Słyszysz od lat o “zarabianiu na blogu”. A to szafiarki, a to turyści, a to lajfstajle, a to kucharze… I dobrze! Jeśli ktoś dostarcza wartość to powinien mieć z tego kasę. Ale co kryje się pod tym pojęciem? I czy zarobić w ten sposób może także programista? Czytaj dalej, a dowiesz się wielu ciekawych rzeczy.
Poniżej:
- co tak naprawdę się stało: liczby, daty i nawet wykres!
- kilka słów do programistów, firm i społeczeństwa
- informację o tym SKĄD tytułowa kasa, czyli co to jest “zarabianie na blogu”
- zaproszenie do podróży ;)
Tekst jest dość obszerny, ale chcę się w jednym miejscu rozprawić z kilkoma tematami i ruszyć dalej.
Zaczynamy.
Streszczenie
W ubiegłym roku przestałem “wyrabiać”, przemęczyłem się. Po 10 latach łączenia pracy z działalnością w “community” dopadło mnie totalne wypalenie. Mogłem albo rzucić pracę, albo rzucić wszystko co nie jest z pracą związane. Rzuciłem więc pracę, mówiąc sobie: “zobaczymy co będzie dalej”.
Minął pierwszy kwartał (który ostatnio podsumowałem). Dostarczył mi on bardzo, bardzo wiele frajdy i powodów do zadowolenia. Siedzę sobie w swoim Białymstoku i się cieszę życiem jak dziecko.
Ale nie o frajdzie jest ten tekst, tylko o kasie. Trzy miesiące po odejściu z pracy kasa wygląda tak:
Zanim pomyślisz: “a co mnie to obchodzi?”. Albo “ja zarobiłem więcej, cieniasie!”. Albo “Aniserowicz skończył się na Kill’em All”… zastanów się chwilę. Co to oznacza dla Ciebie?
Przyznaję otwarcie: traktuję to jako przecieranie szlaków. Jestem gotowy na niepowodzenia. Robię to z wiarą, że z mojego eksperymentu finalnie wyjdzie coś dobrego dla nas wszystkich, jako branży. I niezależnie od Twojego stosunku do mnie zobaczysz za jakiś czas, że miałem rację.
Kasa w IT to często temat tabu. A już szczególnie taka, która nie płynie bezpośrednio z kodu. Ale tabu są po to, aby je łamać.
Programista
Wiesz ile kosztuje jakakolwiek reklama na dobrym blogu albo portalu “nieprogramisty”? Pewnie nie, bo skąd? Programiście “nie przystoi”. To szczegół implementacyjny. Programiści robią przecież wszystko z pasji. Krew mnie zalewa, gdy dostaję propozycję “współpracy na blogu” za 20zł (sic!). Albo gdy blog programistyczny, upstrzony reklamami jak trawnik psimi podpisami po stopnieniu śniegu, wyciąga z tych reklam 100-200zł miesięcznie. Przecież to jakby w ryj ktoś dał.
Wiesz ile kosztuje jakakolwiek reklama na blogu “nieprogramisty“?
Wiesz ile bierze “profesjonalista-nieprogramista” za wystąpienie na konferencji?
Pewnie nie. Podpowiem Ci: dużo.
A wiesz może ile bierze “profesjonalista-nieprogramista” za wystąpienie na konferencji? Pewnie nie, bo skąd? Prelegencie-programisto, ile Ty ostatnio dostałeś? Założę się, że w 99% przypadków będzie to 0zł + vat + thx. A tutaj objawienie: w innych branżach, na innych spotkaniach, dostają dużo więcej. D’oh! Ba: to potrafi być jednym z głównych źródeł dochodu osób na pewnym etapie. Masz odwagę spojrzeć na swoje prelekcje jako na usługę przyciągającą ludzi do firmy, na prośbę której je robisz?
Rób coś albo całkiem za darmo albo za normalną kasę.
Nie namawiam do oczekiwania zapłaty za wszelkie aktywności. Bo to naprawdę JEST ogromna frajda. I na początku trzeba korzystać z wszystkich okazji, żeby się pokazać i “zbudować”. Sam przez wiele lat robiłem to za friko. ALE! Jeżeli jesteś już na etapie przynoszącym komuś wymierne korzyści, widoczne w biznesowych excelach, to dlaczego masz zostać tylko z uściskiem ręki?
Rób coś albo całkiem za darmo albo za “normalną” kasę. Nie zadowalaj się 1% tego, co powinieneś. Tylko dlatego, że… jesteś programistą. W ten sposób samodzielnie zmniejszasz wartość swojej świetnej, ciężkiej pracy. Znacznie. W oczach wszystkich.
Chcę Ci pokazać, że SIĘ DA. Zarabianie na działalności online nie jest już tylko domeną “całej polskiej blogosfery (tfu, nienawidzę tego słowa) poza programistami”. Zmieniło się to właśnie teraz. Wydaje mi się, że jestem pierwszy. Kto następny? Może Ty?
Firma
Polskie firmy działające w IT nie bardzo jeszcze umieją w te klocki. To jest nowość. Powody są o tyle oczywiste, co na chwilę obecną nieistotne.
Programistę wystarczy poprosić, a zrobi dużo sam, nocami, za friko. I jeszcze za to podziękuje. Chore.
Firmo! “Rozpoznawany” programista – czy to bloger, czy prelegent, czy szkoleniowiec, czy organizator – to animator społeczności. Osoba, która dotrze do samej śmietanki, do najlepszych w branży. Nawet na facebooku nie podkręcisz w reklamie takiego “targetu”. Płacisz za kubeczki z firmowym logo i naklejki na laptopa. Płacisz za czas poświęcony na wysyłanie do nas e-maili. Płacisz za browar na spotkaniach programistów, aby się im przypodobać. Płacisz za tysiące rzeczy.
Wszędzie indziej, w każdym innym aspekcie życia, normalne jest, że za usługę się płaci. Szczególnie jeśli tą usługą jest dotarcie do potencjalnych klientów czy pracowników. Ale nie u nas. U nas programista zrobi wszystko sam, nocami, za friko, i jeszcze będzie za to wdzięczny.
Wydaje mi się, że to po trosze wynika ze specyfiki naszej pracy. Na co dzień przychodzi “biznes”, każe coś robić, i to robimy. Więc jeżeli po pracy przychodzi inny “biznes” z propozycją “zrób coś, a my ci podziękujemy buziakiem w mailu”, to… też to robimy. Szczególnie jeśli ów biznes ukryty jest za ładną panią z HRu.
Chore.
Społeczeństwo
Wiesz co ostatnio usłyszałem od pewnej eleganckiej pani? “Mam tu na dole trochę programistów. Mam nawet programistkę, ale jak ona wygląda! Ja nie wiem jak oni mogą tak żyć, to nie są normalni ludzie. Nie lubię programistów.”
To o Tobie!
Programowanie jest tematem MASOWYM. A ludzie nie są na to gotowi.
Inna osoba, która o programowaniu wie tyle, co ja 30 lat temu, patrzy na mnie z politowaniem mówiąc “piszesz bloga dla programistów? nagrywasz podcast? robisz dla nich konkurs? jest sens tyle pracy wkładać w coś co zobaczy max sto osób?”.
To o nas!
Przecież programista to mruk w koszuli w kratę, co siedzi w piwnicy i w jedną dziurę wpycha pizzę a z drugiej wyciska kod. Przecież normalni ludzie nie są w stanie programistów, brrrrrr, zrozumieć. Przecież te odludki niech siedzą przy komputerach, gdzie ich miejsce, zostawiając życie innym, nie-zombiakom.
Są nas miliony. A ludzie nie mają zielonego pojęcia, kim jesteśmy. Efekty naszej pracy są wszędzie, gdybyśmy nagle wszyscy przestali na jedną dobę kodować to świat by się po prostu zapadł. Wkrótce w naszym kraju nawet do podstawówek ma wejść obowiązkowa nauka programowania. W dzisiejszym świecie nie da się inaczej. Programowanie jest i będzie tematem MASOWYM. Jak fotografia czy taniec.
Ale ludzie nie są na to gotowi. Bo wiedzą o nas tyle ile obejrzą w Mr. Robot.
Zjedzą mnie!
Jeden znajomy, siedzący mocno w społeczności IT, przestrzegł mnie niedawno:
Noooo to teraz dopiero się zacznie. Bring it on! Przez lata skóra mi stwardniała. Szczerze Ci powiem, że kompletnie nie jestem w stanie zrozumieć co ktokolwiek może do mnie mieć. Ale… ich święte prawo.
Zjedzą mnie? Smacznego!
Dotychczas udało mi się pozytywnie wpłynąć na bardzo wiele osób. Dostaję o tym maile, tweety, pojedyncze zdania wypowiadane bezpośrednio na konferencjach. Okazało się, że to daje mi większego kopa niż programowanie. Dziękuję Ci za to. Czas wskoczyć na kolejny level.
Obiecałem sobie (i Tobie też), że będę się dzielił wrażeniami z mojej post-programistycznej podróży. To pierwszy odcinek. “Aniserowicz uświadamia” dzieląc się tym, czego sam się dowiedział dopiero niedawno, po 10 latach działania w community. Jak bardzo chciałbym przeczytać taki tekst 5-6 lat temu! Ale nie przeczytałem. Bo nikt go nie napisał.
Więc wracając do tytułu “zjedzą mnie!”… Smacznego. Ale brzusio rozboli.
Skąd ta kasa?
Kasa wzięła się z organizacji konkursu Daj Się Poznać. Wszystko co z nim związane zajęło mi na razie ok 55 godzin. Pieniądze pojawiły się w idei konkursu dość późno. Zaczęło się od myśli “chcę ufundować komuś bardzo fajną nagrodę”. Potem pojawiła się myśl druga: “zatem potrzebuję sponsora”. A dopiero później trzecia: “właściwie to czemu by na tym trochę nie zarobić?”
Abstrahując w ogóle od finansów, ja swoją nagrodę w konkursie i tak dostałem. Tylu świetnych, zaangażowanych ludzi. Tyle blogów i tekstów. Tak ciepłe przyjęcie… Serce rośnie. Jestem spełniony. Obawiałem się trochę reakcji uczestników na informację, że tam pod spodem kryje się trochę kasy, ale ich poinformowałem wcześniej. Reakcja była bardzo pozytywna. I dobrze.
Najważniejsze jest: tutaj nie ma przegranych. Po pierwsze: zyskują Uczestnicy, o czym już wielokrotnie pisałem. Zyskuje cała społeczność – bo jest więcej pomysłów i ciekawych treści. Zyskują firmy – wiedziały za co płacą, a w bonusie dostają nawet więcej niż obiecałem. No i zyskuję ja, na wielu poziomach. Udało się zastosować model, który służy każdemu, a nie krzywdzi nikogo. Jea!
Co kryje się pod tymi kwotami? Lata prowadzenia bloga i podcasta, wystepowania na konferencjach, udzielania się…
Warto o tym pamiętać.
Skoro już skrzyneczkę szczerości rozwarłem to i inną liczbą się podzielę. Podcast DevTalk przyniósł mi w sumie ok 15tys zł. Co prawda jest to niewielka kwota jak na tak długi okres działania, ale zawsze to coś. Dodatkowo: większość tej kasy wydałem na naklejki, kubeczki, nagrody i inną promocję. Niemniej jednak to pokazuje, że… DA SIĘ.
Warto jednak zauważyć, co tak naprawdę kryje się pod tymi kwotami. Są tam lata prowadzenia bloga. Lata występowania na konferencjach. Lata prowadzenia podcasta. I jeszcze nie wiem czego. Nie za kasę. Za uśmiech. Za satysfakcję. Za maile z podziękowaniem. Za wdzięczno-dźwięczny tweet. Za uścisk dłoni na konferencji. Z czasem pokochałem to bardziej niż samo programowanie. Jednak na koniec miesiąca… z czegoś trzeba żyć. “Do what you love, and you’ll never work another day in your life.” – znacie to, prawda?
I Ty zacznij. Programujesz? Możesz wszystko!
Inny sposób
W tym tekście skupiam się głównie na aspekcie współpracy z firmami i finansowania przez sponsorów różnych ciekawych akcji. Ale można też inaczej.
Wyrobienie sobie pewnej renomy daje możliwość prowadzenia szkoleń. Pomoc innym w kodowaniu może wsypać do garnca więcej niż kodowanie.
Ekspercki poziom wiedzy i umiejętność pisania pozwoli na wydanie książki. Odpowiednie podejście do tematu otwiera ciekawe możliwości, o których poczytacie na blogu Arkency: “We earned $50 000 on programming books in 2015 and so can you.“.
“Monetyzację” swojej działalności poprzez książkę bardzo ciekawie realizuje inny polski programista: JavaDevMatt.
Dzieje się. Opcje są. Wystarczy się tylko bardzo, bardzo postarać.
I co dalej?
Gdy na przełomie 2015/2016 ogłaszałem swoje plany na najbliższy czas, wiele osób życzyło mi powodzenia. Komentarze na blogu, wiadomości na fejsie, maile: było tego naprawdę sporo. W większości pojawiały się deklaracje trzymania kciuków, itede. Dzięki za te kciuki, trzymajcie je dalej :).
Były też i negatywne, zawistne, demotywujące głosy, ale… do takich już się przez lata przyzwyczaiłem. Jeśli dobrze się je zinterpretuje, to również mogą pomóc i zmotywować. Zatem wam, negatywnym, zawistnym, demotywującym smutaskom również dziękuję.
Tu nie chodzi o kasę. Na pierwszym miejscu musi pozostać radość z kontaktu ze społecznością. Ale z czegoś żyć trzeba. I bardzo kusi mnie próbowanie czegoś kompletnie nowego, wyważanie różnych drzwi.
Zobaczymy do czego jeszcze niedawna zmiana w moim życiu doprowadzi. Co jeszcze da się zrobić, a czego nie zrobił nikt inny. Chcę przetrzeć jak najwięcej szlaków. Poeksperymentować z różnymi rzeczami. Póki mogę. Spróbować aktywności zupełnie niekojarzonych z “programistą”. I się tym z Tobą podzielić. Chcę postawić swoją kosmatą programistyczną stopę w miejscach, gdzie taka jeszcze nie postała. I zapraszam Cię w podróż po tej dżungli. Wskakuj na kark, chwytaj za uszy, jedziemy.
W życiu bym się nie spodziewał, że na blogu programistycznym można zarobić, ale cieszy me serce, że ciężka praca się zwraca. Oby tak dalej i trzymam kciuki by szło tylko lepiej :).
Grzesiek,
Też nie spodziewałem jeszcze niedawno, mimo że prowadzę go od 2008r. Dlatego się tym dzielę – żeby ludzie wiedzieli.
Dzięki :).
Po przeczytaniu wiem dlaczego mówiłeś, że temat będzie kontrowersyjny ;) Faktycznie rozmowa o kasie w Polsce nie jest raczej czymś powszechnym, a szkoda. Co do samego tekstu to moja zdanie jest takie: jeżeli robisz coś dobrze to powinieneś za to brać kasę. Nie ważne czy to programowanie, pisanie bloga czy organizowanie konkursu. Praca to praca. Poza tym w Twoim przypadku obecne pieniądze są implikacją lat spędzonych w community i to się ceni. Podsumowując: gud dżob i oby kasy było jeszcze wincyj :V
Dariusz,
Kasa to temat jak każdy inny, z tą różnicą, że “ogół” myśli inaczej. Dlatego trzeba być jak Ramming Frigate w Homeworldzie :) http://homeworld.wikia.com/wiki/Ramming_Frigate
Tekst trochę rwany, chaotyczny. “Skąd kasa? Z konkursu”. Spoko. Fajnie. Ale jak będziesz stale kręcił miesięcznie konkret przychody z bloga to będzie można powiedzieć coś więcej. A na razie to taki słoty strzał i tyle.
WWW,
To i moja pani z polskiego tu trafiła? Dzień dobry!
“Wskakuj na kark, chwytaj za uszy, jedziemy.” – to mogłoby boleć, masochisto :) To teraz się nie dziwię, że podsumowałeś kwartał :)
W każdym razie gratulacje. Jeszcze ze 2-3 pomysły (w tym książka, ale po angielsku :) ) i na tego BRZ-ta zarobisz w końcu :D Szczęścia życzę.
A co do głosów złych – jedyne, które złe słyszałem, że zaczynasz być “celebrytą” (ale to słyszę od 4 lat, w firmie, w której pracuję :D) i że masz mało wyważone, czyli za mało treści technicznych, a za dużo przemyśleń. Ale z drugiej strony, większość blogów ma odwrotnie, więc może to wyrównujesz?…
Pawelek,
W sumie czas mija i BRZty tanieją ;).
“Celebryta” to pozytywne słowo i znaczy po prostu “ktoś rozpoznawany” chyba, a jeżeli ileś tam tysięcy ludzi co miesiąc wchodzi na bloga to zaczynają osobę kojarzyć. Więc to akurat bardzo dobrze. Treści techniczne przerzucam do prezentacji i na jutuba oraz zorganizowałem DSP, więc zamiast mnie o tech pisze prawie 300 jego uczestników. Nazwę bloga zmieniłem na “devstyle” nie bez powodu :) .
Dzięki!
Twojego bloga znam dzięki mężowi i tylko takie ‘obyczajowe’ wpisy czytam, bo z programowaniem nic wspólnego nie mam. Niemniej uwielbiam jak ktoś przeciera szlaki i – cliché totalne – spełnia swoje marzenia. Wierzę też, że uda Ci się trzepać dobry hajs na blogu, bo robisz kawał roboty, inspirując i dając kopa. Tako rzecze mój mąż, a on zwykle mądrze prawi.
Życzę powodzenia, miliona pomysłów, niezawistnych czytelników i świetnych współprac. Czuję, że można na blogu programistycznym zarobić naprawdę nieźle, a w ramach inspiracji polecam bloga Michała Szafrańskiego o oszczędzaniu. On zarabia m.in. na polecaniu uczciwych lokat, czemu Ty nie miałbyś zarabiać na polecaniu programistom roboty, w firmach, w których wiesz, że nikt im krzywdy nie zrobi;-)
Pomysłów pewnie masz milion, więc ja tylko trzymam kciuki i życzę powodzenia:)
Olga,
Wow, czyli już dwie nieprogramujące osoby czytają bloga: Ty i mama :).
Michała Szafrańskiego jak najbardziej traktuję jako inspiratora.
Dzięki! I gratuluję mądrego męża ;).
Ja piszę raczej o programowaniu w języku Swift, nie o oszczędzaniu ;-)
Zapraszam zaintersowanych na http://www.e-szafranski.com/blog/
Oczywiście żartuję ale ciekawa zbieżność nazwisk.
Haha :) Nice
Wielkie gratulacje, tak trzymać! Poświęcasz mnóstwo czasu i energii na to co robisz, więc naturalne jest, że powinna być za to zapłata. A że chodzi o programowanie? Tym bardziej! Pozdrawiam
Marcin,
Właśnie to chyba nie jest jeszcze “naturalne”, ale może za jakiś czas będzie, i to nie tylko w moim przypadku. Thx :)
Nie ukrywam, że też już od dawna myśle, jak by tu zarabiać na swoim blogu… Super, że się da! Gratuluję i dzięki za inspirację ;)
Burczu,
Dobrą robisz robotę, a po zmianie na english masz spore pole manewru. Powodzenia!
Mam dziwne wrażenie ze opisałeś połowę historii. Po pierwsze policzyłeś przychód z konkursu, bo o planowanych wydatkach na nagrody nic nie napisałeś. Po drugie na razie czas poświęcony to 55 godzin, ale przed tobą jeszcze całkiem sporo roboty np: weryfikacja prac, gala finałowa, organizacja nagród. Moim zdaniem jeszcze z raz tyle pracy przed Tobą.
Poza tym kwoty o których piszesz oznaczają de facto zysk z kilku lat “pracy” w społeczności. Te kilka lat robiłeś zupełnie za darmo i teraz zbierasz jej owoce. Można powiedzieć taka premia jak dają w korpo:)
Patrząc z mojej perspektywy (mało znanego blogera) szanse na zrobienie ułamka twojego przychodu są pewnie małe. Jak na razie jedyny zysk dla mnie to 2 darmowe wejściówki na konferencje :)
Na sam koniec. Trzymam za Ciebie kciuki żebyś zarabiał więcej na blogu, bo w 100% zasługujesz.
Piotr,
Napisałem tyle ile było do napisania, bez wchodzenia w szczegóły. Być może pojawi się latem post “Daj Się Poznać – kulisy” to tam się będę bardziej rozwodził nad konkursem. Ten tekst to nie było odpowiednie miejsce.
Co do lat w społeczności: podkreśliłem to, nawet bolda i italica na tym dałem :).
Dwie wejściówki na konferencje to parę stówek – piechotą nie chodzi, a to przecież, jak sam napisałeś, dopiero początek.
Dzięki za kćuka ;).
Problemem jest w dużej mierze, co zauważa autor, mentalność i nastawienie samych programistów. Jakiś czas temu realizując zlecenie dla jednej z firm IT/telekomunikacyjnych, szukałem możliwości nawiązania współpracy z blogerami. Chodziło o przygotowanie merytorycznego artykułu z konkretną poradą jak skorzystać z pewnego narzędzia (chodziło o dość szeroką kategorię). Celem był artykuł nasycony linijkami kodu, ze wskazówkami dotyczącymi wykorzystania bibliotek etc. Nie chodziło o post stricte reklamowy. Kasa nie była duża, ale kilkaset złotych za post na blogu o PHP, który ma 2-3k UU zasięgu to chyba uczciwa propozycja, prawda? Okazało się, że praktycznie nie ma chętnych… Programiści nie chcieli się zniżyć do publikacji wpisu pod którym mieściłaby się informacja, że “artykuł powstał przy współpracy z firmą x – tu link”. Niektórzy po prostu myślą, że jak prowadzą blog to mają misję i są paladynami z D&D. Rozumiem, że ktoś może mieć swoje powody i nie pisalbym tego na podstawie jednego przypadku, lecz mowa tu o całym zjawisku. Może teraz się coś zmieniło lub zmieni. Oby.
Szymon,
To poniekąd prawda, bo faktycznie programiści żyją z taką “misją”. Sam tak miałem jeszcze do niedawna, więc krytykować takiego nastawienia nie zamierzam.
Ale też można spojrzeć z drugiej strony: niezależnie od zasięgu/popularności bloga, jakakolwiek reklama MOŻE się negatywnie odbić. A kilkaset złotych u programisty raczej nie zrobi wielkiej różnicy w budżecie domowym, szczególnie jeśli to jednorazowa fucha. Dlatego też kazdy przypadek jest inny i każda decyzja jest indywidualna. Ja będę szczęśliwy jeśli choć kilka osób zmieni swoje nastawienie zacznie realnie patrzeć na za/przeciw, zamiast od razu być na “nie”.
Krótko: gratuluję!!!
Rafał,
To równie krótko: dzięki ! :)
Przecieraj szlaki dalej. Inspirujesz wielu ludzi. Ciekawe ile z tych smutasów i zawistników to po prostu ludzie Ci w jakiś sposób zazdroszczący? Niestety, nie poznamy na to pytanie nigdy odpowiedzi. Fajnie, że zarabiasz, to naprawdę spora kasa. Pytanie tylko, co zrobisz z tymi 60k zł, ale to już Twoja sprawa. Powodzenia w przyszłości.
NIKOW,
Tak się będzie działo :). Dzięki!
A co zrobię z kasą: to przecież nie miliard, normalnie pracując zarobiłbym w tym czasie podobną kwotę (mówię o przychodach z konkursu).
A ja się przyczepię ;)
Piszesz tak: “W tym tekście skupiam się głównie na aspekcie współpracy z firmami i finansowania przez sponsorów różnych ciekawych akcji.” – tylko o tym akurat w tekście był jeden akapit, właśnie w kontekście “Daj się poznać”. Ale i tam mało informacji, jak na taki tytuł posta.
Nie wiem, może nie mogłeś napisać więcej szczegółów (choćby tego, jak mniej więcej rozkłada się kwota wyłożona przez sponsora – ile % idzie w reklamę, ile na nagrody a ile zostawiasz dla siebie), ale po tytule i zapowiedziach oczekiwałem konkretów i mięcha, którego nigdy nie unikasz a dostałem jeden akapit z “zarobiłem bo zrobiłem konkurs” i sporo tekstu, który można byłoby podsumować jednym zdaniem: “nie pracuj za darmo”.
Przemysław,
Hmm, jedna akcja więc jeden akapit. Plus informacja o zarobkach z podcasta.
Co do rozkładu kasy: wszystko idzie dla mnie, a ja potem wedle uznania tym dysponuję (2tys za grafiki, ileśtam na nagrody – nie wiem jeszcze ile).
Jakiego mięcha oczekujesz? Jedyne czego nie umieściłem to oficjalnej oferty sponsorskiej którą w ramach konkursu przygotowałem.
Z tekstu akurat wynika dużo więcej, ale to pewnie zależy dla kogo :).
Świetny post Maciek.
W Polsce osoby zarabiające dobrze powinny się wstydzić więc ciesze się, że piszesz o tym otwarcie.
Widać to na wszelakich forach gdzie ktoś pochwali sie czyms co ma nadzieje ze przyniesie mu korzysc majatkowa, ludzie od razu sypią takim jadem, że az strach.
Niestety mamy taka mentalność niewolnika.
Mam nadzieję ze w naszej branzy jest troche inaczej.
Powodzenia!
Piotr,
Dzięki!
W naszej branży nie jest inaczej, dlatego trochę się dziwię i bardzo raduję widząc takie reakcje. Ku dobremu idzie! :)
Mam wrażenie, że w Polsce firmy IT ciągle widzą aktywności typu prowadzenie szkoleń, prelekcji na konferencjach, organizowanie community w ramach grup .NET, jako pewnego rodzaju dodatek, za który co najwyżej należy się z ich ust “fajnie, że robisz coś więcej”, albo “dzięki” tak jak napisałeś (aż mnie korci żeby wypisać kilka nazw, gdzie wręcz śmiano się z tego typu inicjatyw). Sam przez całe studia studia robiłem tego typu rzeczy za darmola, no bo przecież zdobywanie doświadczenia i frajda były wystarczającą zapłatą, a przecież jak już zacznę pracować to sobie za to w jakiś sposób odbiję. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna i z punktu widzenia firm, z którymi rozmawiałem, byłem tylko studenciakiem “bez doświadczenia” (no bo mało co projektów robiłem komercyjnie), który za dużo wymaga. Niemniej jednak, między innymi dzięki #dajsiepoznać, ostatnio sytuacja zaczyna ulegać zmianie i posty takie jak ten, łamiące w jakiś sposób tematy tabu, będą tutaj miały ogromną rolę ;)
Jakub,
Ja od firm nie wymagam żeby płaciły za kodowanie/etat więcej osobom, które prowadzą grupę czy piszą bloga. Ale jeśli dochodzi do tego np pomoc w rekrutacji to… dlaczego nie? Agencje HR koszą majątek za jednego pracownika.
A tabu mówimy nie ;).
No i fajnie. Po pierwsze, gratuluję odwagi. Przecieranie szlaków zawsze wiąże się z jakimiś nieprzyjemnościami, nie każdy Cię zrozumie itd. Ale ważne, że wierzysz w to co robisz i się nie przejmujesz! Po drugie, dziękuję, bo też jestem przekonany, że z tego co robisz “finalnie wyjdzie coś dobrego dla nas wszystkich, jako branży”. Zresztą, jak wiesz, sam ten kierunek popieram więc osobiście to przecieranie szlaków jest dla mnie bardzo korzystne:) Po trzecie, chętnie się posprzeczam z każdym w community kto będzie uważał taki kierunek za “zło”, a Twoje działania jako “koniec Procenta”. Keep calm and make $$$!
Konrad,
Przejmuję się, ale po cichu ;).
Piona zatem i jedziemy dalej.
Ciezko sie ten wpis czyta przyznam.
Nadal nie rozumiem skad 50tys. Rozumiem ze zorganizowales konkurs jakis z jakas ciekawa nagroda, znalazles sposorow a ci sponsorzy albo jeden sponsor, wylozyli jakas kwote na :
1. organizacje imprezy jako calosci w tym
a. nagrode dla zwyciescy
b. koszty przeprowadzenia konkursu ogolne jak jedzenie, transport, miejsce rozdania
c. Ciebie jako organizatora za “Kasa wzięła się z organizacji konkursu”
Mysle ze to bardzo duzo, w sumie jeszcze chyba nie slyszalem zeby ktos zarobil 50tys. za organizacje malego konkursu. Pamietam ze jeden bloger zarobil 200tys. przez refflinka przy polecaniu oferty bankowej. Ale zeby w Polsce jacys sponsorzy dali 50tys. zysku/przychodu (slowo zarobic wskazuje na zysk) blogerowi IT. Musze przyznac ze jestem bardzo ciekaw szczegolow, szczegolnie tez skoro zysk prowadzacego to 50tys. to jaka jest glowna nagroda w tym konkursie?
Jestem wrecz zszokowany bo czytajac rozne blogi pamietam ze rozne firmy kategorii top w polsce organizowaly rozne konkursy startupowe i rozdawaly do nagrody do okolo 10tys. a czesto oszukiwaly rozdawajac coaching jako nagrode swoich wewnetrzych pracownikow ;) A tutaj sam organizator zarabia 50tys. Mega ciekawi mnie nagody dla finalisty tego konkursu, 100tys. jak nic bo by troche przykro wygladalo ze organizator dostaje wiecej niz zwyciezca choc z drugiej strony tak to sie zwykle konczy :)
Pozdrawiam i prosze wolniej pisac wpisy bo nie mozna dotrzec do konkretow.
Piotrek,
Tekst napisałem najlepiej jak potrafię, wolniej się nie da.
Co do konkursu – podlinkowałem go w poście, tam są wszystkie informacje. Tam zobaczysz na czym polega, kto sponsoruje, jakie są nagrody. Konkurs nie jest mały, wystartowało w nim prawie 300 osób.
Proszę tez o niepisanie że “nagroda powinna być 100tys bo inaczej ‘przykro'”. Uczestnicy wiedzieli startując jakie sa nagrody i w tym konkursie nie startuje się dla nich. Tak jak napisałem – poczytaj o tej inicjatywie.
Nie rozumiem logiki. Co ma nagroda do tego ile zarobił organizator? Miał pomysł, poświęcij swój czas na organizację, przeglądanie blogów, ich ocenę i zadbał o to by konkrus zaistniał w mediach? Przecież nieuczciwie tych pieniędzy nie zabrał.
Większość nagród została już dawno ujawniona, co za problem sprawdzić? Nikt do konkrusu nie zmuszał, ja dzieki niemu zacząłem nieśmiało prowadzić bloga, co jest dla mnie większym zyskiem niż jakakolwiek nagroda.
Staram się szanować opinię innych, ale strasznie mnie drażni jak ktoś “delikatnie sugeruje z uśmiechem”, że jak to to wygląda inaczej niż ja uważam, że powinno wyglądać, to na pewno były jakieś machlojki.
Luz, Piotrek po prostu nie wie co to za konkurs. Jeśli miał styczność do tej pory z jednodniowymi hackatonami gdzie nagroda główna w postaci 10tys jest potem zamieniana na coaching to się nie dziwię że nieufnie do tego podchodzi :).
Patrząc na oferty, które przychodzą to organizatorów hackathonów itp. i potem patrząc na listę sponsorów to kwoty które podaje % są raczej standardową kwotą przychodów (nie mówię zysku ale przychodu, faktem jest że duża część tych hacakthonów też optymalizuje koszty przerzucając je na sponsorów). Tak to wygląda. I nie jest to złe.
Tutaj problemem jest tylko trochę brak dojrzałości tej części branży po stronie blogerów \ organizatorów jak i firm korzystających z tego typu ofert. Wydaje mi się, ale tylko wydaje bo nie jestem aktywnie stroną blogującą \ działającą (może znowu wrócę bo wiesz – żel działa :) ) że przechodzimy przez to co branże inne już przeszły. W tej chwili jest to nowe i firmy rzucają budżetami, organizatorzy je konsumują, bez większej wartości często dla firm. Da się zaobserwować już organizatorów, którzy zrobilii z tego regularny biznes model pozwalający generować duże przychody, ale jako osoba do której takie oferty trafiają, jeżeli zadaje pytanie ale co w tym dla mnie przeważnie odpoowiedź to “dostajesz wydruk na kartce, powiem o tobie a ty już się sam sobą zajmij”. Potem – OK, zajmę się sobą, ale czy dostaje kontakt do tych ludzi – “nie, możesz wystąpić i oni się potem do Ciebie napewno zgłoszą bo będą tak wniebowzięci naszą imprezą”. I przy takim podejściu to nie ma wartości.
Więc kluczem do tego żeby to utrzymać po poczatkowym ‘eldorado’ jest wypracowanie modelu, który daje wartość obu stronom. I taki model się wypracuje – w trakcie tego niektórzy zarobią duże pieniądze i potem upadną, niektórzy je przeznaczą na rozwój działalności i okrzepną – za jakiś czas będziemy mieli bardziej dojrzały model działania tutaj, z górą piramidy operującą na dużych budżetach itp.
To takie trochę spojrzenie z boku :)
Ja myślę, że odpowiednik Kill’em all dopiero przed Tobą:)
Miałem nawet pół zwrotki piosenki hiphopowej o programowaniu, ale wymyśliłem jadąc samochodem i nie zapisałem nigdzie :)
Tak trzymaj. Robisz dobrą robotę i byłeś jedną z osób która mnie zainspirowała do pisania własnego bloga :)
Pozdrawiam
Daniel,
To bardzo elegancko, thx!
Fajnie, że przecierasz szlaki.
Myślę, że w długiej perspektywie spokojnie da się przekuć takiego bloga w dochodowy biznes.
Trzymam kciuki aby Ci się to udało jak najszybciej :)
Marcin,
Dzięki. Jest wizja i masa pomysłów, czas zderzyć je z rzeczywistością :).
Śmiało można by rzec, że pretendujesz do bycia Michałem Szafrańskim programistów (lub może już nim jesteś). Gratulacje i oby tak dalej !
Arkadiusz,
Takie porównania padają, choć nie do końca mi to leży. On to on, ja to ja, on jest kilka kroków dalej, robimy swoje. Może kiedyś coś razem.
Dzięki :).
Hej!
Porównania się nasuwają bo otwarcie piszesz o pieniądzach, które mogą niektórych kłuć w oczy. A takie zwierzenia w polskojęzycznych blogach nie zdarzają się często…
Najważniejsze, że pokazałeś, że można. Gratulacje i życzę kolejnych sukcesów :)
Wujku Macieju, jakiego plugina używasz do wyświetlenia tej dużej ‘chmurki’ pod ‘Felietony’ i ‘Tech’? Czy może to feature szablonu albo może jakieś widżety?
To theme generuje takie cuda.
Dziękuję!
Dużo się zmieniło od imprezy, na której opatrywałem tobie palucha po nierównej bitwie z kieliszkiem. Życzę przede wszystkim dużo szczęścia w kolejnych, rewelacyjnych pomysłach oraz zdrowia i kasy. Szczęście najważniejsze, bo Ci na Tytaniku to hajs i zdrowie to mieli .
Pzdr.
Czarek,
Zmieniło się niedużo akurat, sporo czasu po prostu upłynęło :). Do szczęścia podchodzę sceptycznie bo na nim nie można polegać. Raczej: zapał i wytrwałość się przyda. A co do hajsu: nie o niego w tym wszystkim chodzi bo można w pewniejszy sposób zarobić więcej, ale też się przyda.
Gratulacje :)
Zrobiłeś duży progress jeśli chodzi o bloga (chociażby jego wygląd) pamiętam tego starego bloga z czarnym tłem :)
Pozdro
Arfen,
Dzięki :). Czarne tło też było spoko, ale za bardzo geekowe jak na moje zamierzenia. Chociaż smoki rulez!
Ja się w kontekście Twojego bloga zastanawiam, na ile długo będziesz w stanie utrzymać status autorytetu w .NET skoncentrowanego na blogowaniu. Na chwilę obecną masz Microsoft MVP/MCP i aktualną wiedzę, ale co później? Bez kilku lat doświadczenia nie zdobyłbyś takiego autorytetu, a z kolei bez nowych doświadczeń w pracy Twój autorytet będzie słabnął. Oczywiście można z powrotem wrócić do pracy i dogonić zmiany, ale czy to by nie podważało tezy, że można sobie prowadzić bloga programistycznego nie poświęcając za wiele czasu na programowanie? Przecież to nie jest rozwój osobisty, gdzie jakiś gość przez 20 lat powtarza to samo i sobie z tego żyje.
Klaudia,
Ja nie chcę być autorytetem .NET. Nawet znaczek MVP usunąłem z bloga.
Co jeśli bym Ci powiedział, że nie koduję od 3 lat? Albo od 5? Czy to by coś zmieniło?
Od bardzo dawna nie poruszam tematu “nowości”, czy to jeśli chodzi o biblioteki czy narzędzia. Powód jest prosty: nowości nie działają. To co wiem na temat testów będzie tak samo aktualne za 10 lat, bardziej niż content jakiegokolwiek “coacha osobistego”. Podobnie z dependency injection czy SOLID.
Ten autorytet będę jeszcze bardziej rozbudowywał za pomocą youtube, co można zaobserwować na twitterze i facebooku, a na blogu napiszę o tym wkrótce.
Poza tym: kto powiedział, że nie programuję i że nie będę programował? Do programowania etat nie jest konieczny.
Także ten… Dzięki za troskę, będzie dobrze :). A jak nie będzie to zrobię tak żeby było.
Dzięki za rozjaśnienie tego.
“Co jeśli bym Ci powiedział, że nie koduję od 3 lat? Albo od 5? Czy to by coś zmieniło?” – trochę zmienia. Po pierwsze to pokazuje na ile jesteś praktykiem a na ile obserwatorem. Poza tym jest jeszcze kwestia czy jeśli nie programuje się od lat to czy nadal można postrzegać siebie jako członka społeczności programistów. Czy to nadal pisze programista dla programistów czy już celebryta czy inny marketingowiec, po prostu ktoś z kim już się nie identyfikujemy.
“Do programowania etat nie jest konieczny.” – niby nie jest konieczny ale jest zupełnie inne postrzeganie np. osób pracujących na uczelni, posiadających ogromną wiedzę, ale bez doświadczenia komercyjnego, a osób które na co dzień spędzają po kilka godzin z innymi programistami i współtworzą duży projekt.
W każdym razie życzę powodzenia w przecieraniu szlaków :) aż mi się przypomniał cytat: “i swoim krzykiem przez powietrze drążę drogę, po której inni potem iść w milczeniu mogą…” To trochę o Tobie :)
Dlaczego to, czy koduję na co dzień, coś zmienia, jeżeli tworzone przeze mnie materiały są wysokiej jakości? Jeżeli praktycy czerpią z nich wiedzę i inspirację, to jest dobrze. Jeśli nie to nie. To co robię oprócz tworzenia tych materiałów to w 100% moja sprawa. A no i dla wyjaśnienia: nie przestałem kodować ani 3 ani 5 lat temu :). W ogóle nie przestałem, mam teraz po prostu chwilę przerwy bo mnie to bardzo zmęczyło.
A co do celebryty/marketingowca… to jak wyżej, o identyfikacji powinny decydować treści i interakcja, a nie to co robię poza obecnością online.
Co do ludzi z uczelni: znowu “jak wyżej” :). Ja miałem złe doświadczenia bo ludzie nie mieli pojęcia o czym mówią. Ale w innych miejscach jest inaczej, np Arek (http://www.benedykt.net) prowadzi zajęcia na uczelni i ludzie bardzo sobie je chwalą. Liczy się wiedza i umiejętność przekazania jej, niezależnie od tego gdzie się pracuje.
Cytatu nie znałem, miły, dzięki :).
“. Ja miałem złe doświadczenia bo ludzie nie mieli pojęcia o czym mówią. ”
pisałeś o studentach czy wykadowcach/środowisku akademickim na uczelni?
Wykładowcach. Nie wszyscy, ale duża część mówiła książki nie mając praktyki.
“…Przecież programista to mruk w koszuli w kratę, co siedzi w piwnicy i w jedną dziurę wpycha pizzę a z drugiej wyciska kod….” – jakoś z tym zdaniem skojarzył mi serial “Technicy magicy” (ang. “The IT Crowd”). Pozdrawiam i życzę jeszcze większych sukcesów.