raczej kwestii techniczno-moralnych, i te z siebie wyleję.
Kto jest winien, kto nie winien, kto skarcony być powinien
Na technicznych forach, grupach fejsbukowatych, wykopach eccecera zaobserwować można niewiarygodną liczbę żartów kierowanych pod adresem tajemniczej “Agnieszki” – domniemanej autorki programu Kalkulator1. Moim zdaniem akurat ona (czy ktokolwiek inny to pisał) jest w całej sprawie najmniej winna.
Ja winnych dopatruję się w dwóch instytucjach.
Pierwsza z nich to PKW, czy tam KBW, w każdym razie coś z “Wyborcze” w nazwie. Jaki debil pisze przetarg na tak ważny system, dając na jego realizację 3 miesiące? TRZY MIESIĄCE! Nie wymagam od tych dystyngowanych seniorów w Komisji albo Biurze obeznania w procesie wytwarzania oprogramowania, ale zdrowy rozsądek podpowiada, że to NIE JEST dużo czasu. No i gdzieś powinien być ktoś, kto się na tym zna chociaż w minimalnym stopniu. Puk puk, jest tam ktoś, gdzieś, po coś…?
A kto dopuścił ten Kalkulator1 do użytku, skoro podobno na kilka dni przed wyborami okazało się, że to NIE DZIAŁA jak trzeba? Módlmy się, ave Satan, i do przodu, “może jakoś to będzie”? Rency opadają i zwisają bezwładnie po bokach, bo na tak rażącą niekompetencję i brak wyobraźni po prostu nie ma mocnych. Kto za takie a nie inne decyzje jest odpowiedzialny? I co sobie myślał, że frekwencja wyniesie 0.1% i i tak nikt się nie połapie że coś “się źle policzyło”?
Ale to nie wszystko! Co powiemy o firmie, która bez doświadczenia bierze się za realizację tak ważnego projektu? Nie wiem jak skomplikowany był to system ze wszystkimi swoimi wymaganiami, ale ja w takim czasie nie podjąłbym się implementacji nawet pasjansa, gdyby miało to wpływ na funkcjonowanie całego kraju! Budżet z pewnością wykluczał wielkie firmy z przetargu – w końcu po 0.5mln to one by się nie schyliły nawet gdyby to w walizce na ulicy leżało. Termin zresztą też. Ale tak istotne zlecenia po prostu nie mogą być traktowane jako “łatwa kasa” i szansa na dorobienie przez mniejszych żuczków. Jako “a nuż się uda i kupimy sobie po Skodzie”. Ponownie mamy do czynienia z brakiem wyobraźni i zerowym poczuciem odpowiedzialności. Przecież to nie jest zlecenie na sklep internetowy sprzedający nawóz do kwiaciarni, który “się poprawi” w ciągu kilku tygodni po wdrożeniu a z klientem sytuację się albo załagodzi miłymi słówkami… albo i nie. Jak można, nie mając wykwalifikowanego zespołu, porywać się z motyką na słońce? Co to, kurde, konkurs na “kto obali pół litra w kwadrans” na wiejskim weselu?
A Agnieszka, że zostanę przy tej fascynującej postaci? No cóż… Agnieszka sobie pracowała, powiedziano jej “zostaw teraz pehapa, masz tu dotneta i klep kalkulatora”. Nie będę bronił jakości tego kodu, bo tu nie ma nawet czego bronić, każdy widzi jak jest. Ale czy wszystkie systemy muszą być pięknie napisane? Nie, szablon do wordpressa można sklecić z kupy kupy a dziury pozalepiać wsadzając w nie jeszcze więcej… no kupy. Czy nikomu z Loży Szyderców nie zdarzyło się brać udziału w projekcie, który nie wypalił? Mi się zdarzyło, i to więcej niż raz. Nigdy nie byłem całkowicie bez winy, ale też nigdy wina nie była głównie po mojej stronie. Bo przecież KTOŚ za mnie się tego podjął, KTOŚ zaręczył, że JA to wykonam.
Oczywiście inaczej by sytuacja wyglądała, gdyby to Agnieszka sama – jako firma “Agnieszka sp. z b.o.o.” zgłosiła się do przetargu. Ale wtedy… wtedy wszystko z poprzedniego akapitu miałoby tutaj zastosowanie.
Zazdrościć można jej z pewnością jednego: takiego doświadczenia, nabicia tylu dev-leveli w tak krótkim czasie, zdobycie takiego expa NIE DA SIĘ nigdzie indziej. Więc patrząc z tej perspektywy: trafiła się jej szansa wprost niepowtarzalna.
Kodować każdy może?
Ostatnio bardzo modna jest nauka programowania “dla każdego”. A to sześciolatki “programujące lego”. A to jedni nieprogramiści uczący weekendami innych nieprogramistów Pythona albo PHP pod różnymi wzniosłymi hasłami. Czy jest w tym coś złego? Na takim podstawowym poziomie – absolutnie nie, niech każdy robi co mu się żywnie podoba. Szkoda powstaje wtedy, gdy KAŻDY myśli, że MOŻE to robić pseudoPROFESJONALNIE. Bo to takie proste. Bo pani w internecie powiedziała, że to umiejętność przydatna wszystkim. Bo na jakimś spotkaniu “pasjonatów technologii dla ludzi nietechnologicznych” przekonywano, że programowanie jest trendy. Jasne, kupuj Maca, nałóż apaszkę, trampki, rogowe okulary, siadaj w Starbucksie i do dzieła! Sky is the limit.
Gdzieś w tym wszystkim niknie niezaprzeczalna prawda, że programowanie to zawód. To nauka. To sztuka. To wieloletnie doświadczenie. To tysiące godzin kształcenia, rozwiązywania problemów. To nie jest coś banalnego. Nie próbuję tutaj się wywyższać i pisać, że to najtrudniejsza praca na świecie, bynajmniej. Ale nie da się uciec od faktu, że jest to SPECJALIZACJA wymagająca przygotowania, jak każda inna. Pewnie, każdy może przejść tutorial z “programowania wordpressa” żeby postawić blogaska o robieniu bigosu, ale nie każdy staje się przez to programistą!
Mam cichą nadzieję, że jak już cały ten kurz opadnie to w społecznej świadomości pozostanie malutkie wspomnienie tego, ile szkody można narobić programując coś poważnego bez odpowiednich kompetencji.
Agnieszka nie ma kompetencji. Prawdopodobnie jest programistką, ale nie ma wymaganego doświadczenia. A może studiuje i po dostaniu 5 na koniec przedmiotu “programowanie obiektowe” na II roku postanowiła rozwijać karierę na serio? A może właśnie poszła na weekendowy kurs, gdzie jej powiedzieli, że jest wybitna? A może po ogarnięciu podstaw CSS na stronie opisującej karmienie dzieciaka kaszą i sprzątanie po nim kuwety pomyślała: “chcę więcej”? Może to, może tamto – nieważne!
Wiemy za to – nie tylko programiści, ale WSZYSCY – że biorąc się za kodowanie bez odpowiednich umiejętności można narobić naprawdę dużo biedy. Niech sobie po prostu każdy dev-wannabe wbije do głowy: to NIE JEST proste. To wymaga CZASU i NAUKI. Tak jak ja nie wsiądę do koparki żeby budować autostradę, albo nie chwycę za skalpel żeby robić przeszczepy, albo nawet nie zrezygnuję z księgowej żeby samemu liczyć podatki – tak samo niech inni nie pchają się w naszą branżę jakby to było siedzenie na kasie w lidlu! Mit “programowania dla każdego” jest ciekawy i pewnie może z niego wyjść czasami coś dobrego, ale ma swoje granice. W domowym zaciszu każdy może wszystko, ale w momencie wpływania swoimi działaniami na świat zewnętrzny – już nie bardzo.
Jak Ty byś się zachował?
Łatwo wyśmiewać i krytykować kod Agnieszki. I owszem, są ku temu powody – ten kod można dawać na uczelniach jako przykład źle napisanego systemu, łamiącego chyba wszystkie dobre praktyki znane ludzkości. To nie podlega dyskusji.
Ale… czy wszyscy komentujący stali się nagle mega-guru? Czy nikt nie zaczynał od takich potworków? Każdy z mlekiem matki wyssał wiedzę o wzorcach projektowych? Ja sam przeglądając te niekończące się linie event-handlerów widzę swoje pierwsze kroki. I nie, nie wstydzę się do tego przyznać.
Postawcie się w takiej sytuacji: firma zdobywa fajny projekt. O dużym zasięgu, z milionami użytkowników. Przychodzi do ciebie szef i mówi: “rzucaj wszystko i rób!”. Chwila zastanowienia może zapalić lampkę ostrzegawczą, więc odpowiadasz: “bosie drogi, w 3 miesiące nie dam rady, za słaby jestem”. Odpowiedź: “rób, dostaniesz 300% premii, zresztą i tak już za późno na jakiekolwiek gadanie, umowa podpisana, siadaj i klep albo won i nie wracaj”.
Chciałbym wierzyć, że ja w takie sytuacji bym wyszedł i nie wrócił. I BYĆ MOŻE by tak się stało dzisiaj, kiedy jestem w stanie w miarę realnie ocenić skalę stawianych przede mną zadań. Dzisiaj, kiedy po pracach w kilku firmach i paru latach “na swoim”, wiem do jakiej katastrofy może doprowadzić zbytnie prężenie muskułów. Kiedy mam pojęcie o ryzyku, o poziomie swoich umiejętności, o wszystkim tym, o czym najzwyczajniej w świecie uczymy się poprzez praktykę.
Ale z drugiej strony… jeszcze z 5 lat temu na pewno pojawiłaby się myśl: “no jak to, JA nie zrobię? JA nie dam rady? Bring it on, bitch!”. A i tak nie jestem w 100% przekonany, czy na pewno dzisiaj bym umiał rzucić ręcznik, paść na ring i sam sobie odliczyć do 10 nawet bez nałożenia rękawic. Przecież skoro umowa podpisana to “boss” I TAK komuś to da do napisania, bo nie ma innego wyjścia. A nowe doświadczenie i te 300% premii nęci, oj, nęci…
Wniosek?
Każdy sam powinien wyciągnąć z tego naukę na przyszłość. Dla każdej osoby związanej z programowaniem jest to sytuacja niosąca potencjalnie jakieś korzyści. Skoro już jesteśmy świadkami czegoś tak niespotykanego, to możemy spróbować wycisnąć z zaistniałych okoliczności jakiś zysk dla siebie. Nauczyć się czegokolwiek na cudzych błędach, dziękując opatrzności, że nie padło na nas. Do analizy… gotowi…
Procent, Współczujący i Wkurwiony jednocześnie
Obligatoryjny komentarz do afery wyborczej | Maciej Aniserowicz o programowaniu…
Dziękujemy za dodanie artykułu – Trackback z dotnetomaniak.pl…
Brawo:
http://2.bp.blogspot.com/-WM05sgEV96c/TrtGp-Xg6nI/AAAAAAAAA4U/zfHIt2QQnpM/s1600/Slow_Clap.gif
Zgadzam się w 100%. Fakt, że do przetargu stanęła tylko jedna firma, świadczy najdobitniej o tym, że ten przetarg nie powinien się odbyć. Dziadki z PKW wiją się w tłumaczeniach, a fakty są proste – z uwagi na brak własnych kompetencji zrobili przetarg, który nie mógł się udać oraz nie mieli jakiegokolwiek planu B, pokładając wszystkie nadzieje, że “jakoś to będzie”. Do tego dochodzi relacjonowany w różnych komentarzach problem z dostępnością kogokolwiek po stronie zamawiającego i jego własne problemy kadrowe – i mamy to, co mamy. Myślę, że mogło być gorzej.
Moim zdaniem przede wszystkim z całej tej sytuacji bije coś, z czym pewnie wszyscy w naszym zawodzie się spotykamy – a mianowicie brak zrozumienia, jak skomplikowanym procesem jest wytwarzanie oprogramowania. Wielokrotnie spotykam się z analogicznymi sytuacjami – najpierw osoby decyzyjne u klienta przez pół roku dywagują, czy zrobią produkt, który będzie miał zielone przyciski czy niebieskie, a potem do developmentu zadanie trafia “na wczoraj”, a jak coś się opóźni, to winne jest oczywiście szeroko pojęte IT.
Amen!
Trafiłeś w punkt, jak dotąd komentarze do tego wydarzenia opierały się na wyśmiewaniu (vide wątek na wykopie). Tymczasem łatwo być ekspertem siedząc na kanapie a co innego brać udział w koszmarnie prowadzonym projekcie gdzie połowa biorących w nim osób nie ma żadnych kompetencji. Pracuję w korpo i tam jest identyczne podejście – byle jak, byle szybko. Sam się dziwię, że taki model pracy funkcjonuje. Być może potrzeba było takiej wtopy z PKW żeby inni się ogarnęli?
You made my day!
Parafrazując : Nie ważne jak głosujesz… Ważne jak liczysz głosy :)
Ja nie rozumiem 3 rzeczy:
1. Skoro firm Pixel robiła to od 10 lat, to co? Co rok pisali nowy program? Tak zupełnie od nowa? Nie można było przez te 10 lat wyprodukować czegoś (uwaga trudne słowo!) konfigurowalnego?
2. Nie wiem do końca jaki zasięg ma mieć ten program i co on powinien robić? Ale jeśli ktoś by (kolejne trudne słowo!) pomyślał to pewnie okazałoby się, że to trzeba raporty z ręcznego liczenia głosów zsumować? Więc nie rozumiem czemu Ty Maćku, czy inny profesjonalny developer mieliby tego nie zrobić w 3 miesiące. Pytanie tylko brzmi za ile? Bo jeśli ta przysłowiowa Agnieszka zrobiła to za 15 tysięcy (3×5) + jakieś koszty to szef miał niezłą premię. Może nawet na Audi, a nie Skodę :)
3. Zastanawiam się (widać szefowie firmy nie) czemu nie skorzystano tutaj z możliwości wynajęcia konsultanta z dużej firmy? Prawdopodobnie chodziło o koszty – wiadomo – Polska. W każdym razie skoro program nie działał na pierwszych testach, to to już powinno dać do zrozumienia, że potrzeba jakiegoś specjalisty do pomocy. Na drugich testach tydzień przed wyborami program też nie działał jak trzeba, ale to już było za późno. W każdym razie bardzo często wynajęcie takiego konsultanta jest niezłą trampoliną jakości kodu (Już sobie wyobrażam Ashtona, który krytykuje ten kod – rzuciłby monitorem, czy nie?). Tylko jakoś w Polsce to niepopularne – może za drogie?
W każdym razie znowu ktoś zrobił z nas Wała, a do tego co smutne niemożebnie… Znów nas wyśmiewają na świecie. Skoro Rosjanie czy kto tam mogą nas bezkarnie podsłuchiwać, to czemu nie wpływać na nasze wybory? Bo ważne kto i jak liczy głosy :)
Czekałem na Twój real-comment, and here we are :-)
Niestety, ale tak to jest w przetargach publicznych. Nie wiem akurat tutaj, czy był jawny, czy nie, czy bazował na wew. regulaminie, czy na tym ogólnym dot. publików. Niestety nigdy się nie dowiesz, kto komu posmarował, kto kogo znał albo kto komu dał…może nawet dupy. Niedaleko jak wczoraj dowiedziałem się, że przejebaliśmy (z firmą dla której robie) przetarg publiczny…dlaczego? Bo ktoś ze środka ‘wyruchał’ kogoś z zew…i słyszę od frontującej firmy – “Zostałem wyruchany”. Nasuwa się w takim przypadku jedno pytanie – i gdzie z tym pójdziesz? Do Pana Boga?
Mnie w tym wszystkim smuci tylko jedna rzecz – za sznurki pociągają stare świnie, takie po 50-60+ i do koryta nikogo nie dopuszczą i jak się kurwa zesrają, to mówią że to nie oni i tego sprzątać nie zamierzają. Spuść głowę jeden z drugim i powiedz – “Zjebałem się i zaraz to posprzątam” – weź jeden z drugim CHOCIAŻ RAZ na siebie tę jebaną odpowiedzialność…nie ma, że nie wypada przed narodem, bo naród Ciebie za to zacznie szanować !!!
tyle w temacie, wkurwiony jestem na tych jebanych ‘rzondzoncych’, jak czasem posłucham jak wszystko jest pięknie poukładane np. w Niemczech, to sobie myślę, dlaczego nie może być tak u nas? Dlaczego?
Wreszcie jedno z nielicznych konkretnych podsumowań tego załego syfu. To co się dzieje teraz w mediach i internetach to jakaś porażka. Tak już mamy, że podczas jakiegoś kryzysu wszyscy stają się specjalistami – w tym przypadku programistami. Fala hejtu i speców analizujących kod Agnieszki i lejących na nią jest straszna. Jak czytam te wykopowe komentarze to na myśl przychodzi tylko zakazanie komentowania bez podania imienia i nazwiska – może wtedy ludzie by pomyśleli co piszą. Teraz pozostaje nadzieja, że szef tej firmy (wykonawca) oraz osoby odpowiedzalne za przetarg zostaną w jakiś sposób pociągnięte do odpowiedzialności. Szkoda tylko panny, która pisała nieszczęsną apkę, bo tyle hejtu i złej sławy na początku kariery może nieźle podłamać.
@pawelek nawet gdyby uprościć wymagania, 3 miesiące to za mało czasu na cokolwiek. Nie dla tego, że zespół nie zdąży tego napisać, ale dla tego, że rozmowy z klientem będą trwały tak długo. Może gdyby po stronie klienta udostępnili nam 1-2 osoby decyzyjne na pełen etat, aby ograniczyć czas rozwiązywania wątpliwości, wciąż tak naprawdę będziemy mieli 2 miesiące bo ostatnie 4 tygodnie zejdą na wdrożenia, szkolenia, testy w gminach i testy obciążeniowe.
Załóżmy nawet, że dostaniemy zespół 3-5 osobowy + projekt ownera i tak 2 pierwsze tygodnie idą na analizę, uwagi do wymagać i planowanie. Po których zostaje 6 tygodni na faktyczne programowanie. Brzmi nierealnie, nawet z nadgodzinami i pracą w weekendy, ale policzmy:
Załóżmy stawkę brutto 1000zł za dzień programisty, 150% za nadgodziny i 200% za weekendy.
(3 miesiące + nadgodziny) * 6 programistów.
60 dni * 6 osób * 1000zł + 8 dni weekendów * 6 osób * 2000zł + 10 dni nadgodzin * 6 osób * 1500zł = 546,000.00 zł za samych programistów.
Doliczyć trzeba jeszcze prowizję, prezesów, koszt serwerów, oprogramowania.
Poniżej 2,000,000 zł nie ma co zaczynać.
Proponuję się jeszcze zapoznać z przedmiotem przetargu, opis tu (plik SIWZ_SMD2014.doc [SIWZ]) : http://pkw.gov.pl/zamowienia-publiczne/zaprojektowanie-i-wykonanie-modulow-do-wyborow-samorzadowych-2014r-wraz-z-administrowaniem-i-utrzymaniem.html . Da to lepsze spojrzenie na sprawę niż grzebanie w kodzie jednego z wielu elementów systemu :).
Warto zwrócić uwagę na załącznik Nr 2, punkt A 12: “Architektura oprogramowania powinna umożliwić obsługę wielu równoczesnych (przeprowadzanych tego samego dnia i do tej samej instytucji) akcji wyborczych (wyborów, referendów) w jednolity sposób w zakresie funkcjonalnym oraz w zakresie mechanizmów wymiany i przechowywania danych.”
Kto normalny oczekuje takiej konfigurowalności i uniwersalności od projektu, który robi się na ostatnią chwilę?
Podoba mi się punkt Nr 2, punkt A 12 SIWZ, co on oznacza?
Należy dodać ID referendum, żeby system mógł rozróżnić akcję wyborczą…
Trochę stanę w obronie wytwórcy systemu.
W poprzedniej firmie największą bolączką szefa po 2h prezentacji systemu było to, że nie ma “dużego zielonego przycisku DODAJ” i 1,5h rozważań czy gwiazdka przy wymaganych polach ma być czerwona czy czarna, a nie to czy system poprawnie przetwarza dane.
Pewnie tu było podobnie. Klient dał SIWZ, wykonawca wykonał każdy punkt.
Dlaczego nie zostało to przetestowane przez odbierającego poprawnie ?
Czy ktoś wyczytał, że system ma obsługiwać wiele jednoczesnych połączeń (i jaka jest ich liczba) ? Jest tylko zapis powyżej mówiący o równoczesnych akcjach wyborczych w tym samym dniu .
Wiem, że na zdrowy rozsądek powinno być to zrobione inaczej, ale pomyślcie: za każde odejście od zapisu w SIWZ wykonawcy grozi kara.
Wina leży jak zwykle pośrodku.
Co do wiedzy programisty to:
“Przecież każdy projekt informatyczny da się wykonać skończoną ilością studentów…”
W zasadzie to się zgodzę z procentem, z jednym zastrzeżeniem: gdyby to nie wybuchło, wcale by Stefanowi (Agnieszka to prawdopodobnie tylko nazwa komputera) nie przybyło dev-leveli. Po prostu tkwił by w tym stanie, jemu nie ma kto mu zrobić nawet najprostszego review. Aktualnie oczywiście dostaje wielki internetowy feedback i jeśli tylko wytrzyma psychicznie, to mu devexpy wzrosną.
Stefan?
http://www.goldenline.pl/agnieszka-wasiak-bassa/
Mój głos przeciw postawionym tezom:
1. Znam wiele osób i firm, które napisałyby taki system w wymaganym czasie, kwestia tylko ceny. Na przykład, firmy pracujące w trybie “follow the sun” i rozbite biura na kilka kontynentów.
2. Firma która wygrała przetarg od kilku lat buduje bardzo podobne systemy, patrz projekt unijny: 2008-2010 – elektroniczny system obiegu dokumentow – 750 tys zł. Gdyby poprzednie projekty były sensownie zrobione to większość kodu mogliby spłodzić na zasadzie copy/paste z poprzednich projektów. Zarzucanie firmie braku doświadczenia, podczas gdy doświadczenie ma dość bogate w tej materii (kilkanaście zrealizowanych projektów dla instytucji rządowych) to taki sam profesjonalizm jak profesjonalizm kalkuatora. Nie popadajmy w skrajności.
3. Może najważniejsze – to jest Spółka zoo. Spóki zoo mają to do siebie, że całe ryzyko działalności ponosi spółka – byt prawny, a nie ludzie. Małe spółki zoo są skłonne do ryzyka, bo w razie poważnej porażki, właściciele mogą się zwinąć szybciutko i założyć sobie nową spółkę. Jeśli tak było w tym przypadku – to to jest standardowe działanie na naszym rynku i panowie mieli to uwzględnione na pewno w ryzykach. Zagrali ryzykownie ze swoimi 100k zł kapitału zakładowego ale do wygrania pewnie było 2-3 razy tyle. Atakujecie firmę, ktora być może od razu z góry założyła taki wariant na swój model biznesowy, który jest wlasnie na spokojnie realizowany.
Kogo można winić? Tylko Was, to Wy wybraliście tę władzę. Niestety takie są efekty demokracji i prania mózgów. Zdaje się, że na Komorowskiego głosowało ponad 50% ludzi ? A to on zablokował zmiany:
http://niezalezna.pl/61569-komorowski-w-2013-r-odrzucil-projekt-zabezpieczenia-systemu-pkw-mamy-dokument
Cała ta sprawa może mieć polityczne podłoże, a medialna nagonka na firmę software’ową jest tylko rozmyciem sprawy.
Trudno mi uwierzyć, że w PKW wierzyli w sukces ogłaszając przetarg na 3 mies. przed wyborami. Raczej widzimy tylko wierzchołek większej rozgrywki. Wykonawca z Łodzi to mały pionek, a Agnieszka to plankton.
np.:
– Za ile zrobicie dla nas nowy program?
– 10mln i zrobimy
– Najwyżej wyciśniemy 1-2mln, więcej nam nie dadzą.
– Zróbcie przetarg na 0,5 mln i ogłoście 3 mies. przed wyborami żeby na pewno jebneło. Przed następnymi wyborami będziecie mieli budżet na soft 50-80mln i nikt nie powie, że to za dużo.
To ja jeszcze dodam swoje 5 tyci. W Internecie jest trochę materiałów, jak pisać programy. Duża część z nich prezentuje podejście: cały kod na formatce. Jeszcze nie widziałem kursu programowania dla początkujących, gdzie byłoby o strukturyzacji, wprowadzeniu testów, injections itp. Sam się na tym wyłożyłem reprezentując takie podejście i trochę to bolało.
Teraz widzę, że najlepsze tworzenie softu dla mnie to wyłączenie komputera, zrobienie kawy, wzięcie arkusza A3 i rozrysowanie i upraszczanie ile się da. I tak sobie myślę, że mityczna Agnieszka nie miała czasu, musiała usiąść i klepnąć. Dziwi mnie tylko, że też chciało się jej pisać takie rozwlekłe gettery/settery.
Cały czas czuję się jako początkujący (więcej wiem czego nie wiem) ale nawet mnie kod Kalkulatora mnie przeraził.
Zgodzę się z tezą, że pisanie oprogramowania (w rozumieniu projektowanie, pisanie, testowanie)to sztuka połączone z pracą detektywa, bo opieramy się na modułach firm trzecich a wiadomo jak to jest z dokumentacją.
Ha, Szanowny Autorze. Miałem zamiar skomentować cała sytuację w podobnym tonie, ale sobie pomyślałem że najpierw zajrzę do Guru :) I nie zawiodłem się. Zgadzam się z Tobą w 200%, z każdym bez wyjątku zdaniem Twojej wypowiedzi. W takim razie nie ma sensu powtarzać tego samego…
Od siebie tylko dodam, że mam nadzieję kiedyś spotkać w jakiejś firmie Panią Agnieszkę i zobaczyć jak się potoczyła Jej kariera. Bo moim zdaniem ma zadatki na rewelacyjnego programistę. Ile pasji i samozaparcia wymagało napisanie tego kodu nawet sobie nie wyobrażam.
Mam tylko nadzieję, że Autorce Kalkulatora starczy jaj by przeczytać wspomniane na początku dyskusje. Bo z jednej strony krytyka to niezwykle miażdżąca i bezlitosna, niejedno ego by starła z powierzchni ziemi. Ale z drugiej? Takie code-review już na początku kariery? Ile to się można nauczyć! :)
Podobnie jak Artur też mam wrażenie, że to podkładka pod znaczne zwiększenie środków na “informatyzację”.
Usłużne media, przy okazji kolejnych przetargów, podawać będą przykład tych wyborów jako uzasadnienie
Zobaczymy kto się wtedy na te pieniądze załapie :-)
Przy okazji sprawdza się stare powiedzenie:
Wszystko można zrobić dobrze, szybko i tanio, ale możesz wybrać tylko dwie cechy z trzech
W tym wypadku wybrali szybko i tanio… tak dla pewności, żeby nie było dobrze :-(
Ta “informatyzacja” to porażka jeżeli chodzi o dziedzinę “prowadzenie projektów informatycznych”. Wiem od ludzi z firm które siedzą w takich projektach jak to wygląda. I wygląda to bardzo źle… z perspektywy i firm i urzędników. O jakiejkolwiek elastyczności nie ma mowy. Wszystko na wielo tysięczno stronicowych speckach się opiera. A wychodzi i tak ledwo strawne “gówno” za miliony, bo w specce tak było… więc się trzymali, a dogadać się nie dało. System per gmina itd… wygląda to tak jak słynne biurko Boniego(ministra informatyzacji) ze zdjęć.
W praktyce, w normalnym dojrzałym zespole, przy normalnych warunkach współpracy z klientem, 3 miesiące to idealny timeframe do releasu prawie każdego nawet największego systemu.
Ale nie zalicza się do tego dzisiejszych budżetówek, o prowadzeniu projektu po innej firmie niewspominając, o tym zaniżonym budżecie na ten projekt też… no wystarczy spojrzeć na roczny budżet tych dwóch instytucji(pomijając lata w których są wybory) i się nóż w kieszeni otwiera.
Myślę że kurde… nawet jak panowie już chcieli po Skodzie… to nie przeszło im przez głowy że zatrudnienie doświadczonych freelancerów na te trzy miesiące byłoby dobrym i stosunkowo tanim pomysłem?
Najgorsze ze ta sytuacja bedzie blokowac mniejsze firmy. Firmy te czesto naleza do osob, ktore zatrudniane sa jako konsultanci/pracownicy do duzych firm… Co do ceny to zrobienie tego za 500k w 3 miesiace to dobra cena gdyby wszystko bylo sensownie przygotowane i szlo by wszystko dla programistow ;), no ale w cuda nie ma co wierzyc.
Co do hateowania “Agnieszki” – to pokazuje niestety jak mierne jest nasze spoleczenstow. Jesli kod zostal napisany przez poczatkujacego programiste to sam osobiscie zatrudnilbym taka osobe od reki (jakby aplikowala na juniora). Kod moze i jest zly ale wg mnie widac ze osoba ma potencjal – duzo wiekszy niz wiekszosc osob startujacych na juniorow. Wiec albo stare hateujace capy nie pamietaja jakie miernoty kiedys pisali, albo nie zajmuja sie rekrutacja na juniorow, albo lubia stukac klawiszami aby podbudowywac swoje ego :/.
@Michał, nie tylko Ty czytasz wykop, w komentarzu napisałem, że to ustalenie nie jest potwierdzone. To że u kogoś się na komputerze buduje, nie znaczy, że jest on jedynym autorem.